[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A co u pana?— Wszystko gotowe — odparł Shears, wyciągając się na ziemi z westchnieniem ulgi.Obawiał się, że plany Japończyków w ostatniej chwili mogły ulec zmianie.Warden także żył w strachu od poprzedniego wieczora.Wiedział, że akcja musi być przygotowana w nocy, i spędził całe godziny nasłuchując jak ślepiec najlżejszych szmerów dobiegających znad rzeki Kwai, myśląc o towarzyszach, którzy pracowali w wodzie, tuż pod nim, obliczając w nieskończoność szansę powodzenia i próbując przewidzieć wszystkie przypadki, które mogłyby je udaremnić.Nie usłyszał nic podejrzanego.Zgodnie z programem Shears miał się z nim połączyć o świcie.Teraz było już po dziesiątej.— Cieszę się, że wreszcie pana widzę.Czekałem na pana niecierpliwie.— Ta robota zabrała nam całą noc.Warden przyjrzał mu się uważniej i spostrzegł, że Shears był wyczerpany.Jego ubranie, jeszcze wilgotne, parowało w słońcu.Zapadła twarz, głęboko podkrążone ze zmęczenia oczy, broda nie golona od wielu dni, wszystko to czyniło go niepodobnym do człowieka.Warden podał mu kubek alkoholu i zauważył, jak niezgrabnie Shears go pochwycił.Ręce miał popękane i pokryte ranami.Wyblakła skóra była pomarszczona, miejscami zdarta.Z trudem poruszał palcami.Warden podał mu przygotowaną koszulę i szorty.I czekał.— Czy jest pan całkiem pewien, że nic się nie przygotowuje na dzisiaj? — nastawał Shears.— Zupełnie.Jeszcze dziś rano odebrałem meldunek.Shears pociągnął łyk i ostrożnie zaczął się masować.— Przykra praca — powiedział krzywiąc się.— Zdaje mi się, że do końca życia będę pamiętał tę lodowatą rzekę Ale wszystko poszło dobrze.— A dzieciak? — zapytał Warden.— Dzieciak jest nadzwyczajny.Nie osłabł ani na chwilę.Harował więcej ode mnie i nie jest zmęczony.Stoi na swoim posterunku na prawym brzegu.Uparł się, żeby tam zostać już tej nocy i nie ruszać się stamtąd aż do nadejścia pociągu.— A jeśli go odkryją?— Jest dobrze schowany.Istnieje ryzyko, ale należało je podjąć.Trzeba teraz unikać pętania się w pobliżu mostu.Ponadto pociąg może nadejść wcześniej.Jestem pewien, że on nie będzie dziś spał.Jest młody i silny.Siedzi w gąszczu, do którego można dojść tylko od strony rzeki, a brzeg jest wysoki.Można stąd zobaczyć to miejsce.On widzi poprzez liście tylko jedną rzecz: most.A zresztą usłyszy, jak pociąg będzie nadchodził.— Był pan tam?— Byłem razem z nim.Miał rację.To idealne miejsce.Shears wziął lornetkę i próbował zorientować się w nieznanym krajobrazie.— Trudno określić to miejsce — powiedział.— Stąd wszystko wygląda inaczej.Ale myślę, że to tam, jakieś trzydzieści stóp za tym wielkim, rdzawym drzewem, którego gałęzie zanurzają się w wodzie.— Teraz wszystko zależy od niego.— Wszystko zależy od niego, a ja mam do niego zaufanie.— Czy on ma sztylet?— Ma sztylet.I jestem przekonany, że będzie go umiał użyć.— Tego nigdy nie wie się naprzód — rzekł Warden.— Nigdy się nie wie, ale ja w niego wierzę.— A po wybuchu?— Ja przepłynąłem rzekę w ciągu pięciu minut, a on pływa prawie dwa razy szybciej ode mnie.Będziemy osłaniali jego powrót.Warden opowiedział Shearsowi o wydanych przez siebie dyspozycjach.Poprzedniego dnia raz jeszcze zszedł z punktu obserwacyjnego, tym razem przed zapadnięciem zmroku, ale nie wysunął się na teren nieosłonięty.Czołgając się wyszukał możliwie najlepsze miejsce do ustawienia karabinu maszynowego, który posiadała jego grupa, i wyznaczył stanowiska dla partyzantów, którzy mieli razić ogniem karabinowym ewentualny pościg.Wszystkie te pozycje były starannie oznaczone.Tak zorganizowana osłona w połączeniu z pociskami z moździerza powinna stanowić wystarczającą ochronę na przeciąg kilku minut.„Number one" zaakceptował ten plan w całości.A potem, ponieważ był zbyt zmęczony, żeby zasnąć, opowiedział przyjacielowi o przebiegu akcji w ciągu ubiegłej nocy.Warden słuchał chciwie i relacja ta pocieszyła go trochę, ze nie brał bezpośredniego udziału w tych przygotowaniach.Pozostawało im już tylko oczekiwać następnego dnia.Jak powiedzieli, powodzenie akcji zależało teraz od Joyce'a; od Joyce'a i od nie dającego się przewidzieć losu.Z trudem tłumili niecierpliwość i starali się opanować troskę o główną osobę dramatu, Joyce'a, który, zaczajony w krzakach, czekał na nieprzyjacielskim brzegu.Skoro tylko zapadła decyzja w sprawie podjęcia akcji, „Number one" opracował szczegółowy program działania.Przydzielił każdemu z członków wyprawy odpowiednie zadanie, aby wszyscy mogli z góry obmyślić i przećwiczyć swe „role".W ten sposób, gdy nadejdzie godzina działania, każdy będzie w stanie zachować czujność i zaradzić w razie nieprzewidzianego wypadku.Dziecinadą byłoby przypuszczać, że most da się wysadzić w powietrze bez poważnych przygotowań.Opierając się na szkicach i wskazówkach Joyce'a, Warden — tak jak niegdyś kapitan Reeves — opracował plan; plan zniszczenia.Był to szkic mostu w dużej skali; wszystkie filary były ponumerowane, każdy ładunek plastyku zaznaczony dokładnie w miejscu, którego wymagała technika wysadzania, a kunsztowna sieć kabli i lontów powodujących wybuch naznaczona była czerwoną linią.Każdy z członków wyprawy miał wkrótce plan ten wyryty w pamięci.„Number one" uznał jednak to przygotowanie teoretyczne za niewystarczające.Przeprowadził wiele nocnych prób na starym, opuszczonym moście, który znajdował się niedaleko od ich kwatery.Ładunki plastyku zastąpiono oczywiście workami z ziemią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Barbet Pierre O czym marza psyborgi
- Pierre Barbet O czym marza psyborgi (2)
- Billon, Pierre Die fuenfte Offenbarung
- Pierre Boulle Planeta Małp (2)
- Boulle, Pierre Die Bruecke am Kwai
- Busbee, Shirlee Der suessee Hauch von Gefahr id
- [ICI][PL][sandy] Makuszynski Ko Kartki z kalendarza
- Co widzialy wrony Ann Marie MacDonald
- Cooper, James Fenimore The Deerslayer or, The First Wa
- Connelly, Michael 9 Dragons(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- miguel.keep.pl