[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chińczycy zatrzymali się.Okopywali się w śniegu, Ŝeby oddać zabójczą salwę.Murphy przecisnął się między siedzeniami do ładowni i odsunął obie pary drzwi.- Przestań strzelać i startuj, Gurt.Zajmę się tymi facetami."Bujanie" helikoptera jest ryzykowne.Polega na przestawianiu drąŜka skoku okresowego od oporu dooporu przy jednoczesnym pompowaniu drąŜkiem skoku ogólnego.MoŜe wytworzyć siłę nośną, kiedyjej brakuje, ale grozi uderzeniem wału rotora w inne części maszyny i jego uszkodzeniem lubzniszczeniem.Strata wału to strata helikoptera.Strzelanina wybuchła tak nagle, Ŝe dowódca chińskiego czołgu nie zdąŜył zebrać swoich ludzi.Teraz,kiedy miał kilka minut na przygotowania i jego Ŝołnierze byli okopani, zaczął wykrzykiwać rozkazy,Ŝeby skoncentrować ogień na celu.Gurt szarpnął drąŜkiem skoku okresowego od oporu do oporu i bell zaczął się powoli unosić.W tym samym momencie chiński dowódca wrzasnął do swoich ludzi, Ŝeby atakowali i Ŝołnierzepoderwali się do biegu.Murphy nacisnął spust i granat z szumem opuścił wyrzutnię.Kabinę wypełnił zapach spalenizny.Pocisk wylądował niecałe dwa metry przed pierwszymŜołnierzem i eksplodował.Murphy wystrzelił cały magazynek M-16, załadował następny iprzygotował się do drugiej serii.Gurt wreszcie oderwał bella od ziemi i starał się oddalić od pola walki.Kiedy byli trzydzieści metrów od Chińczyków, Murphy opróŜnił drugi magazynek i ciała nazakrwawionym śniegu zaczęły zostawać z tyłu.Szybko znów załadował M-16, odłoŜył na bok isięgnął po zdalny detonator.Materiał wybuchowy C-6 eksplodował z siłą czterech i pół ton trotylu.Odzbocza góry oderwała się lawina i przysypała Chińczyków.Pędząc dalej w dół, zsunęła się na drogę iutworzyła śnieŜno-lodową ścianę o wysokości sześciu metrów.Fala uderzeniową od której zatrzęsłasię ziemia, wywołała kilka mniejszych osunięć na przeciwległych zboczach i bariera na drodze urosłao kolejne trzy metry.Kilku Chińczyków ocalałych ze strzelaniny zginęło pod śniegiem.42Pilot gulfstreama patrzył uwaŜnie na ekran nawigacyjny.Trasa nie pozwalała na duŜy margines błędu.Samolot leciał nad wąskim korytarzem indyjskiej przestrzeni powietrznej między Bangladeszem iNepalem.Szerokość obszaru wynosiła zaledwie trzydzieści kilometrów w najwęŜszym miejscu.Terytorium w dole było przedmiotem ostrego sporu między trzema krajami.Pilot wolno przechyliłgulfstreama w szerokim skręcie w lewo.- Najgorsze za nami! - zawołał przez ramię do tylnej kabiny.Samolot był teraz nad szerszym obszarem między Nepalem i Bhutanem.- Kiedy będziemy w tybetańskiej przestrzeni powietrznej? - zapytał Cabrillo.Pilot spojrzał na ekran odbiornika GPS.- Za niecałe pięć minut.Juan Cabrillo powinien być śmiertelnie zmęczony, ale nie był.Popatrzył przez okno na górzysty terenw dole.Wschodzące słońce otaczał róŜowy i Ŝółty blask.Na wprost leŜał Tybet.Cabrillo sięgnął potelefon bezpiecznej łączności i wybrał numer.W Pekinie Hu Jintao obudził się wcześnie.Wydarzenia na placu Barkhor nie przeszły bez echa.Jintaoszybko wstał z łóŜka, umył twarz i zszedł w piŜamie na dół.- Jaka sytuacja? - zapytał bez wstępów generała.- Niepewna, panie prezydencie - odrzekł wojskowy.- Rosyjska kolumna pancerna wjeŜdŜa doMongolii.Ambasador Mongolii zapewnia nas, Ŝe to tylko wspólne ćwiczenia z Rosjanami.Ale przyszybkości, z jaką się poruszają, rosyjskie czołgi mogą za kilka godzin dotrzeć przez góry Ałtaj donaszej Kotliny Tarymskiej.- A samoloty? - zapytał Jintao.- Nasze satelity wykryły przygotowania transportowców - odparł generał.- W Rosji czeka wpogotowiu kilka dywizji spadochronowych.Ale Ŝadna maszyna jeszcze nie wystartowała.Prezydent odwrócił się do ministra spraw zagranicznych.- W tej chwili nie mamy Ŝadnych zadraŜnień z Rosjanami.Z jakiego powodu mogliby naszaatakować?- Utrzymujemy z nimi pokojowe stosunki.- Bardzo dziwne - stwierdził Jintao.- Ambasador Rosji prosi o spotkanie dziś o dziesiątej rano - powiedział minister.- Prośba przyszła wnocy kanałem priorytetowym.- Wyjaśnił, o co chodzi? - zapytał prezydent.- Nie - zaprzeczył minister.Jintao przez chwilę zastanawiał się w milczeniu.- Panie prezydencie - odezwał się generał - jest jeszcze coś.Właśnie dostaliśmy raport ze stolicyTybetu, Ŝe na jednym z głównych placów miasta zaczyna się demonstracja.- Co mówi naczelnik regionu? - zapytał Jintao.Wojskowy nie od razu odpowiedział.- Problem w tym, panie prezydencie, Ŝe nie moŜemy się z nim skontaktować.- Cholera, Gurt - zaklął Murphy.- Mało brakowało.- Jeden z pocisków trafił w przewód hydrauliczny sterowania ciągiem.Ja dostałem w lewe ramię.- Jak źle to wygląda? - zapytał szybko Murphy.- Bell doleci do celu - uspokoił go Gurt.- Choć będzie trochę emocji.- Chodziło mi o ciebie! - zagrzmiał Murphy.- Mocno oberwałeś?Gurt leciał przez gęste chmury w dół zbocza przełęczy.Maszyna nurkowała i ciała obu męŜczyznciasno przylegały do pasów bezpieczeństwa.- UwaŜaj - powiedział Gurt.- Pochylę się do przodu, a ty sprawdź.Odsunął plecy od oparcia fotela,Murphy wyciągnął się w bok, popatrzył, potem pomacał dookoła.Po sekundzie wydłubał z oparciaspłaszczony pocisk.- Przeszedł na wylot, przebił warstwę pianki i zatrzymał się na metalowej płycie - oznajmił.- Alekrwawisz.- Do tej pory nie bolało - odrzekł Gurt.- Widocznie miałem tyle adrenaliny we krwi, Ŝe niewieleczułem.- Muszę załoŜyć ci opatrunek - powiedział Murphy.- Zaczekaj chwilę.Sięgnął po swoje radio i połączył się z centralą na "Oregonie".- Wciśnij to tutaj - polecił Gunderson - ale upewnij się, czy łuski będą wylatywały przez boczne drzwi.Nie chcę, Ŝeby jakiś niewypał eksplodował mi w ładowni.Pomagający mu Ŝołnierz dungkar skinąłgłową.Dziesięć minut wcześniej wyrwali z podstawy na krańcu lotniska Gonggar szybkostrzelnedziałko przeciwlotnicze.Teraz dopasowywali je do transportowca, Ŝeby zrobić z niego prymitywnysamolot bojowy.śołnierze uwijali się, podobnie jak inna grupa na drugim końcu hangaru.GeorgeAdams popatrzył, jak Tybetańczycy tankują śmigłowiec szturmowy.Od dziesięciu minut tkwiłwewnątrz i próbował zapoznać się z przyrządami sterowniczymi i systemami uzbrojenia.W końcuuznał, Ŝe chyba będzie potrafił tym latać.Obsługa uzbrojenia wydawała się trudniejsza.Podszedł Gunderson.- Witamy w siłach powietrznych dungkar.Kiedy nadlecimy, wszystko rozwalimy.Adams uśmiechnąłsię.- Jak wam idzie?- Sam nie wiem - wyznał Gunderson.- Mamy z tyłu działko wzmocnione tyloma deskami, Ŝewystarczyłoby na zbudowanie stodoły.Jeśli po pierwszym odpaleniu tamta maszyna nie poleci wsteczzamiast naprzód, powinno być okay.A co u ciebie?- Mój chiński trochę zardzewiał - odrzekł Adams.- Mniej więcej tak, jak statek na dnie morza.Alechyba poradzę sobie z pilotowaniem tej bestii.Gunderson skinął głową.- Zawrzyjmy układ, stary.- Jaki? - zapytał Adams.- śe kiedy tam dolecimy - odparł Gunderson - nie zestrzelimy się nawzajem.Odwrócił się i ruszył z powrotem do transportowca.- Powodzenia - rzucił przez ramię.- Nawzajem - odpowiedział Adams.W tym momencie drzwi hangaru zaczęły się unosić i do środka dostał się blask słońca i zimnepowietrze.Minutę później śmigłowiec szturmowy wytoczono na płytę.Potem ciągnik doczepiono dotransportowca, Ŝeby zaholować samolot na pas startowy.Plac Barkhor zapełniał się szybkoTybetańczykami.Prymitywny system podawania sobie wiadomości z ust do ust, uŜywany w czasiekryzysu, działał bez przerwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl