[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z zapałem szykują się do jego obrony – niepodległego monarchy ich niepodległej ojczyzny.I przynajmniej raz płacą chętnie podatki, chociaż te skaczą w górę.Parlament uchwalił subsydia bez żadnych zastrzeżeń.W różnych prowincjach ochotnicy zgadzają się służyć bez żołdu.Henryk i rada wyznaczają „dobrowolne” daniny od najbogatszych.I to jest wypłacane bez ociągania, w przeciwieństwie do sławetnej „Przyjacielskiej Pożyczki”, nawet z entuzjazmem.Zanotowano tylko jednego niechętnego.Jest nim pewien rajca miejski w Londynie.Aby go pouczyć, że obywatele mają nie tylko prawa, ale i obowiązki, wysyła się go do służby jako prostego żołnierza na pogranicze szkockie.Jedna z grup ofiarodawców zwięźle wyraża to, co czują wszyscy, składając swoją daninę:– Jeśli tego mało, najjaśniejszy pan otrzyma więcej.Wszyscy rozumieją kluczowe znaczenie obrony na morzu.Liczna flota Franciszka składa się zasadniczo ze statków handlowych, wypożyczonych lub zagarniętych siłą.Mają też Francuzi dwadzieścia pięć bojowych galer.Wszystkiego razem, włącznie ze statkami do transportu żołnierzy, trzysta jednostek z załogami o mieszanej narodowości, zbiera się w Hawrze.Henryk sprawdza w Portsmouth gotowość bojową swoich osiemdziesięciu statków, większych i małych.Liczbowo mała to flota w porównaniu z francuską.Ale większość tych jednostek budowano jako okręty bojowe.I nie będzie tej floty obciążać transport wojsk.Galeasy do czterystu pięćdziesięciu ton i jeszcze większe okręty, budowane według osobistych projektów Henryka, stanowią połowę floty.Także specjalnie przystosowane do walki są tak zwane barki wiosłowe, o napędzie zarówno żaglowym, jak wiosłowym, z działami na dziobie i przy burtach bocznych.Na morzu znajduje się około sześćdziesięciu statków korsarskich, z rozkazami molestowania nieprzyjacielskich jednostek jak długo to będzie możliwe, ale przyłączenia się do floty królewskiej, gdy Francuzi pojawią się w Kanale.Angielską flotę przygotowywała do boju jeszcze jedna z innowacji Henryka: ustanowiony przez niego komisariat morski, złożony z lorda admirała Lisle, jednego skarbnika, kontrolera, inspektora i urzędnika dostaw.Cała Europa śledzi z uwagą przygotowania do tej rozgrywki.Kraje katolickie oczekują ciosu, zadanego protestantyzmowi.Kraje protestanckie pilnie obserwują angielskiego Dawida, który jest ich przywódcą, szykującego swoją procę przeciw papistowskiemu Goliatowi.Papież się spodziewa, że jego bulla o ekskomunice i detronizacji będzie wreszcie czymś więcej niż kawałkiem papieru.Henryk i Anglia nie ugną się.Ambasador holenderski pisze do cesarza:„Ufają w zwycięstwo i radują się perspektywą zmierzenia sił z nieprzyjacielem”.Wszystko jest w gotowości, zorganizowane po mistrzowsku pewną ręka króla.Dnia 18 lipca 1545 roku dostrzeżono francuską armadę, podchodzącą do wschodniego przylądka wyspy Wight.Henryk obiaduje na pokładzie okrętu flagowego admirała lorda Lisle – „Great Harry”.Następnego ranka, przy martwej ciszy na morzu, wódz francuski Claude d’Annebault, baron de Ritz, wysyła dwadzieścia pięć galer do ataku.Dobrze wybrany moment.Wielkie okręty żaglowe Henryka stoją unieruchomione ciszą pomiędzy fortami nabrzeżnymi a linią mielizny.Galery francuskie otwierają ostry ogień działowy, mierząc przede wszystkim w okręt flagowy „Great Harry”.Rubaszny król Hal stoi na mostku kapitańskim, samą swoją obecnością i królewską flagą, powiewającą z masztu, dodając ducha żeglarzom i kanonierom.Wreszcie wstaje lekka bryza od lądu.Angielskie okręty ruszają do kontrataku.Mniejsze jednostki z napędem wiosłowym śmigają tam i na powrót między francuskimi galerami, siejąc zniszczenie.Galery wycofują się w nieładzie.Potężny głos króla pierwszy wznosi radosny wrzask triumfu, a wtórują mu na wszystkich okrętach.I zaraz Henryk udaje się na ląd, by doglądać gromadzenia sił lądowych.Flota Henryka poniosła jedną poważną stratę.Nagły powiew wichru pochwycił wielki okręt wojenny „Mary Rose” z otwartymi ambrazurami w czasie bitwy.Okręt przechylił się i zatonął z całą prawie załogą.Ale d’Annebault, chociaż ze znacznie większymi siłami, wycofał się i teraz strzela nieskutecznie z dalekiego zasięgu.Zaznał już ognia angielskich kanonierów na bliską odległość i nie przypadło mu to do smaku.Próbuje więc założyć bazę lądową na wyspie Wight, wysadzając tam wojska.Henryk wybucha radosnym śmiechem:– Francuzi zgubią się wśród lasów i strumieni na Wight – powiada.– To jurgieltnicy.Nie walczą za Franciszka, tylko za żołd.Wysyła dodatkowe oddziały łuczników dla wzmocnienia sił angielskich na wyspie.Oddziały francuskie, pozbawione w trudnym i nieznajomym terenie swobody manewrowania, padają ofiarą wściekłej ulewy celnych strzał.Niedarmo Henryk z dawna przykazywał, aby wszyscy mężczyźni do pięćdziesiątego roku życia przymusowo uprawiali łucznictwo.W ciągu dwóch dni lasy i zarośla wyspy Wight pokryły się trupami, których ręce często jeszcze obejmowały fatalne strzały, ostatnim wysiłkiem próbując je wyrwać z ciała.D’Annebault wycofuje pozostałych przy życiu.Anglicy nie stracili ani jednego człowieka.Francuzi rzucają teraz kotwice przy mieliźnie, która ciągnie się szerokim pasem wzdłuż angielskich wybrzeży, na odległość mniej więcej dwudziestu kilometrów od Portsmouth.– Teraz ich mamy, najjaśniejszy panie – powiada admirał Lisle.– Jeśli tylko Bóg nam ześle południowo-zachodni wiatr, przyłapiemy ich między wybrzeżem a mieliznami.A wtedy zacznie się rzeź!Korsarze z Kanału nadciągają, przyłączając się do głównej floty.Wojska południowych hrabstw ściągają do Portsmouth.Ludzie z Sussex oraz Hampshire już tam są.Ogniska ich obozowisk ostrzegają d’Annebaulta, że nie miałby tu łatwego lądowania.Zanim wstał upragniony południowo-zachodni wiatr, Francuzi pojęli niebezpieczeństwo.D’Annebault wyprowadza na czas swoje okręty.Kilka transportowców z wojskiem wysyła w stronę Brighton, ku wybrzeżom Sussex.Okręty bojowe osłaniają je przed flotą Henryka.Grzmi ogień działowy.Kilka okrętów francuskich dotkliwie uszkodzonych – połamane maszty, żagle w strzępach, dziury w kadłubie – wycofuje się z walki.Mieszkańcy Kent spiesznym marszem przybyli na miejsce lądowania.Znowu ulewa strzał.Żołnierze d’Annebaulta nie wytrzymują naporu.Stchórzywszy, uciekają, a w ślad za nimi rozpaleni walką oszczepnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl