[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy zbliżyła się do Reida, talerz wypadł jej z rąk.Krzyknęła z rozpaczą.Reid błyskawicznie złapał talerz i zręcznym ruchem chwycił szklankę z napojem, który niechybnie wylałby się na biały fartuszek dziewczynki.Dziecko posłało mu uśmiech pełen uwielbienia.Nawet jej osobisty anioł stróż nie mógłby wywrzeć na niej większego wrażenia.Cammie stała zbyt daleko, aby słyszeć, co powiedziała dziewczynka, ale widziała twarz Reida.Zobaczyła w jego oczach wyraz cierpienia.W chwilę później widoczny ślad emocji zniknął z jego oblicza.Podał talerz dziewczynce z wielką ostrożnością, potem szybko się cofnął, znów stanął pod drzewem i plecami mocno wcisnął się w szorstką korę dębu, jakby chciał podtrzymać pień.Cammie poczuła jakiś bolesny skurcz.Z trudem przełknęła ślinę.Sięgnęła po talerz i zaczęła nakładać jedzenie.Nalała do szklanki mrożonej herbaty i ruszyła w kierunku Reida.Keith stał z dwoma mężczyznami, czekając na włączenie się do kolejki do stołu.Widząc, że Cammie zmierza w jego kierunku, przesłał jej uśmiech.Gdy Cammie znalazła się w pobliżu, wyciągnął rękę, myśląc, że to właśnie jemu chce podać jedzenie.Cammie zdała sobie sprawę, że powinna go ominąć większym łukiem.Nie mogła już jednak tego naprawić.Nie miał prawa sądzić, że ona będzie go karmić czy w ogóle o niego się troszczyć.Stanowczym ruchem minęła Keitha i skierowała się prosto do miejsca, w którym stał Reid.Wiedziała, że Keith będzie się ciskał i rzucał na nią gniewne spojrzenia, ale nic jej to nie obchodziło.- Dlaczego to robisz? - spytał Reid, lekko marszcząc brwi, chociaż machinalnie przyjął talerz, który Cammie mu wcisnęła.- Wygląda na to, że ruszysz się dopiero wtedy, kiedy wszystko zniknie.- Ale ty też nie jadłaś.- Usiłował oddać jej talerz i szklankę.- Zaraz zjem, za chwilę.Rozchmurzył się.Popatrzył na nią z troską.- Zaczekam na ciebie.- No dobrze - powiedziała z wahaniem.- Ale tylko dlatego, że chcę cię o czymś przekonać.Zrobił zdziwioną minę.Cammie odeszła, zanim zdążył otworzyć usta.Popijał herbatę, obserwując dziewczynę ze wzrastającą uwagą.Po chwili przyniósł dwa ogrodowe krzesła: na jednym usiadła Cammie, sam zajął drugie.- A więc? - zapytał.Miała czas, by przemyśleć, co mu powie.- Chciałam dowieść, że nasza sprzeczka nie ma osobistego charakteru - powiedziała opanowanym głosem.- Mogę to zrozumieć - odparł, a po namyśle spytał: - Ale czy naprawdę tak jest?- Jeżeli o mnie chodzi, to tak - zapewniła, rzucając mu szybkie spojrzenie.- Miło to wiedzieć.Poczuła się niezręcznie, gdy wyczuła nutkę ironii.- Chyba nie masz nic przeciwko temu?- Już raz zostałem wykorzystany do stłumienia brudnych plotek.Nic mi nie udowodniono.W każdym razie jestem wolny.Możesz mnie wykorzystać.Wzięła kawałek kurczaka i po chwili go odłożyła.- Powiedzmy, że wolę, by ludzie się domyślali.- To łatwo można zrobić - odparł.- Zawsze możemy publicznie się nie zgadzać, a prywatnie romansować.Zacisnęła usta.- Albo przeciwnie - powiedziała niepewnie.- Prywatne nieporozumienia i publiczna zgoda? To mnie zdumiewa, ale nie zniechęca.Czy chciałabyś od razu w tym miejscu zacząć od namiętnego pocałunku, czy też zejdziemy nad jezioro, gdzie wystawieni na widok publiczny będziemy się obmacywać?Długo na niego patrzyła, nie wiedząc, czy kpi, czy jest aż tak bezczelny, czy też łączy w sobie te obydwie cechy.- Ani jedno, ani drugie - rzuciła ostro.- Nie? Jaka szkoda!- Czy mógłbyś być poważny?- Ależ jestem - odparł chłodno.Zamknęła oczy, po chwili je otworzyła.- No dobrze.Widzę, że nie masz zamiaru mnie wysłuchać, dopóki nie postawisz na swoim.Bardzo mi przykro, że nazwałam cię podglądaczem.Czy teraz jesteś zadowolony?- Nie!Ten mężczyzna był jakiś niedorzeczny i w dodatku niewdzięczny, nawet nie spróbował jedzenia, jakie mu naszykowała.Cammie podciągnęła nogi, gotowa do wstania.Reid błyskawicznie wyciągnął ręką, aby ją zatrzymać.- Nie jestem zadowolony - wyjaśnił - ponieważ po starannym rozważeniu sprawy doszedłem do wniosku, że być może to ty masz rację.Zupełnie się tego nie spodziewała.Urzekł ją głęboki błękit jego oczu i szczere spojrzenie.Ciepły i stanowczy nacisk palców na jej skórę żywo przypomniał tamtą noc.Noc, o której chciała zapomnieć.Poczuła się zagubiona i nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć.Z ulgą przyjęła wypowiedziane w ciszy słowa:- Nie myślałem, jak ocenisz moje - z braku lepszego określenia nazwijmy to: szpiegowanie.Nie powinienem zakradać się w ten sposób.Albo nie powinienem o tym mówić.Roześmiała się.W jego głosie wyraźnie usłyszała fałsz i zobaczyła, że opuściły mu się kąciki ust.Było oczywiste, że wcale nie żałuje tego, co się stało.- I chciałeś, żebym ja o tym nie wiedziała?- Można tak powiedzieć - zgodził się.Spojrzał na nią zdeterminowany.Zwolnił uścisk jej ramienia.Dopiero w chwilę później Cammie zdała sobie sprawę, że kciukiem dotyka jej przegubu, w miejscu, w którym szalał przyśpieszony puls.„Jak łatwo - pomyślała - wdać się w romans, wszystko jedno: prywatny czy nie, z Reidem Sayersem”.Nigdy by w to nie uwierzyła.W jaki sposób stało się to tak szybko? Jak do tego doszło, że tak bezwolnie pozwalała sobą manewrować temu właśnie mężczyźnie?Dalej już się to nie uda.Przecież jej powiedział, że nie ma nic do zaoferowania.Uwierzyła.Seks bez zobowiązań dobry był na jedną noc, a ona miała większe wymagania, zwłaszcza kiedy będzie wolna.To był wstyd.Uwolniła z uścisku ramię stanowczo, lecz bez pośpiechu.Nie próbował jej powstrzymać i była mu za to wdzięczna.Opanowała się i przyjęła postawę osoby zachowującej dystans, wciągniętej w obojętną rozmowę.Była to danina, jaką płaciła na rzecz gapiów.Rozpoczęła konwersację o drobiazgach, taką, jaką mogłaby prowadzić w obecności innych.Zainteresowanie rozmową było obustronne.Reid zadawał pytania i uważnie słuchał odpowiedzi.Sama była zdziwiona, że opowiedziała mu o zdobyciu pierwszego miejsca w punktowanym pokazie na najlepszą akwarelę i o tym, że chciała zbudować arkady w letnim domu w Evergreen, po czym obsadzić je pnącymi różami.Wspomniała również o kliencie, który kolekcjonował porcelanowe szpilki do kapeluszy i tego ranka kupił jedną w jej antykwariacie; zwierzyła się ponadto z zamiaru odbycia na frachtowcu podróży dookoła świata.W zamian dowiedziała się, że on lubi lazanie, a za spaghetti nie przepada.Jego przyjaciel Francuz, który mieszka w Nowym Jorku, jest Żydem i obaj grają w weekendy na komputerze w szachy.Wyznał jej również, że nie znosi telefonów komórkowych, chociaż sam ma taki, i że zawsze pragnął mieć rodzeństwo.Powiedział też, że szczególnie interesuje się muzyką.Zbiera płyty z klasycznym jazzem i odtwarza je na starym gramofonie.Utwory ulubionego kompozytora Haydna słucha na nowoczesnym odtwarzaczu.W wolnym czasie oddaje się swojej największej pasji, a mianowicie komponowaniu muzyki country posługuje się przy tym klawiaturą podłączoną do komputera.- Masz na myśli muzykę towarzyszącą piciu piwa? - spytała z niepewnym uśmiechem.- To piosenki o smutku, a także o miłości do wspaniałej, dobrej kobiety [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl