[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Poprosił mnie, bym cię śledziła.Poprosił markiza, którego zawsze uważał za winnego śmierci swych rodziców, by zabrał go do lady Tilpot, bo chciał się osobiście przekonać, jakie niebezpieczeństwo ci grozi.Czy możesz sobie wyobrazić, jak trudno mu było wystąpić z taką prośbą? A jednak to zrobił.Co więcej może zrobić?Zrobił więcej! - zdała sobie sprawę Helena, wpatrując się w swe splecione dłonie.Zrobił dla niej wszystko.Wszystko! Przecież jest tutaj, staczając pojedynki, na których mu zupełnie nie zależy, tylko dlatego, że go o to poprosiła.A ona? Była zbyt głupia, by to dostrzec, ponieważ wierzyła, że żaden mężczyzna tak idealny, tak przystojny nie może mieć uczciwego i wiernego serca.Ponieważ chciała, by on jej ufał, choć sama nigdy mu nie zaufała.Tak bardzo się myliła.Zasługuje na to, by go stracić!Dobry Boże, nie może do tego dopuścić.- Muszę go znaleźć.Pani Winebarger się uśmiechnęła.- Tak.Mała, brudna dłoń nagle szarpnęła Helenę za rękaw.Spojrzała na umorusaną, uśmiechniętą twarz ośmioletniego chłopca.- Jeden pan powiedział, żebym znalazł najładniejszą blond damę i to będzie panna Helena Nash.Zgadza się? To pani?- Tak - powiedziała Helena w roztargnieniu.Musi napisać list.Nie, musi natychmiast poszukać Rama.Gdy tylko turniej się skończy.- To proszę.- Chłopiec wetknął jej w dłoń różę.Piękną żółtą różę.Zerwała się na nogi i zakręciła w miejscu, szukając wzrokiem w tłumie.- Gdzie on jest?- Powiedział, że ma go pani spotkać za amfiteatrem, w alejce przy staj niach.Teraz.- Ale.- Spojrzała na panią Winebarger.Pruska dama skinęła głową.- Ja się zajmę lady Tilpot.Idź.Helena przepychała się przez gęsty tłum widzów, zbiegając po szerokich schodach do głównego poziomu, ale tam tłok zakorkował frontowe foyer.Obeszła foyer wkoło, pchnęła drzwi dla służby i znalazła się w kuchni otoczona przez zdumioną służbę, brodząc po kostki w obierkach i kurzym pierzu.- Muszę się dostać w alejkę przy stajniach.Którędy najbliżej? - zapytała.Jedna z dziewczyn, mieszająca w garnku, odłożyła łyżkę i wskazała tylne drzwi.- Dziękuję - sapnęła Helena.Musi zobaczyć Rama.Musi mu powiedzieć, że go kocha, że była ślepą, zarozumiałą kobietą.A potem błagać go, by jej wybaczył.Wypadła przez wskazane drzwi i zgodnie ze słowami dziewczyny znalazła się w szybko ciemniejącej alejce.Mury amfiteatru oddzielał od sąsiednich budynków wąski zaułek, który kończył się niedaleko na podwórzu stajni.- Ram?! - zawołała.- Ram!Jakaś postać weszła w obszar przyćmionego światła padającego z wysokich okien powyżej.Rozbłysło na złotowłosej czuprynie.- Koniec z Ramem, moja kochana - powiedział Forrester DeMarc.- Już na zawsze.27.Forte: dolna, najmocniejsza z trzech części klingiTen diabeł tu jest.Widział mnie.Jeśli mamy się spotkać, to tylko w stajniach za amfiteatrem za godzinę.Nie zostanę dłużej.Przynieś pieniądze.Arnoux Ram zaklął szpetnie i zgniótł list w dłoni.Za godzinę? Wtedy będzie toczył pojedynek, najprawdopodobniej z tym piekielne dobrym Włochem Vet-torim.Ale jak może odwrócić się plecami do Kita, do Douglasa? Zacisnął zęby w rozpaczy, rozdarty przez po trzykroć przeklęty wybór stojący przed nim.Helena czy przeszłość? Helena, której obraz palił jego serce jak kwas, czy towarzysze młodości, jego bracia?- Panie Munro?Ram się obrócił.Brudny ulicznik stał w drzwiach małej izby przeznaczonej dla zawodników.- Czego chcesz, synku?- Dali mi wiadomość dla pana - odparł chłopiec.- Tak? Twarz lorda Figburta ukazała się nagle za chłopcem.- Ach.Tutaj pan jest!Ram popatrzył niecierpliwie na młodzieńca, wpychając list do kieszeni.Figburt uprawiał egzaltowaną odmianę kultu bohatera, a on nie chciał, by robiono z niego bożyszcze.- Proszę bliżej, Figburt - mruknął z sarkazmem.- Czy jeszcze ktoś cho wa się w holu? Może by zaprosić ich wszystkich? Najzwyczajniej urządzić przyjęcie?Figburt zaczerwienił się, ale wszedł.- To tylko ja, panie Mun.hm, milordzie.Myślałem, że może potrzebuje pan kogoś do przewinięcia rękojeści pana szpady.- Nie, dziękuję - odparł Ram i zwrócił się do chłopca.- Teraz ty, młodzieńcze.Co to za wiadomość?- Ma się pan spotkać zaraz w alejce za amfiteatrem.Nastrój od razu mu się poprawił.Jeśli spotka się z Arnoux teraz, zdąży stoczyć finałowy pojedynek.Sięgnął po surdut.- Z kim mam się spotkać?- Z ładną blond damą.Ram zakręcił się w miejscu.- Panną Nash?Twarz chłopca się rozjaśniła.- Aha.Z panną Nash.Miło na taką popatrzeć, co nie?Ram nie słuchał.Już odsunął od siebie chłopca i Figburta i znikał w zewnętrznym holu.Lord Figburt i ulicznik popatrzyli po sobie i jednocześnie wzruszyli ramionami.- Kobiety to istne utrapienie - oznajmił chłopak z jawnym niesmakiem.- Żeby tylko uważał na czas, bo to nigdy nie wiadomo.- Jak to? - spytał Figburt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl