[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeœli zajdzie koniecznoœæ, zdobêdziecie od druidówinformacje i ruszycie po Ciri.sami.- Jak to: sami? Ty przewidujesz.- Nie przewidujê, uwzglêdniam mo¿liwoœæ.Tak zwany wszelki wypadek.Ostatecznoœæ, jeœli wolisz.Mo¿e wszystko pójdzie dobrze i nie bêdziemy musielipokazywaæ siê w Toussaint.Ale w razie czego.Wa¿ne jest to, ¿e do Thussaintnie pójdzie za wami nilfgaardzki poœcig.- Ano, nie pójdzie - wtr¹ci³a Angouleme.- Dziwne to, ale Nilfgaard szanujerubie¿e Toussaint.Ja te¿ siê tam raz przed poœcigiem ukry³am.Ale tamtejsirycerze nie lepsi od Czarnych! Wytworni, grzeczni w mowie, ale szybcy do kopiii miecza.A granicê patroluj¹ bez ustanku.Nazywaj¹ siê: b³êdni.Pojedynczoje¿d¿¹, po dwóch albo trzech.I têpi¹ hultajstwo.Znaczy siê: nas.WiedŸminie,jedna rzecz w tych twoich planach jest do zmiany.- Co?- Jeœli mamy ruszyæ ku Belhaven i zadrzeæ ze S³owikiem, pojedziesz ze mn¹ ty ipan Cahir.A z nimi niech jedzie ciotka.- A to dlaczego? - Geralt gestem uspokoi³ Milvê.- Do tej roboty trzeba ch³opów.Czego siê pieklisz, ciotka? Ja wiem, co gadam!Przyjdzie co do czego, trzeba bêdzie mo¿e bardziej postrachem dzia³aæ, niŸlisam¹ si³¹.A ¿aden z hanzy S³owika nie zlêknie siê trójki, w której na jednegoch³opa przypadaj¹ dwie baby.- Pojedzie z nami Milva.- Geralt zacisn¹³ palce na przedramieniurozwœcieczonej nie na ¿arty ³uczniczki.- Milva, nie Cahir.Z Cahirem jechaænie chcê.- A to czemu? - spytali prawie jednoczeœnie Angouleme i Cahir.- W³aœnie - powiedzia³ wolno Regis.- Czemu?- Bo nie mam do niego zaufania - oznajmi³ krótko WiedŸmin.Milczenie, które zapad³o, by³o nieprzyjemne, ciê¿kie, lepkie niemal.Od stronylasu, pod którym obozowa³a karawana kupiecka i grupa innych podró¿nych,dobiega³y podniesione g³osy, okrzyki i œpiewy.- Wyjaœnij - powiedzial wreszcie Cahir.- Ktoœ nas zdradzi³ - rzeki sucho WiedŸmin.- Po rozmowie z prefektem i porewelacjach Angouleme nie ma co do tego w¹tpliwoœci.A gdy siê dobrzezastanowiæ, dochodzi siê do wniosku, ¿e zdrajca jest wœród nas.A do tego, byzgadn¹æ, kto nim jest, wcale nie trzeba siê d³ugo zastanawiaæ.- Ty, jak mi siê zdaje - zmarszczy³ brew Cahir - pozwoli³eœ sobie zasugerowaæ,¿e tym zdrajc¹ jestem ja?- Nie ukrywam - g³os wiedŸmina by³ zimny - ¿e mnie taka myœl napad³a, i owszem.Wiele na to wskazuje.Wiele by to wyjaœnia³o.Bardzo wiele.- Geralt - rzek³ Jaskier.- Czy ty nie posuwasz siê odrobinkê za daleko?- Niech mówi - wyd¹³ wargi Cahir.- Niech mówi.Niech siê nie krêpuje.- Zastanawia³o nas - Geralt potoczy³ wzrokiem po twarzach kompanów - jak mog³odojœæ do rzekomego b³êdu w rachunku.Wiecie, o czym mowa.O tym, ¿e jest naspi¹tka, a nie czwórka.Myœleliœmy, ¿e ktoœ siê po prostu pomyli³: tajemniczypó³elf, rozbójnik S³owik albo Angouleme.A jeœli odrzuciæ wersjê b³êdu? Wtedynasuwa siê wersja nastêpuj¹ca: dru¿yna liczy piêæ osób, ale S³owik ma zabiætylko cztery.Bo pi¹ta to sprzymierzeniec zamachowców.Ktoœ, kto stale ichinformuje o ruchach dru¿yny.Od pocz¹tku, od momentu, kiedy po zjedzenius³ynnej rybnej zupy dru¿yna siê sformowa³a.Przyjmuj¹c do swego sk³aduNilfgaardczyka.Nilfgaardczyka, który musi dopaœæ Ciri, musi j¹ oddaæ cesarzowiEmhyrowi, bo od tego zale¿y jego ¿ycie i dalsza kariera.- A wiêc jednak nie myli³em siê - powiedzia³ wolno Cahir.- Jednak jestemzdrajc¹.Pod³ym, dwulicowym sprzedawczykiem?- Geralt - odezwa³ siê znowu Regis.- Wybacz szczeroœæ, ale twoja teoria jestdziurawa jak stare rzeszoto.A twoja myœl, mówi³em ci to ju¿, jest nie³adna.- Jestem zdrajc¹ - powtórzy³ Cahir, jak gdyby nie s³ysza³ s³Ã³w wampira.- Jakjednak rozumiem, dowodów mojej zdrady nie ma ¿adnych, s¹ jedynie mêtne poszlakii wiedŸmiñskie domys³y.Jak rozumiem, to na mnie spadnie ciê¿ar udowodnieniamojej niewinnoœci.To ja bêdê musia³ dowieœæ, ¿e nie jestem koniem.Tak?- Bez patosu, Nilfgaardczyku - warkn¹³ Geralt, staj¹c przed Cahirem i uderzaj¹cgo wzrokiem.- Gdybym mia³ dowód twojej winy, nie traci³bym czasu na gadanie,lecz rozp³ata³ ciê na dzwonka, jak œledzia! Znasz zasadê cui ftorao? Toodpowiedz mi: kto, oprócz ciebie, mia³ choæby najmniejszy powód, by zdradziæ?Kto, oprócz ciebie, zyska³by na zdradzie cokolwiek?Od strony obozuj¹cej kupieckiej karawany rozleg³ siê g³oœny i przeci¹g³ytrzask.Na czarnym niebie gwiaŸdziœcie eksplodowa³ czerwono - z³oty szmerme³,race wystrzeli³y rojem z³otych pszczó³, opad³y kolorowym deszczem.- Nie jestem koniem - powiedzia³ m³ody Nilfgaardczyk dŸwiêcznym, mocnym g³osem.- Niestety, udowodniæ tego nie mogê.Mogê zrobiæ coœ innego.To, co miprzystoi, to, co zrobiæ muszê, gdy siê mnie ³zy i zniewa¿a, gdy plami siê mójhonor i kala moj¹ godnoœæ.Jego ruch by³ szybki jak b³yskawica, mimo tego nie zaskoczy³by wiedŸmina, gdybynie jego obola³e, komplikuj¹ce ruchy kolano.Unik nie uda³ siê jednakGeraltowi, a piêœæ w jeŸdzieckiej rêkawicy trzasnê³a go w szczêkê z tak¹ si³¹,¿e polecia³ w ty³ i run¹³ wprost w ognisko, wzbijaj¹c kurzawê iskier.Zerwa³siê, przez ból w kolanie znowu za wolno.Cahir ju¿ by³ przy nim.I tym razemWiedŸmin nie zd¹¿y³ nawet siê uchyliæ, piêœæ huknê³a go w bok g³owy, a w oczachrozb³ys³y kolorowe fajerwerki, piêkniejsze nawet od tych wystrzeliwanych przezkupców.Geralt zakl¹³ plugawie i rzuci³ siê na Cahira, oplót³ go ramionami i zwali³ naziemiê, potoczyli siê po ¿wirze, ok³adaj¹c piêœciami, a¿ hucza³o.A wszystko to w upiornym i nienaturalnym œwietle rozbryzguj¹cych siê na niebiesztucznych ogni.- Zaprzestañcie! - wrzeszcza³ Jaskier.- Zaprzestañcie, wy cholerni idioci!Cahir zrêcznie wybi³ Geraltowi ziemiê spod nóg, próbuj¹cego siê podnieœæ waln¹³w zêby.I poprawi³, a¿ zadzwoni³o.Geralt zwin¹³ siê, sprê¿y³ i kopn¹³ go, wkrocze nie trafi³, trafi³ w udo.Zwarli siê znowu, przewrócili, poturlali,grzmoc¹c jeden drugiego gdzie popad³o, oœlepieni przez ciosy i w³a¿¹cy do oczukurz i piach.I nagle roz³¹czyli siê, potoczyli w przeciwne strony, kul¹c siê i chroni¹cg³owy przed œwiszcz¹cymi razami.Milva, odpasawszy z bioder gruby skórzany pas, chwyciwszy za klamrê, owin¹wszywokó³ napiêstka, dopad³a wojowników i zaczê³a ich ³oiæ, od ucha, z ca³ej si³y,nie ¿a³uj¹c ni rzemienia, ni rêki.Pas œwista³ i z suchym trzaskiem spada³ narêce, barki, plecy i ramiona ju¿ to Cahira, ju¿ to Geralta.Gdy rozdzielilisiê, Milva skaka³a od jednego do drugiego jak pasikonik, nadal pior¹c ichsprawiedliwie, tak by ¿aden nie dosta³ ani mniej, ani wiêcej od drugiego.- Wy g³uptaki g³upie! - wrzasnê³a, z trzaskiem wal¹c Geralta przez plecy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl