[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Witaj, Angusie.Lekko skłonił głowę.- Witaj, mamo.- Majorze.Worsham uniósł brwi.- Madam.- Skoro już wiemy, kim jest każde z nas, może zechcielibyście panowie mi wyjaśnić, dlaczego przybyliście dobijać się do moich drzwi, zanim będzie po temu odpowiednia pora.Lady Anne jeszcze nie wstała, a ja nawet nie zdążyłam zasznurować gorsetu dość ciasno.Ufam, że nie przybył pan szukać znowu swych kul, majorze, bo my, MacKintoshowie, sami akurat odczuwamy ich brak.To powitanie narzuciło rozmowie aż nadto szczery ton i Worsham zareagował złośliwym uśmieszkiem.- Błagam panią o wybaczenie wczesnej godziny, ale kiedy kapitan MacKintosh wspomniał, że wyrusza do pani, pomyślałem, że mógłbym mu towarzyszyć i oszczędzić nam obojgu przyszłych kłopotów.- No cóż, przybył pan za późno na śniadanie i za wcześnie na obiad.- Mam nadzieję, że to pani nie sprawia kłopotu.- Istotnie, bo i tak bym pana nie zaprosiła.Jeśli przyjechałeś, żeby zabrać Anne do domu, ty także fatygowałeś się niepotrzebnie - oznajmiła Angusowi.- Postanowiła zostać u mnie na parę dni.- Parę dni? Czy jest chora?- Jest zdrowa jak koń pociągowy.Od kiedy to nie wolno jej odwiedzać teściowej, kiedy jej przyjdzie ochota?- Oczywiście, że jej wolno, ale.- A więc powiem jej, że nie masz nic przeciwko temu.Trzyma u mnie trochę garderoby, więc nie trzeba posyłać po jej ubrania ani podręczne przybory.Czy chciałbyś przekazać mi dla niej jakąś wiadomość?- Szczerze mówiąc wolelibyśmy porozmawiać z nią osobiście, jako że mam sprawę właśnie do lady Anne - rzekł Worsham.- A jakaż to może być sprawa, majorze?- Zwykła błahostka.Nie zajmiemy jej zbyt wiele czasu.Biust lady Drummuir zafalował gwałtownie, ale jej zamierzoną ripostę powstrzymał spokojny głos dobiegający od drzwi.- Wszystko w porządku.Jestem do dyspozycji.Obaj mężczyźni odwrócili się ku wchodzącej do salonu Anne.Rzucało się natychmiast w oczy, że nie poświęciła wiele uwagi gorsetowi i włosom, które rozpuszczone, opadały miękkimi, rudymi falami na ramiona.Zadość skromności czynił luźny domowy strój z białego muślinu z falbankami z delikatnej koronki, obramowującymi wycięcie przy szyi i opadającymi spod mankietów.Gdy szła, spod obrębka wysuwało się więcej koronek, które szeleściły delikatnie, ocierając się o dywan.Zatrzymała się przed jednym z wysokich okien z kwadratowymi szybkami.Jasne promienie światła za jej plecami, otaczające blaskiem połyskujący biały muślin i ognistorude włosy, stwarzały efekt, pod wpływem którego obaj mężczyźni znieruchomieli.Wyrachowany sposób na rozproszenie ich uwagi okazał się skuteczny, bo szczęka Angusa złagodniała i mimo że starał się zapanować nad sobą, strumień ciepła wpełznął mu na szyję i przyciemnił cerę.Worsham zareagował bardziej prymitywnie.Zmrużył blade oczy i kropelka śliny zalśniła mu w kąciku ust.- Chciał pan ze mną mówić, majorze?Niedbały, pozbawiony wszelkiej uprzejmości ton, jakim Anne wypowiedziała te słowa sprawił, że major przeniósł szybko wzrok na jej twarz.- Mam nadzieję, że nie odczuwa pani zbyt boleśnie skutków minionego wieczoru.Słyszałem, że skaleczyła się pani w dłoń.Uniosła dłoń i obróciła jaku niemu, pokazując bandaż.- To nic takiego.Drobny wypadek, którego przyczyną była moja niezręczność.- Lady Forbes była wszakże niepocieszona i prosiła, bym przekazał pani wyrazy żalu z powodu tego niefortunnego incydentu.- Jestem pewna, że nie zmrużyła oka ze zmartwienia.Jednakże nie było żadnego incydentu, majorze.Po prostu szkło pękło.Przypadkiem właśnie wtedy, gdy trzymałam je w ręku.- Ach tak.Ale ma pani słuszność: dziś rano w Culloden House niepokój wywołały inne, poważniejsze przyczyny.Wygląda na to, że ktoś pozwolił sobie na pewną niemiłą psotę.- Jak to? Jaką psotę?- Jeden z gości wspomniał, że ostatniej nocy, krótko po dwunastej, widział panią w sąsiedztwie biblioteki lorda przewodniczącego - powiedział major, wstrzymawszy się od bezpośredniej odpowiedzi na pytanie.- Czy to prawda?Anne zacisnęła wargi, jakby w zakłopotaniu.Po chwili jej czoło się wygładziło i skinęła głową.- Tak, zdaje mi się, że mogłam tam być, choć nie przysięgnę, o jakiej dokładnie porze.Obawiam się, że za dużo wypiłam przy kolacji, i trochę źle się poczułam.Szukałam jakiegoś cichego pustego korytarza, bo myślałam, że pomoże mi, jak trochę sobie pochodzę.Niestety, to tylko przyprawiło mnie o lekki zawrót głowy i.- uniosła zabandażowaną dłoń - zdarzył się ten wypadek.- Czy przypadkiem nie zauważyła pani kogoś w którymś z korytarzy, kiedy próbowała pani.spacerując.uporać się z chwilową niedyspozycją?- Nie, nie przypominam sobie.Ale zaraz.Tak, istotnie.Widziałam młodą parę wychodzącą z jednego z pokojów - niestety, nie znam budynku dość dobrze, by określić, z którego - ale oni wydawali się równie zaskoczeni, że się na mnie natknęli, jak i ja ich widokiem.Jestem pewna, że też szukali paru chwil na osobności, z dala od gwaru sali balowej.Worsham lekko skinął głową na znak zgody.- To właśnie major Bosworth doniósł mi, że widział panią w pobliżu biblioteki.Jednakże nie wspomniał o tym, że nie był sam.- Wcale się nie dziwię - powiedziała Anne spokojnie.- Wątpię, czy lord Ian MacLeod byłby ucieszony, gdyby usłyszał, że jego córka spędza czas sam na sam z angielskim oficerem.Nie mówiąc już o jej narzeczonym.Blade niebieskie oczy zwęziły się znowu.- To natomiast, że zamężna dama szuka kontaktu z osobnikiem z jej własnego kręgu, nie budziłoby w nikim zbyt silnych emocji?Anne wytrzymała jego spojrzenie, nie mrugnąwszy nawet okiem.- Jestem pewna, że to by zależało od tego, kim byłby ten osobnik, a także od natury ich kontaktów.- Interesujące sformułowanie, lady Anne.Proszę mi wybaczyć zuchwałość tego pytania, ale jaka jest natura pani kontaktów z Johnem MacGillivrayem?Reakcja Anne była zupełnie odruchowa, gdy bezwiednie zerknęła na twarz męża.Nie było to nawet mrugnięcie towarzyszące przelotnemu rumieńcowi, ale podziałało na Worshama jak zapach świeżej krwi na jastrzębia.- Z MacGillivrayem?- Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Cook An Ill Fate Marshalling
- Antologia SF Swiaty honor
- Antologia SF Nie tylko Honor
- Canham Marsha W jaskini lwa
- Canham Marsha Jak blyskawica
- Bialczynski Czeslaw Proba inwazji
- Connolly, Michael Trunk Music
- Jrr Tolkien Wyprawa (2 z 2) (7)
- r12 04 (11)
- William Tenn Ludzki Punkt Widzenia (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tomekjaroslaw.htw.pl