[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiktoria głośno pociągała noskiem.Na twarzy ciotki Małgorzaty znać było udrękę.„Nie taki diabeł straszny, jak go malują” - wypisała kredą na tablicy.Jak gdyby posłuszny niejasnej uwadze scenicznej, zaszczekał pies.- Nie zapytał nawet, jak się nazywamy - powiedział z mglistym zdumieniem Jonatan.- Zna wasze imiona - zauważył łagodnie Finn.- Nie powinieneś już iść? - zapytała Melania.- Najpierw muszę się chyba umyć, nie? I ogolić.- Jess traszny! - wydyszala Wiktoria, dokonując błyskawicznej oceny wuja Filipa.Głoski, które nie dawno opanowała, zniknęły bez śladu pod wpływem stresu.Zafrasowana ciotka Małgorzata zamaszyście wzięła dziewczynkę na ręce i przytuliła do siebie.- Wiktoria nie przywykła do krzyków - wyjaśniła Melania.- To będzie się musiała przyzwyczaić - odpowie dział Finn, drapiąc się pod pachą.Tego dnia po zmyciu naczyń Melania miała zostać z ciotką w sklepie, żeby nauczyć się cen i zapamiętać, gdzie się trzyma zabawki.Wuj pozwolił im zabrać Wiktorię, która mogła bawić się w sklepie sama.Swojski, rodzinny plan.Pozostawiony samemu sobie Jonatan zapytał, czy może odejść od stołu i popracować trochę nad modelem.Uzyskał pozwolenie.- Jonatan jest bardzo uzdolniony manualnie - powiedziała Melania.- Wuj się ucieszy - odparł Finn, kręcąc się po kuchni w oczekiwaniu na gorącą wodę do golenia.- Może wystruga z naszą pomocą parę marionetek.- Szkoła.- powiedziała słabym głosem Melania, wycierając do sucha widelec.- Ach, rok szkolny zaczął się tak dawno, że nie warto wracać teraz do szkoły - zauważył Finn.Palący przy stole Francie roześmiał się śmiechem przypominającym zgrzytanie młynka do kawy, a ciotka Małgorzata, z rękami po łokcie w pianie, odwróciła się do niego ostrzegawczo, przykładając palec do ust.- Jego wielmożność tego nie usłyszy - odezwał się Finn, obejmując siostrę w pasie.- Nie pękaj.Ciotka wsparła się na jego ramieniu, a Finn pocałował ją w szyję, tam gdzie opadały bez życia rude włosy.Melania poczuła się jak intruz.Usiłowała odizolować się od ich intymności, starannie odkładając widelce do szuflady, w której spoczywały pozostałe sztućce.Potem wytarła i pochowała także noże i łyżki.Wydawało się jej, że jest nakręconą, nauczoną porządku lalką, klekoczącą mechanicznie przy każdym zaprogramowanym ruchu.Jak gdyby wuj Filip uczynił już z niej zabawkę.Została po zbawiona własnej woli.Na dworze trwał londyński poranek i nijaka pogoda, okrutnie monotonna, bez słońca ani deszczu - takie chłodne nic.Melania pomyślała, że i w jej duszy panuje podobny klimat.Nie będzie już żadnych skrajności, nigdy.Nie lękajcie się spiekoty słońca, i tak dalej.Znalazła się w czyśćcu i pozostanie w nim przez resztę życia, o ile można nazwać życiem coś, co będzie się nudno ciągnęło bez większych radości i straszliwej rozpaczy, bo Melania nie miała już siły ich znosić.A skończyła zaledwie piętnaście lat.Było to przerażające uczucie.Kiedy chowała sztućce, użalając się nad sobą, zauważyła, że jest jej lżej, jeśli dramatyzuje, a nawet melodramatyzuje swoje problemy.Na przykład łatwiej było stawić czoło postaci wuja Filipa, kiedy wyobrażała sobie, że jest on bohaterem filmu granym, powiedzmy, przez Orsona Wellesa.Melania siedzi w kinie i ogląda film.Wkrótce podejdzie dziewczyna w białym fartuchu, sprzedająca lody, solone orzeszki i prażoną kukurydzę.Ale smakiem miesiąca był smak nijakości.Melania usiłowała nie patrzeć na demonstrację swobodnie odwzajemnianych uczuć, łączących Finna, Franciego i niemą kobietę.Ubiegłego wieczoru ta trójka zebrała się razem, jak gdyby była to najzwyklejsza rzecz na świecie.Utworzyli nowe trzygłowe zwierzę, które z łatwością rozmawiało samo ze sobą za pomocą dłoni Franciego, ust i palców ciotki Małgorzaty oraz stóp Finna.A Melania podpatrywała ich przez dziurkę od klucza i nigdy nie miała zbliżyć się do nich bardziej niż na odległość tych drzwi, za którymi mieszkali.Oglądając film, jest się podglądaczem, żyje się cudzym życiem.Rodzina Jowle’ów stanowiła jedność.Byli ciepli jak wełna i Melanię trawiła gorzka zazdrość.„Rozgość się, czuj się jak w domu”.Jakim cudem? Odosobnienie Melanii rozpękło się na kawałki.Nagle zapragnęła ponad wszystko wtargnąć do ich amatorskiego, domowego filmu.Ale czy naprawdę chciałaby zostać członkiem tej rodziny? Przez chwilę odczuwała bolesną tęsknotę - a potem, równie nieoczekiwanie, zbuntowała się przeciwko tamtym trojgu.Byli brudni i plebejscy.Nie cierpiała słowa „plebejski”, to tylko plebejusze nazywają innych plebejuszami - tego nauczyła ją matka.Ale to określenie pasowało do Jowle’ów.Nie widziałam w tym domu ani jednej książki, dosłownie ani jednej, pomyślała.Albo na przykład te sosy.Jak w knajpie dla kierowców.Albo weźmy Franciego, który ochlapał się owsianką, a (teraz) w skupieniu dłubie w zębach wypaloną zapałką.Albo wyplamiony podkoszulek i jeszcze paskudniejszą piżamę Finna.Jedyne obrazy, jakie tu widziała, to ta sentymentalna, staroświecka grafika, wisząca w jej pokoju, i namalowany przez Finna psi portret.Wyglądał, jak gdyby namalowało go dziecko, które potem powiesiło obraz nad kominkiem, żeby się popisać.No i herbata, herbata, ciągle ta herbata, do każdego posiłku, właśnie teraz, kiedy Melania zaczęła już doceniać subtelny smak kawy.I dziury w pończochach ciotki Małgorzaty.Brak papieru toaletowego.Wszystko to było w sumie obrzydliwe.Ci ludzie żyli jak świnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl