[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Meksyk nie jest krajem, którym moŜnarządzić w oparciu o rojenia jakiegoś Don Kiszota.Musi tu chodzić o coś zupełnie innego.Nichols czynił najróŜnorodniejsze domysły.Widział w Topiltzinie karykaturę, komiksowegołotra.Weszła sekretarka i połoŜyła na jego biurku teczkę.- Raport z CIA, o który pan prosił.i jest telefon do pana na trójce.- Kto dzwoni?- James Gerhart - odparła.- Szef Bezpieczeństwa Białego Domu - rzekł Nichols do siebie.- Mówił, czego chce?- Tylko tyle, Ŝe to pilne.Zaciekawiło to Nicholsa.Przycisnął trzeci guzik.- Tu Dale Nichols.- Jim Gerhart z.- Tak, wiem - przerwał mu Nichols.- O co chodzi?- Niech pan przyjedzie do Wydziału Patologii na Uniwersytet George’a Waszyngtona.- Do szpitala uniwersyteckiego?- Tak jest.- Po jakie licho?- Wolałbym nie mówić za duŜo przez telefon.- Jestem ogromnie zajęty, Gerhart.Musi się pan wypowiedzieć jaśniej.W słuchawce zapanowała chwilowa cisza.- Jest to sprawa dotycząca pana i prezydenta.Więcej nie mogę powiedzieć.- Nawet z grubsza?Gerhart zignorował to pytanie.- Jeden z moich ludzi czeka przed biurem.Zawiezie pana do laboratorium.Spotkamsię z panem w poczekalni.- Proszę posłuchać, Gerhart.- Tyle tylko zdołał powiedzieć, zanim usłyszał, Ŝepołączenie zostało przerwane.MŜawka przeszła w deszcz, co znalazło odzwierciedlenie w ponurym nastrojuNicholsa idącego od głównego wejścia szpitala uniwersyteckiego do laboratorium patologii.Nie cierpiał zapachu eteru, który przesycał sale szpitalne.Zgodnie z obietnicą Gerhart czekał tam na niego.Obaj męŜczyźni znali się z widzeniai nazwiska, ale nigdy dotąd nie rozmawiali ze sobą.Gerhart wstał, lecz nie wyciągnął ręki napowitanie.- Dziękuję za przybycie - powiedział oficjalnym tonem.- Po co pan mnie tutaj wezwał? - spytał Nichols bez wstępów.- Celem dokonania identyfikacji.Nicholsa opanowało nagle złe przeczucie.- O kogo chodzi?- Wolałbym, Ŝeby pan mi to powiedział.- Dostaję mdłości na widok trupów.- To nie jest ściśle mówiąc trup, ale niech pan lepiej się trzyma.Nichols wzruszył ramionami.- Dobra, kończmy z tym.Gerhart otworzył jakieś drzwi i poprowadził go długim korytarzem do pomieszczeniao ścianach i podłodze wyłoŜonych duŜymi białymi płytkami.Podłoga była nieco wklęsła, zkratką ścieku pośrodku.W pokoju stał jeden jedyny stół z nierdzewnej stali.Biała,nieprzezroczysta płachta plastikowa okrywała coś, co wystawało zaledwie dwa centymetryponad blat stołu.Nichols popatrzył na Gerharta w oszołomieniu.- Co ja mam zidentyfikować?Gerhart bez słowa uniósł płachtę i rzucił na podłogę.Nichols nierozumiejąco wytrzeszczył oczy na rzecz leŜącą na stole.Początkowosądził, Ŝe jest to papierowa sylwetka męŜczyzny.Potem zadrŜał, kiedy straszliwa prawdadotarła do jego świadomości.Schylił się nad ściekiem w podłodze i zwymiotował.Gerhart wyszedł z pomieszczenia i szybko wrócił ze składanym krzesłem iręcznikiem.Podprowadził Nicholsa do krzesła i podał mu ręcznik.- Proszę - rzekł bez współczucia.- Niech się pan wytrze.Nichols przesiedział prawie dwie minuty z przyciśniętym do twarzy ręcznikiem,usiłując stłumić skurcze Ŝołądka.Wreszcie opanował się na tyle, by móc spojrzeć na Gerhartai wyjąkać:- BoŜe wielki.to tylko.- Skóra - dokończył za niego Gerhart.- Zdarta z człowieka.Nichols zmusił się, aby raz jeszcze spojrzeć na przeraŜającą rzecz rozciągniętą nastole.Wyglądała jak balon ze spuszczonym powietrzem.Tylko tak potrafił ją określić.Odtyłu głowy aŜ do kostek nóg zrobiono nacięcie i zdarto skórę jak futro ze zwierzęcia.Na piersibyło długie pionowe rozcięcie, które z grubsza sfastrygowano.Oczu brakowało, ale skórabyła cała, włącznie z zeschniętymi dłońmi i stopami.- Wie pan, kto to moŜe być? - spytał cicho Gerhart.Nichols przyjrzał się, leczgroteskowe, zniekształcone rysy twarzy uniemoŜliwiały rozpoznanie.Tylko włosy wydawałysię jakby znajome.Nagle doznał olśnienia.- Guy Rivas - wymamrotał.Gerhart nic na to nie rzekł.Wziął Nicholsa pod ramię i wyprowadził do sąsiedniegopokoju, w którym stały wygodne fotele i ekspres do kawy.Napełnił filiŜankę i podałNicholsowi.- Proszę to wypić.Za chwilę wrócę.Nichols siedział jak w koszmarze, wstrząśnięty tym, co zobaczył w sąsiednimpomieszczeniu.Nie mógł się pogodzić ze straszliwąśmiercią Rivasa.Wrócił Gerhart z aktówką.PołoŜył ją na niskim stoliku.- Oto, co przyniesiono do biura odbioru poczty.Była w tym mocno zwinięta skórazdarta z ciała.Myślałem początkowo, Ŝe to sprawka jakiegoś wariata.Potem dokładniezbadałem aktówkę i znalazłem miniaturowy magnetofon ukryty pod wewnętrzną wykładziną.- Przesłuchał pan taśmę?- DuŜo mi to dało! Brzmi jak rozmowa prowadzona jakimś szyfrem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl