[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli mówi, że zamierza skończyć to, co zaczął, radziłabym mu uwierzyć.W takim razie może powinienem dać mu słuszny powód - mruknął.- Może należałoby dokończyć to, co zaczęliśmy ostatniej nocy na tarasie.Catherine aż dech zaparło i niepewnym krokiem wycofała się tak daleko, że nie mógł jej dosięgnąć.W tym momencie z gospody wypadła bardzo niska, bardzo tęga niewiasta z bardzo czerwonym nosem i ukłoniła się niezręcznie.- Jaśnie pani, najmocniej przepraszam za ten bałagan wszędzie.Nie spodziewaliśmy się, że Jego Lordowska Mość przywiezie ze sobą damę.Pędem zmienię pościel w pani pokoju.- Pani Grundy, jaśnie pani byłaby również bardzo rada, gdyby się mogła wykąpać.- Uśmiech Montgomery’ego wprost ociekał czarem, jak wąż śluzem.- Czy to możliwe?- A juści.Mogę posłać balię na górę.- Wyśmienicie.Ręka w czarnej rękawiczce delikatnie pchnęła Catherine i dziewczyna skierowała się w stronę schodów.Poręcz stanowiła wystrzępiona lina.Ujęła ją ostrożnie, uważnie stawiając stopy na skrzypiących i obluzowanych schodkach.Deirdre, która obserwowała wymianę zdań pomiędzy swoją panią a rzekomym nowym panem, szła za Catherine zachowując stosowną odległość.Pobielałymi palcami kurczowo trzymała walizę zawierającą wszystkie rzeczy osobiste swej pani oraz jej biżuterię.Na piętrze, jak odkryła Catherine, wydzielono cztery małe pokoje, o wiele mniejsze niż garderoba w Rosewood Hali.Spodziewając się najgorszego, zebrała się na odwagę i weszła do pokoju.Z wyraźną ulgą stwierdziła, że maleńka sypialnia jest zaskakująco czysta.Ściany pokryte były drewnem, nie płótnem, i pobielone; łóżko było stare, ale solidne, z baldachimem, który miał najwyżej dziesięć lat.Z mebli znajdował się tam jeszcze tylko maleńki nocny stolik o wrzecionowatych nogach i stołek.Brakowało dywanika, który pokryłby gołe deski podłogi, i firanek w wysokim, kwadratowym oknie.- Duchem przyślę balię na górę - rzekła pani Grundy, wykonując kolejny koślawy ukłon.- Proszę.niech się pani nie fatyguje - mruknęła Catherine.Po chwyciła ostrzegawcze spojrzenie Montgomery’ego i dodała: - Jestem zbyt zmęczona, żeby dziś wieczorem zawracać sobie głowę kąpielą.Zwyczajne mycie w zupełności wystarczy, A juści, pojmuję, co jaśnie pani ma na myśli.Mniejsza z tym.Przyślę pani trochę gorącego rosołu i paszteciki z baraniną do napełnie nia brzucha.Catherine uśmiechnęła się z przymusem.- Wyśmienicie.Ściągnęła rękawiczki i rzuciła je na wypłowiałą narzutę, jak przez mgłę uświadamiając sobie, iż właścicielka zajazdu przeprosiwszy, wyszła i popędziła schodami w dół.Catherine oparła czoło o słupek baldachimu, nagle czując ogromne znużenie.- To nie było takie trudne, prawda? - spytał Montgomery.-1 musi pani przyznać, że pokój jest całkiem czysty.Catherine wyprostowała się i stanęła naprzeciw niego.- Przyznam - odparła cicho - że wolałabym nie musieć oglądać pańskiej twarzy do rana.Po krótkiej chwili wahania mężczyzna roześmiał się ochryple, aż Catherine zjeżyły się delikatne włoski na karku.- Z największą przyjemnością spełnię pani prośbę.Skłonił się teatralnym gestem, aż zawirowała czarna peleryna, i odszedł, a Catherine zamarła w bezruchu, wpatruj ąc się w zamknięte drzwi.Słyszała odgłos stukających o podłogę butów i w myśli przeklinała każdy jego krok, wbrew rozsądkowi mając nadzieję, że któraś z desek pęknie, a on zleci w dół i skręca sobie kark.Jednak kroki zatrzymały się przed drzwiami do pokoju obok.Chwilę później Montgomery wszedł do środka, po czym rozległo się szuranie krzeseł i przytłumione odgłosy powitania.Deirdre, widząc znużenie swej pani, odłożyła walizę i pospieszyła sprawdzić, czy w popękanym dzbanie stojącym na nocnym stoliku jest woda.- Och, panno Catherine, jakże bym chciała, żeby.- Po cholerę ją tutaj przywiozłeś?Niespodziewany wybuch gniewu zaskoczył zarówno Catherine, jak i Deirdre.Obie jak na komendę wlepiły wzrok w ścianę dzielącąpokoje.Zamarły wstrzymując oddech, ale po ostrej reprymendzie Montgome-ry’ego kolejne zdania zostały wypowiedziane spokojniejszym tonem.Catherine pierwsza zauważyła smużkę światła sączącego się przez dziu-rę po sęku w desce przepierzenia - i w odruchu ciekawości podeszła na palcach do ściany, przyciskając do otworu rozszerzone ze zdumienia oko.- Panno Catherine! - szepnęła zaszokowana Deirdre.- Cicho.Chcę tylko wiedzieć, z kim rozmawia.Poza Montgomerym dostrzegła w pokoju jeszcze dwóch mężczyzn.Jeden z nich był średniego wzrostu, długonogi i chudy, jakby czasami nie dojadał.Jego policzki pokrywał bardzo rzadki, niechlujny zarost, co sprawiało, że wyglądał na nieco starszego od Catherine.Drugi mężczyzna, plecami do przepierzenia, w zamyśleniu przemierzał pokój, a dotarłszy do przeciwległej ściany, odwrócił się, dzięki czemu Catherine mogła spojrzeć na jego twarz.Wzrostem niemal dorównywał Montgo-mery’emu, ale był szczupły i poruszał się z gracją.Miał posępny, zadumany wyraz twarzy, który nadawał mu wygląd poety lub filozofa.Obaj nieznajomi odziani byli w niewyszukany sposób - w luźne koszule z samodziału, skórzane kaftany i gładkie spodnie.- Pojutrze nie będzie z nią problemu - mówił właśnie Montgome - ry, który odsunął się od drzwi i stanął bezpośrednio na linii wzroku Ca therine.Filozof pochylił się do światła i badawczo przyjrzał się świeżej ranie na skroni Montgomery’ego.- Jej mąż ci to zrobił?- To znaczy.trochę się przeliczyłem.Nie ma się czym przejmo wać.Powinniśmy się raczej zająć plotkami, które słyszeliśmy w Londy nie.Były prawdziwe.Pułkownik powiedział, że przygotowuje się, by przenieść kilka pułków na północ; spodziewają się rozkazu wymarszu przed końcem miesiąca.- Więc coś podejrzewają? Montgomery ponuro skinął głową.- Wiedzą, że nasz przyjaciel opuścił Normandię, i ani przez chwilę nie wierzyli, że wrócił do Rzymu.Niektórzy są nawet przekonani, że wraz z armią przekroczył już kanał La Manche.- Pułkownik ci o tym powiedział?Montgomery zdjął trój graniasty kapelusz i wraz z opończą rzucił go na łóżko.- Spotykanie się z nim w Derby było dość ryzykowne, ale raporty, które przekazał, miały zbyt wielkie znaczenie, aby się zdawać na zawo dowych kurierów.Niepokoi się - i ma po temu słuszne powody - że armia angielska diabelnie dużo wie o naszych sprawach.O wiele za dużo, aby informacje pochodziły tylko od ich ludzi.- Informacje przeciekają w obie strony - rzekł cicho filozof.- Zaiste, a z pułkownikiem nie ma co gadać, bo sam jest Sasse - nach*[* Sassenach w szkockiej angielszczyźnie oznacza pogardliwą nazwę Anglika (przyp.tłum.).] - zauważył młodszy mężczyzna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl