[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewięć dla nich, dla nas reszta.A wszystko dlatego, że jesteśmy gotowi służyć pracą i poparciem.I są jeszcze Tahnijczycy.Zapewniali nas nieustannie o swej życzliwości, ale żądali prawa korzystania z naszych portów i kazali zaopatrywać załogi ich statków.Mieliśmy to robić niby dla potwierdzenia naszej neutralności.Dodatkowo nałożyli cło na produkowane przez nas towary.Mimo wszystko daje się jakoś żyć.Możemy utrzymywać bezrobotnych, potrafimytolerować nawet tych, którzy duszą i ciałem zaprzedali się Tahnijczykom.Ale co potem?Manabi słynęli w imperium jako urodzeni dyplomaci.Byli stworzeniami powietrznymi i zreguły zachowywali neutralność, co czyniło z nich idealnych negocjatorów.Nie rozeszło sięjeszcze, że zaraz po wybuchu wojny mistrz Ecu zadeklarował poparcie Manabich dla politykiimperium.Nie z życzliwości czy przywiązania, ale skutkiem prostego rachunku: wygranaTahnijczyków oznaczałaby nastanie długich wieków barbarzyństwa.Jak dotąd wiedział o tympostanowieniu tylko imperator i plemię Manabich.Cała reszta wszechświata pozostawała wnieświadomości.- Co będzie dalej, tego nie wiadomo - zaczął mistrz Ecu.- Pragnę, aby nauki przeszłości oraz wasza wiara w tożsamość rasową wskazały wam drogę.Dziękuję też za zaufanie.Rozumiemproblemy, z jakimi się borykacie.Jednak co innego mnie tu przywiodło.Zostałem poproszony, bym w imieniu władcy przekazał następującą wiadomość: “Wieczny Imperator z wielką uwagą śledzipogarszającą się sytuację gospodarczą Pięciu Narodów.Aby zażegnać kryzys, postanowił zdwoić określoną traktatem dostawę AM2 do tego rejonu i żywi gorącą nadzieję, że ulży to waszymtrudnościom”.Mistrz Ecu musiał przyznać, że młody człowiek doskonale nad sobą panował.- Skrzywił siętylko trzykrotnie.Może faktycznie ludzie dojdą do czegoś.Za parę tysiącleci.- I co dalej?- Słucham?- Jakie zobowiązania, wymagania.- Żadnych.- Nie wierzę - stwierdził młodzieniec.- Uprzedzono mnie, że spotkam się z taką reakcją - odparł Ecu.- Na koniec mam przekazać,abyście przygotowali się na przyjęcie pięciu dodatkowych frachtowców z ładunkiem AM2.Pojawią się w ciągu sześciu standardowych dni od mojej wizyty.Nie otrzymawszy odpowiedzi, mistrz dyplomacji zawinął czerwono nakrapiany ogon iposzybował w kierunku statku.Zastanawiał się, jak długo potrwa, nim Pięć Narodów zrezygnuje ze statusu neutralności iopowie się po stronie imperium.Żałował, że nie potrafi myśleć kategoriami zawodowych graczy.Sama idea ryzyka była obca jego rasie.Ale czy takie żale i pytania nie są objawem degeneracji? Mistrz jednak nie przejął się tą groźbą i to dopiero go zaniepokoiło.Chorąży Heebner był ogólnie szczęśliwym człowiekiem, który tkwił po uszy w szambie.Nieco wcześniej sytuacja wyglądała o wiele gorzej.Heebnera wcielono do wojska i wysłanona wojnę, chociaż o wiele bardziej odpowiadało mu przycinanie gałązek w sadach ojca.Ale i tak miał szczęście w nieszczęściu.Jego jednostka została rozbita podczas szturmu na uparcie bronione umocnienia imperialnych.Nieliczni żywi musieli się wycofać.Heebner zameldował o klęsce przełożonym, ale ci, miastskierować bohatera do ponownego krwawego ataku, dali mu awans i nowy, całkiem bezpiecznyprzydział.Nie była to, jak oczekiwał, medalowa posada w komisji poborowej.Trafił na samodzielny etatoficerski w superfortecy Tahnijczyków na Etan.Jego stanowisko bojowe mieściło się na samymszczycie góry i rzeczywiście uchodziło za zaszczytne.Miał jako pierwszy podnieść alarm wwypadku, gdyby jakieś ogłupiałe ze szczętem jednostki imperium usiłowały wylądować na Etan.Honorowy posterunek nie przedstawiał oczywiście żadnego praktycznego znaczenia.Heebner,który przeszedł już chrzest ognia, zrozumiał to dość szybko.Pojął też, całkiem prawidłowo, że stercząc tak na wierzchołku, w razie czego zginie w pierwszej kolejności.Honorowo, rzecz jasna.Stanowił cel.I to taki, który aż prosi się o salwę.Z początku nie wiedział, co z tym wszystkim począć.Nie potrafił też dowodzić liczną załogą.Wiedział, że jeśli rozpuści podwładnych, to wróci ciupasem do jednostki liniowej.Co gorsza, nie znalazł jeszcze żadnej kryjówki, gdzie mógłby czmychnąć w przypadku ostrzału jegoeksponowanego posterunku.Niemniej znów dopisało mu szczęście.Załoga fortecy składała siew większości z ochotników, członków mocno militarnej organizacjiŻarliwa Młodzież.Chłopcy postanowili pokazać swemu dowódcy, bohaterowi spod Cavite, że sągodni zaufania.Do czynu zagrzewała ich też pamięć patrona, szlachetnego i odznaczonego powielokroć (głównie pośmiertnie) kapitana Santola.W praktyce wychodziło to tak, że wewnętrzne regulaminy młodzieńców były jeszcze surowszeniż brutalne zasady wojskowego życia Tahnijczyków.Mieszkali po spartańsku, sami sobieorganizowali dzień.Heebnerowi pozostało tylko zaglądać do nich o wyznaczonej porze, odebrać meldunek i coś tam wygęgać.Potem mógł już zająć się swoimi sprawami.Dodatkowo sprzyjał mu brak zamiłowania do luksusu i wszelkiej wojskowej parady.Stopnietraktował czysto funkcjonalnie.Żarliwa Młodzież per procura uznała, że dowódca w pełni poświęca się realizacji szczytnych tahnijskich ideałów i zaczęła darzyć go szczerym szacunkiem.Tyle tylko, że Heebnerowi brakowało polotu, by czerpać z tego jakiekolwiek korzyści.Gdy się przekonał, że wojsko samo sobą dowodzi, spędzał czas na zwiedzaniu okolicy, abyposzukać zacisznej kryjówki na czarną godzinę.Któregoś dnia zauważył, że poniżej jegostanowiska rozciągają się wielkie i zaniedbane ze szczętem plantacje drzew owocowych.Aż mu się rozumek zagrzał.Wieczorem wspomniał adiutantowi, że nie pojmuje, czemu wzbrojowni nie ma narzędzi do przycinania drzew.Adiutant zdumiał się, ale uznał, że widocznie bohater spod Cavite zamierza nauczyć swoich podkomendnych czegoś nowego.Może myślenia winnych, ale także przydatnych kategoriach.Niedługo potem chorąży Heebner otrzymał haki, podpórki, nożyce i koszyki.Cały szczęśliwyzszedł z góry i zniknął między drzewkami.Żarliwa Młodzież ani okiem nie mrugnęła.Gdyprzyjdzie właściwy czas, opiekun sam wyjaśni, o co chodzi.Ale to nie wszystko.Okazało się, że dowódca garnizonu Etan, niejaki admirał Molk, szczególnie interesuje sięsztuką sadowniczą.Admirała zaciekawiło, po co honorowemu posterunkowemu narzędziaogrodnicze, więc postanowił zbadać rzecz osobiście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Poe Edgar Allan Opowiadania t.1 (SCAN dal 698)
- Collins Max Allan Z archiwum ChcATM wierzyA
- Collins Max Allan Droga do zatracenia
- Poe Edgar Allan Opowiadania t.1
- Kardec Allan Ksiega Duchow (2)
- Allan Christian B. Życie bez pieczywa (4)
- Conrad, Stella Blindflug
- Brown, Sandra Warnschuss
- Odwet
- Archer Jeffrey Imperium
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nurkowanie.opx.pl