[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A niech pan,kochanypanie Nikodemie, nie zapomni dobrze zamkn¹æ kasy.I rozetki przekrêciæ.- Zrobione, no do widzenia.Jazda! Samochód ruszy³.W kwadrans ju¿ byli zamiastem.Nikodem wydoby³ z kieszeni d³ugi, w¹ski, stalowy klucz i obejrza³ go zzainteresowaniem.- Taka ma³a cholera - mrukn¹³ pod nosem - a tyle przez ni¹ da siê zrobiæ.Autosz³oszybko znajom¹ szos¹.Wkrótce zacz¹³ kropiæ deszcz, pokrywaj¹c szybydrobniutkimikropelkami.Zbli¿a³ siê wczesny jesienny zmierzch.Nikodem nastawi³ ko³nierz irozmyœlaj¹c,zdrzemn¹³ siê.Zatrzymali siê raz tylko w celu zmiany ko³a, gdy¿ najechali na gwóŸdŸ.By³o ju¿zupe³nieciemno, gdy dojrzeli œwiate³ka Koborowa.Wysiad³ przed podjazdem i wyda³szoferowidyspozycje.Otworzy³y siê drzwi, wybieg³a s³u¿ba.- Pani w domu? - zapyta³ Dyzma, nie odpowiadaj¹c na uk³ony.- Tak jest, proszêjaœniepana.Pani jest w bibliotece.- Dobrze.- Czy mam zameldowaæ? - Nie potrzeba.Mo¿ecieodejœæ, sam potrafiê.Przeszed³ przez ciemny salon i otworzy³ drzwi.Przy stolesiedzia³aNina, pochylona nad ksi¹¿k¹.Nie podnios³a g³owy.Nikodem zamkn¹³ drzwi za sob¹ichrz¹kn¹³.Teraz dopiero podnios³a nañ oczy i st³umiony okrzyk wyrwa³ jej siê zust.Zerwa³a siê i podbieg³a do niego, zarzucaj¹c mu rêce na szyjê.- Niko, Niko, Niko! ,.Tuli³a siê doñ, a jej twarz jaœnia³a szczêœciem.-Przyjecha³eœ,przyjecha³eœ, mój s³odki, mój jedyny! - Jak siê masz, Nineczko! - Bo¿e, jak jastraszniestêskni³am siê za tob¹! - A ja niby nie? - No siadaj¿e! Powiedz, na d³ugoprzyjecha³eœ?- Niestety, tylko na parê godzin.- Co ty mówisz? Ale¿ to okropne.- Tak siêsk³ada.G³aska³a jego twarz koñcami palców.Nikodem w krótkich s³owach wyjaœni³ celswegoprzyjazdu i doda³, ¿e z radoœci¹ podj¹³ siê tej wycieczki, gdy¿ wiedzia³, ¿ebêdziemóg³ bodaj kilka godzin spêdziæ z Nin¹.Siad³a mu na kolanach i przerywaj¹c sobie poca³unkami, opowiada³a o swojejtêsknocie,o mi³oœci, o nadziei, z jak¹ oczekiwa³a tej szczêœliwej chwili, gdy zostaniejego¿on¹.- Je¿eli nic nieprzewidzianego nie zdarzy siê - przerwa³ jej Dyzma - pobierzemysiêprêdzej, ni¿ myœlisz.- Jak to? A rozwód? Przecie procesy rozwodowe ci¹gn¹ siê miesi¹cami.- Nie mastrachu,bo tu obejdzie siê bez rozwodu.Radzi³em siê adwokata.Da siê zrobiæuniewa¿nieniema³¿eñstwa.- Nie znam siê na tym - z pow¹tpiewaniem powiedzia³a Nina - w ka¿dym raziejesteœbardzo dobry, ¿e myœla³eœ o tym.Podano kolacjê.Przeszli do jadalni.Wypytywa³a Nikodema o jego obecny tryb¿ycia.Cieszy³a siê, ¿e bywa u Czarskich i Roztockich, ¿e jest protektorem komitetu,opracowuj¹cegoprojekt Akademii Literackiej, ¿e ma ju¿ kilkadziesi¹t tysiêcy od³o¿onych wbanku.134 Wstawali od sto³u, gdy lokaj zameldowa³, ¿e szofer gotów jest do drogi.- Dobrze.Niech czeka.Rzuci³ okiem na zegarek i oœwiadczy³, ¿e musi œpieszyæ.Ninachcia³a iœæ z nim do gabinetu mê¿a, lecz Nikodem poprosi³ j¹, by lepiejzaczeka³a.- Ale¿ dlaczego? - zdziwi³a siê.- Tak.Widzisz, muszê tam przeczytaæniektórepapiery i notatki porobiæ.A jakbyœ ty by³a przy mnie, he, he, he, niechcia³obymi siê robiæ.Poczekaj, zaraz wrócê.Zapali³ œwiat³o i rozsun¹³ ciê¿k¹ aksamitn¹ kotarê.We wnêce muru sta³a wielkazielonakasa ogniotrwa³a.Nikodem przygl¹da³ siê jej z ukontentowaniem.Przysz³o mu namyœl,¿e w³amywacze musieliby dobrze napracowaæ siê, zanim zdo³aliby dotrzeæ downêtrzatej stalowej szafy, a jemu na to wystarczy nieca³a minuta, ba, otworzy j¹ bez¿adnegowysi³ku.- Jak siê ma dobr¹ kiepe³ê - mrukn¹³ - to i wytrychów nie trzeba.Wprawdzietokombinacja nie moja, tylko Krzepickiego, ale mnie na korzyœæ wychodzi.Klucz bezg³oœnie przekrêci³ siê w zamku, Jedno przekrêcenie klamki i kasastanê³aotworem.Wewn¹trz panowa³ wzorowy porz¹dek.Na pó³kach z prawej strony starannie u³o¿onezosta³yksi¹¿ki i teczki z papierami, na pó³kach z lewej piêtrz y³y siê paczkibanknotów.Dwie pe³ne by³y pude³ek, do których Dyzma najpierw zajrza³: bi¿uteria, masaz³otychpierœcionków, naszyjników, broszek, brylanty, rubiny.Niczym u jubilera.Lecz nale¿a³o œpieszyæ.Nikodem wyj¹³ wszystkie teczki,ksi¹¿kii notatniki.By³a tego gruba plika.Zaniós³ j¹ na biurko i od³o¿ywszy na stronêzielon¹teczkê, otworzy³ pierwsz¹ ksi¹¿kê.Przerzucaj¹c strony wype³nione datami icyframiszybko zorientowa³ siê, ¿e jest to ksi¹¿ka d³u¿ników Kunickiego z dawnych jegoczasów,gdy jeszcze trudni³ siê lichwiarstwem.Wymownie œwiadczy³a o tym wysokoœæinkasowanychprocentów.Miêdzy innymi czêsto powtarza³o siê nazwisko ojca Niny: „ Hr.Ponimirski12 000 dol.” , „ Hr.Ponimirski 10 000 z³ ” itd.Dyzma wzi¹³ do rêki drug¹ ksi¹¿kê.Zawiera³a spis wp³ywów i dochodówKoborowa.Trzecia, czwarta i pi¹ta równie¿ przepe³nione by³y cyframi.To nie interesowa³o Nikodema.Zabra³ siê do teczek.Zaraz w pierwszej znalaz³to,czego szuka³: weksle.W³aœciwie nie weksle, lecz blankiety, podpisane inblanco.Nina Kunicka, Nina Kunicka.Pod wekslami le¿a³a plenipotencja, wystawiona przez Ninê na nazwisko mê¿a, irejentalnyakt sprzeda¿y Koborowa Ninie.Ten ostatni Dyzma z³o¿y³ i schowa³ do kieszeni, po czym systematycznie zawi¹za³teczkêi od³o¿y³ j¹ wraz z zielon¹ na stronê.Nie zrezygnowa³ jednak z przeszukania innych.Rezultatem zaœ tego by³a jegowielkaradoœæ.Zaraz w nastêpnej znalaz³ dwie koperty.Na ma³ej widnia³ napis: „Mój testament”, na drugiej zaœ: „ W razie mojej œmierci spaliæ nie otwieraj¹c.”- W razie œmierci - rozeœmia³ siê Nikodem - ale poniewa¿ nie umar³, to mogêotworzyæ.Z³ama³ lakow¹ pieczêæ i wyj¹³ zawartoœæ.Od razu rzuci³ siê mu w oczy paszportaustriacki.- Tu ciê mam, bratku.Paszport by³ wystawiony na nazwisko Leona Kunika, synaGenowefyKunik i N.N.W rubryce: „ Zawód ” sta³o jak byk: kelner.Nastêpnym dokumentem by³ wyrok s¹du krakowskiego, skazuj¹cy Leona Kunika natrzymiesi¹ce wiêzienia za kradzie¿ platerów [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl