[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic ich nie obchodzi.Pewnego ranka, kilka dni później, Saining wyszedł na podwórko pograć na skrzypcach.Kiedy słuchałam jego gry i patrzyłam na jego plecy, nagle uderzyło mnie, że ten człowiek, który kiedyś szczerze mnie kochał, teraz szczerze mnie nie kocha.Przypomniałam sobie, jak się spotkaliśmy po raz pierwszy.Lało jak z cebra.Zapomniałam, jaka muzyka wtedy grała, zapomniałam, czemu spojrzałam na tego wysokiego chłopaka, który kołysał się w takt, uśmiechając się bez widocznego powodu.Miał na sobie za dużą białą koszulkę z krótkimi rękawami i wzorzyste sztruksy, tak szerokie, że wyglądały prawie jak spódnica, lecz niewątpliwie były to spodnie.Całkiem sam, podrygiwał ze szklanką whisky w lewej dłoni; prawa kołysała się w powietrzu.Kiedy patrzyłam na jego nogi, kroki doprowadziły go w moją stronę.Miał niebieskie adidasy o niezwykle cienkich podeszwach, przez co sprawiał wrażenie, jakby potykał się o własne stopy.Końcówki długich, prostych, lśniących włosów muskały jego łopatki i bardzo bladą twarz.Nie widziałam jej wyrazu, lecz mogłabym przysiąc, że się uśmiecha.Nie wiedziałam, czy Saining patrzy w moim kierunku.Jadłam lody.Wkrótce zorientowałam się, że po mojej prawej stronie pojawiła się męska dłoń, trzymająca szklankę whisky.Miał dużą dłoń i solidne opuszki palców; zauważyłam od razu, że obgryza paznokcie.Ja też obgryzałam paznokcie.Jego włosy opadły tuż przede mną.Poczułam ich zapach, podniosłam głowę i spojrzałam na niego.Przysięgłabym, że zobaczyłam twarz anioła! Miał niezwykły uśmiech, a obnażona niewinność jego oczu wytrąciła mnie z równowagi.Od tamtej pory nie potrafiłam oderwać wzroku od twarzy, którą wtedy zobaczyłam.Być może to właśnie wiara w tamtą twarz trzyma mnie wciąż przy życiu.Ufam tamtej twarzy.Niespodziewanie Saining oznajmił, że wybiera się na południe po naszego psa.–To tylko pies – powiedziałam.– Jest jak dziecko, które nigdy nie dorośnie, jak idiota – czy rozumiesz, co znaczy słowo idiota?Saining właśnie pił syrop przeciwkaszlowy.–Kiedy to lekarstwo spływa mi do gardła, czuję się tak, jakbym mówił „żegnaj”.XIXPowiesz, że miłość jest jak Romeo i Julia,Ale będziesz miała na myśli książkę.Powiesz, że miłość to anioły w KaplicySykstyńskiej,Ale będziesz miała na myśli obraz.Powiesz, że miłość to to, co twoja sąsiadka czujedo Maryi,Ale będziesz miała na myśli opowieść.Chcę wiedzieć,Czy kiedykolwiek czułaśTornado w środku,Trzęsienie ziemi w środku.Przecież nie możesz przywiązać wszystkichnaczyń w swoich szafkach.W środku trzęsie się morze.Nie znajdziesz tysiąca kamizelek ratunkowych,które uchronią cię przed zatonięciem.Ja wiem,Miłość to tonięcie.To ból i światło, piorun i magia, to żart!Czy kiedykolwiek to przeżyłaś?Bo chcesz napisać historię, w której będziesz Julią,Bo chcesz namalować tysiąc niebieskich aniołów, grających na harfie.Bo chcesz skoczyć do tej swojej rzekiI przemoczyć się do nitki.Utonąć razem, Rozpłakać się razem,Chwycić się za ręce,Zatracić się w jej ramionach.A ja będę tam,Wśród publiczności,Ucząc się cierpliwości Wschodu, cierpliwościrybaka, Aż przyjdzie moja kolej.Jestem rowem, w którym zbiera się woda po deszczu, nazywam się Mian Mian, a ta opowieść nie jest historią mojego życia.Historia mojego życia musi poczekać, aż nauczę się pisać nago.Takie mam marzenie.W tej chwili moje pisanie po prostu się rozpada.W tej chwili moja prawdziwa historia ma wiele wspólnego z moim dziełem, ale nie z czytelnikami.Mój odtwarzacz CD kręci się bezustannie niczym niewyczerpana nadzieja.Uszy przenoszą mnie w doskonały świat.Doskonałość zawsze tkwiła w teraźniejszości.Ten zapamiętany świat jest mój, jest moją własnością, jest dla mnie wszystkim.Oto wczesny poranek 21 kwietnia 1999 roku, i jedyną wyraźną rzeczą w tym potłuczonym cukierku jest wiersz, który zostawił mi na kartce zeszłego wieczoru.Ma uroczy tytuł: Porozmawiam z tobą jutro.Tym razem już nie wyjechał.Wygląda na to, że naprawdę podoba mu się w Szanghaju.Być może nasze oczy razem ujrzą ostatni świt tego stulecia.Wciąż jednak nie wiemy na pewno, w jakim punkcie się znajdujemy.On jest osobą, ja jestem osobą.To znaczy, że nie dzieli nas aż tak wiele.Moje odmienione życie gra jednocześnie w kilku tempach.Gitara, która jest śmiertelna, brzmi słabo, starając się wyrazić wszystko barwą dźwięku, za pomocą jednej rzeczy próbuje wyrazić wszystkie.Mimo wysiłków nie potrafię już stać się tą tęskną gitarą.Choćbym nie wiedzieć jak się starała naprawić swoje błędy.Niebiosa już nie zwrócą mi głosu, który im kiedyś ofiarowałam.Poniosłam klęskę, a pisanie to wszystko, co mi pozostało.Czasem powinniśmy wierzyć w cuda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Barnett Jill Cukiereczek
- Barrington, Commander James Die Virus Waffe
- Verne J. Dzieci kapitana Granta (2)
- Camus Albert Czlowiek zbuntowany
- Thomas Harris Hannibal (4)
- Cook Robin Kryzys
- Cesco, Federica de Feuerfrau
- Book 3 The Druid Queen
- Charles King Starlight Ranch (epub)
- Carr Philippa Odmieniec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl