[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To byłoby najcudowniejsze rozwiązanie na świecie!- I, naturalnie, niczego nie będziemy ukrywać przed lordem Lebeterem, żeby wiedział, gdzie cię szukać.Oliwo, jak myślisz, będziesz gotowa do podróży jutro rano?- Jutro rano? - powtórzyła nagle posmutniała dziewczyna.- Tak mi przykro, Saro, ale to chyba niemożliwe.Moja matka jest jeszcze zbyt słaba, potrzebuje trochę czasu, żeby dojść do siebie.Chociaż tak pomyślne wiadomości na pewno pomogą jej szybko wydobrzeć.- Oliwio, będziecie musiały jeszcze przez jakiś czas pomieszkać z matką u państwa Brookes.Tam nic ci nie grozi.- Myślę, że się zgodzą, oni są bardzo życzliwi.Stary zegar w holu głośno wybił godzinę pierwszą.Oliwia ziewnęła dyskretnie, a Sara nagle poczuła się bardzo zmęczona.- Nie będę cię dłużej zatrzymywać - powiedziała, wstając z krzesła.- Wyglądasz na bardzo zmęczoną.Zanim jednak stąd wyjdziesz, chciałabym ci coś zwrócić.Sara podeszła do peleryny i przez chwilę szukała czegoś w kieszeni.- Proszę - powiedziała z uśmiechem, podając dziewczynie złoty medalion.- Jest bardzo piękny.A mogłabyś zdradzić, jakim sposobem ten medalion trafił do twoich rąk?- Nie mam pojęcia - wyznała szczerze dziewczyna.- Mam go od zawsze, odkąd tylko sięgam pamięcią.Sądziłam, że to prezent od mego ojca.Myślałam tak, bo jestem bardzo podobna do tego pana na portreciku.- A jeśli to prezent od twojej matki? Oliwia aż zarumieniła się z przejęcia.- To niemożliwe, Saro! Ja nie mam pojęcia, kim była moja matka! A ty, Saro? Może ty coś wiesz?Poruszona Sara podeszła do bratanicy i objęła ją serdecznie.- Kochanie! Dla mnie ważne jest jedynie to, że twoim ojcem był mój brat i należysz do rodziny She-ridanów.I jeszcze jedno, Oliwio! Teraz, kiedy widziałam ten medalion, być może odkryję, kim była twoja matka.- Przynajmniej odnalazłam ciebie, moja kochana Saro! - powiedziała Oliwia ze łzami w oczach.- Nie mogę uwierzyć, że los okazał się taki łaskawy.- Ja też jestem szczęśliwa, że cię odnalazłam.A teraz powiedz, jak się stąd wydostaniesz?- Wyjściem dla służby.Tam czeka na mnie Tom.Prawda, jakie to ekscytujące?- O, tak - westchnęła Sara.- Ekscytujące, bo musisz przeparadować głównymi schodami! Nie wychodź jeszcze, Oliwio, sprawdzę najpierw, czy nikt tam się nie kręci.Sara wyjrzała na korytarz.Wszędzie panowała idealna cisza.Na dany znak Oliwia, posławszy ciotce pożegnalny uśmiech, prawie bezszelestnie zeszła po schodach i znikła w ciemnościach.Potem Sara usłyszała skrzypnięcie drzwi i znów zapadła cisza.Uspokojona, wróciła do swego pokoju, który bez tej promiennej siedemnastolatki nagle wydał jej się bardzo pusty.Ale nie miała już siły na żadne rozmyślania i natychmiast, gdy tylko przytknęła głowę do poduszki, zasnęła kamiennym snem.Obudziło ją ciche pukanie do drzwi i miły, dźwięczny głos:- Dzień dobry, moja droga! Na progu stała Amelia z tacą.- Ojej, już chyba bardzo późno - odezwała się Sara zaspanym głosem.- Nie szkodzi! Jesteś bardzo rozsądna, że nie ruszasz się z pokoju.Greville od samego rana drwi sobie ze mnie z powodu naszej nocnej eskapady - oznajmiła kuzynka radośnie, jakby kpiny sir Baynhama nie sprawiały jej najmniejszej przykrości.- I miałam już podstawy do obaw, że lord Renshaw zapomni o dobrych obyczajach i wedrze się do twego pokoju, domagając się wyjaśnień.Ale nie martw się, nie wygadałam się, choć w tę opowieść o twojej bezsenności nikt nie chce uwierzyć.Proszę, kochanie!Amelia ustawiła tacę na kołdrze i przysiadłszy na brzegu łóżka, perorowała dalej:- Sama chciałabym się dokładnie dowiedzieć, o co tu w ogóle chodzi! Saro, spróbuj tego chleba.Podałam kucharce mój przepis, piekła po raz pierwszy, ale wydaje mi się, że wyszedł całkiem nieźle.Sara spojrzała z przyjemnością na kromki świeżego chleba, posmarowane masłem i miodem.- A co chciałabyś jeszcze wiedzieć, Milly? - spytała, rozkoszując się pierwszym łykiem gorącej, pachnącej czekolady.- Jak to co? Wszystko! - oświadczyła obrażonym tonem Amelia.- Przecież ja wiem tylko, że masz bratanicę, z którą zamierzałaś się spotkać o północy w Folly Tower.A ja chcę wiedzieć wszystko, od samego początku!Sara, spełniając prośbę kuzynki, rzetelnie opowiedziała jej wszystko, począwszy od listu do pana Churchwarda, a skończywszy na niespodziewanej nocnej wizycie panny Meredith.Nie wspomniała jednak o swoich podejrzeniach wobec Guya, ponieważ uznała, że tę kwestię powinna najpierw wyjaśnić z nim osobiście.Nie powiedziała również o podobieństwie Oliwii do rodziny Woodallanów.Kiedy Sara skończyła opowieść, Amelia westchnęła ciężko.- Cóż za wstrętny człowiek ten Allardyce! Czy nie możemy jechać zaraz do Bath, zabierając ze sobą Oliwię?- Jesteś kochana, Milly, ale niestety, trzeba poczekać, aż pani Meredith wyzdrowieje.Nie możemy zabierać samej Oliwii, jej matka, całkiem zresztą słusznie, będzie się bała powierzyć córkę obcym w końcu osobom.Musimy uzbroić się w cierpliwość.Dziękuję, Milly, śniadanie było pyszne.- No tak, masz rację - zgodziła się Amelia, wstając z łóżka i zabierając tacę.- Poczekamy.Zresztą, ja i tak mam tu mnóstwo rzeczy do zrobienia.Dziś prawdopodobnie skończymy sprzątanie sypialni, są w tragicznym stanie.Kiedy kuzynka wyszła, Sara, leżąc w łóżku, przez chwilę zastanawiała się, co ją dzisiaj czeka.Przede wszystkim musi porozmawiać z Guyem, ale nie powie mu o Oliwii.Nie było to miłe dla Sary, osoby szczerej i prawdomównej, jednak jak najmniej osób powinno wiedzieć o jej spotkaniu z bratanicą.Musi poważnie porozmawiać z Guyem.Podobieństwo Oliwii do Woodallanów było tak uderzające.Zbyt zdenerwowana, aby siedzieć bezczynnie w domu, Sara wyruszyła na spacer.Ranek był słoneczny i mroźny, śnieg skrzypiał pod stopami.W starym rozwalającym się letnim domku natknęła się na Toma, zajętego czyszczeniem łyżew.- Dzień dobry, panno Sheridan! - powitał ją szerokim uśmiechem.- Jak się pani miewa?- Dziękuję, Tom, bardzo dobrze.A jak się miewa twoja rodzina? Twoja.powiększona rodzina?- Dziękuję, już trochę lepiej, panno Sheridan.Sądzę, że.Nagle zamilkł, słysząc czyjeś szybkie kroki.Nie minęła chwila i w progu domku stanął uśmiechnięty Guy Renshaw.- Witam pana, milordzie.Ta para łyżew będzie w sam raz dla pana.Sara, czując, że się rumieni, cofnęła się nieco.Niestety, widok lorda działał na nią niezwykle deprymująco.Powinna wziąć się w garść.- Panno Sheridan! Witam panią! Czy pani też będzie jeździć na łyżwach?- Z wielką przyjemnością - odparła gładko.- Pogoda jest zbyt piękna, aby siedzieć w domu.Tom, gdzieś tu na pewno są jeszcze moje stare łyżwy.Proszę, odszukaj je.- Tak jest, panno Sheridan, na pewno się odnajdą.Lordzie Renshaw, a te sanki już wyszykowałem, można na nich zjeżdżać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl