[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To oni dowodzili, oni dali pocz¹tek, oni wytrwali.Bez nich wszystko by siê zawali³o; przez rok trzymali swoimi rêkami wyspê.Dlaczego jednak przemoc re¿ymu nie doprowadzi³a do zrównania ryzyka i zas³ugwszystkich powstañców wówczas, kiedy szalej¹ca ze strachu policja mno¿y³atortury i zabójstwa?Powód jest, moim zdaniem, prosty.Z chwil¹ swojego powstania jako organizacjiM.26—7 zgodzi³ siê, rzecz jasna, podporz¹dkowaæ ruch podziemny zbrojnemupowstaniu.Pocz¹tkowo to podporz¹dkowanie by³o cieniutkim ³añcuszkiem,rebelianci wa¿yli tak niewiele! Byli daleko i w tak ma³ej liczbie! M³odzimieszkañcy miast mogli wiêc sobie wyobra¿aæ, ¿e gdyby tamtym zdarzy³o siê wpaœæw zasadzkê, gdyby przysz³o im zgin¹æ, wówczas by ich prze¿y³a rozga³êziona nawszystkie miasta organizacja, która by z powodzeniem kontynuowa³a rozpoczêtedzie³o.Rebelianci nie zginêli; ich oddzia³y ros³y; mieli za sob¹ pierwsze zwyciêstwa.Sta³o siê oczywiste, ¿e wziêli na siebie zadanie wyzwolenia kraju i ¿e maj¹dane, by to osi¹gn¹æ.W samym obozie walcz¹cych odwróci³ siê stosunek si³; dlaM. 26—7 nie by³o to najmilsze prze¿ycie, kiedy zda³ sobie sprawê, ¿e jegopodporz¹dkowanie siê rebelii, co zaakceptowa³ w zasadzie, Zamienia siê wpodporz¹dkowanie rzeczywiste i ¿e osobowoœæ organizacji staje siê wzglêdna.Nie by³o w tym niczyjej winy.Ze szczytów Sierry Castro zakaza³ przeprowadzaniaaktów sabota¿u i terroru, tych jedynych sposobów dzia³ania, które moglistosowaæ osaczani cz³onkowie ruchu oporu; zakaza³ nie dlatego, ¿eby pozbawiaæm³odych mieszkañców miast mo¿noœci prowadzenia prawdziwej walki, lecz zprostego przeœwiadczenia, ¿e czyni s³usznie; robotnicy, nieliczni w M.26—7,nie szliby na sabota¿; nale¿a³o zreszt¹ tak wygraæ wojnê, by w miarê mo¿noœcinie hamowaæ produkcji.Terror nie by³ w³aœciw¹ broni¹: kiedy kilku studentówusi³owa³o zdobyæ pa³ac prezydencki, w którym mia³ siedzibê Batista, zostalizabici na miejscu b¹dŸ straceni nastêpnego dnia.Tak wiêc Castro tylko u¿yczy³ swego g³osu wyrokowi, jaki sama rewolucja wyda³ana swoich zwolenników z miast; byli nieodzownymi pomocnikami, którzy winni siêmieœciæ tylko w granicach swoich zadañ: pieni¹dze, broñ — nic ponadto.Mimo ¿e ci m³odzi ludzie z miast w³¹czyli siê w rewolucjê bez reszty, bylidalecy od radykalizmu Fidela Castro.Albo te¿ raczej trwali na pozycjach, któreon ju¿ dawno zostawi³ za sob¹.W 1958 roku stosunki miêdzy bojownikami ruchu oporu i rebeliantami naprê¿y³ysiê tak dalece, ¿e niekiedy dochodzi³o do momentów dramatycznych.Wprawdziekontaktowali siê zbyt rzadko, ¿eby wszyscy mogli zdaæ sobie sprawê zistniej¹cych rozbie¿noœci, jednak odpowiedzialni ludzie z obydwu grup spotykalisiê nie bez uprzedzeñ.Oltusky organizowa³ zaopatrzenie w ¿ywnoœæ rebeliantów w prowincji Las Villas;gdzieœ pod koniec wojny zosta³ powiadomiony, ¿e na czele swoich oddzia³Ã³w CheGuevara zmierza forsownym marszem do Sierry.Obydwaj mieli siê spotkaæ wgórach: dok³adne miejsce spotkania nie oznaczone.Spotkali siê.By³o tospotkanie burzliwe.W ci¹gu czterdziestu piêciu dni Guevara jad³ wszystkiego jedenaœcie razy; by³ wbardzo kiepskim humorze i nie kry³ siê ze swoj¹ nieufnoœci¹ do tego m³odegocz³owieka, który obiecywa³ mu ¿ywnoœæ.Z drugiej strony Oltusky, który urobi³sobie rêce po ³okcie, by³ zirytowany tym pogardliwym stosunkiem; obawia³ siê,¿eby wskutek g³odu rebelianci nie posunêli siê do gwa³tów.Uzna³ Guevarê zaawanturnika; Guevara Oltuskyego za kontrrewolucjonistê.Mylili siê obaj.Radykalny w decyzji, gwa³towny w dzia³aniu jak ¿o³nierz,Guevara by³ cz³owiekiem œwiat³ym w najpe³niejszym sensie tego s³owa i jednym znajbardziej dalekowzrocznych, po Fidelu Castro, umys³Ã³w rewolucji.Widzia³emgo; tylko wariat móg³by przypuszczaæ, ¿e ³agodnoœæ i humor, które okazywa³swoim goœciom, to cechy zapo¿yczone na dnie przyjêæ; jego uczucia — nierówne,bo nierówne — s¹ jego w³asnymi uczuciami.Kiedy w 1958 roku zetkn¹³ siê z Oltuskym, nic go nie usposabia³o do ustêpstw —ani g³Ã³d, ani ta chmurna odwaga, która woli przewidywaæ najgorsze i byæprzygotowana na najgorsze.Oltusky — m³odszy od Guevary i pe³en respektu dla tego ju¿ legendarnegobojownika, lecz jednoczeœnie tak samo uparty jak on — przeciwstawia³ mu siê nietyle dlatego, by kierowa³ siê innymi celami czy ideami, lecz raczej ze wzglêduna swoj¹ praktyczn¹ wiedzê o terrorze w miastach, ze wzglêdu na sytuacjê imiêdzyludzkie zwi¹zki, które go ukszta³towa³y.W mieœcie cz³owiek uczy siê ostro¿noœci, cierpliwoœci, zastrze¿eñ: Oltusky by³równie¿ za tym, by iœæ a¿ do koñca, ale etap po etapie, powoli.Krótko mówi¹c,pierwsze przyzwyczajenia, które kszta³tuj¹ charakter cz³owieka, sprawi³y, ¿eby³ bardziej reformatorem ni¿ rewolucjonist¹, chocia¿ cele rewolucji by³yrównie¿ jego celami.Zapad³a noc, rozmowa potoczy³a siê o reformie rolnej.Oltusky opowiada³ siê zapodzia³em ziemi miêdzy ch³opów.Jednak jego ostro¿noœæ, jego mieszczañskaroztropnoœæ — wed³ug której reformy s¹ solidniejsze, gdy siê je przeprowadzastopniowo — jego obawa, by rewolucja nie przeskakiwa³a etapów i nie gna³a zwywalonym jêzorem po niewiadomych drogach, jego g³êboka troska o interesynarodu, a mo¿e równie¿ i bardzo dawne nalecia³oœci tej leciutkiej pogardy, jak¹we wszystkich krajach miasta okazuj¹ wiejskim analfabetom — wszystko tosprawi³o, ¿e proponowa³ nie spieszyæ siê: zaraz po zwyciêstwie przeprowadziæpodzia³ ziemi, daæ ka¿demu pracuj¹cemu na roli jego czêœæ, jednak nie ¿eby odrazu by³ jej w³aœcicielem, lecz tylko u¿ytkownikiem; w³aœcicielem stanie siêdopiero po dwóch latach, o ile utrzyma produkcjê powy¿ej ustalonego uprzedniopoziomu (na ogó³ przeciêtnego poziomu z lat poprzednich).Guevara nie ukrywa³ swojego oburzenia; je¿eli ziemia nale¿y do ch³opów, tooddaæ im j¹, natychmiast i bezwarunkowo.Jakim prawem drobnomieszczanie, którzynie maj¹ pojêcia o robocie w polu, mieliby stosowaæ wobec ch³opów te obel¿ywedla nich œrodki ostro¿noœci? Bo umiej¹ czytaæ? Najg³êbsza kultura zmienia siê wzesch³e liœcie, w same tylko s³owa, gdy j¹ zestawiæ z prawdziw¹ œwiadomoœci¹rewolucyjn¹.Ch³opi zas³uguj¹ na ca³kowite zaufanie; przeprowadzaj¹ rewolucjê,zdaj¹ sobie z tego sprawê; produkcja siê nie zmniejszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Bagley Desmond Huragan
- Amy Redek The Hard Bomber(1)
- Cussler Clive Podniesc Tytanica
- Boy Zelenski Tadeusz Brazownicy
- Blake Jennifer Bezwstydnica
- Wolverton Dave Lowy Na Weze Morskie
- Book 3 Unholy
- Boswell Barbara Zaskoczeni przez milosc(1)
- Cooper Edmund Po drugiej stronie nieba
- Athans Philip Wrota Baldura Wrota Baldura(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spraypainting.htw.pl