[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otrzymała natychmiast od pani Jennings miłe zapewnienie, iż z pewnością nie będzie im zaprzeczać, i była uszczęśliwiona.- Zapewne kiedy braterstwo zjadą do Londynu, przeniesiesz się, pani, do ich domu? - Lucy przypuściła nowy szturm do Eleonory po pierwszych niemiłych aluzjach.- Nie sądzę.- Och, na pewno się przeniesiecie.Eleonora nie zaprzeczała dłużej, nie chcąc sprawiać jej satysfakcji.- Jakie to cudowne, że pani Dashwood może się bez was tak długo obywać.- Skądże tam długo! - wtrąciła się pani Jennings.- Przecież one dopiero zaczęły swoją wizytę.Lucy zamilkła.- Szkoda, że nie możemy zobaczyć panny Marianny - powiedziała starsza panna Steele.- Przykro mi, że się źle czuje.- Marianna bowiem wyszła z pokoju, gdy przyjechały.- Bardzo pani łaskawa.Mojej siostrze będzie równie przykro, że straciła okazję zobaczenia pań, ale ostatnio nachodzą ją częste nerwowe bóle głowy i nie nadaje się do spotkań i rozmów.- Och, straszna szkoda.Ale takie stare przyjaciółki jak Lucy i ja.Przecież z nami mogłaby się zobaczyć, na pewno nie powiedziałybyśmy ani słowa.Eleonora odmówiła najuprzejmiej.Zapewne siostra już leży w łóżku albo jest w szlafroku, nie może więc do nich zejść.- Och, jeśli tylko o to idzie - zawołała starsza panna Steele - to przecież równie dobrze my możemy pójść do niej na górę!Eleonora poczuła, że ta bezczelność przechodzi jej wytrzymałość, lecz Lucy oszczędziła jej kłopotu, przywołując Annę do porządku ostrą uwagą, która w tym wypadku, podobnie jak w innych, poskromiła tupet jednej siostry, choć nie przydała słodyczy drugiej.ROZDZIAŁ XXXIIIMimo oporów Marianna uległa wreszcie namowom siostry i zgodziła się wyjść pewnego ranka z nią i panią Jennings na pół godziny.Postawiła jednak wyraźny warunek, ten mianowicie, że nie będą składać żadnych wizyt, tylko pójdą do sklepu Graya na Sackville Street, gdzie Eleonora prowadziła pertraktacje w sprawie wymiany kilku staroświeckich klejnotów matki.Kiedy stanęły przed sklepem, pani Jennings przypomniała sobie, że na drugim końcu ulicy mieszka pewna dama, której powinna złożyć wizytę, a nie mając nic do załatwienia u Graya, uzgodniła z pannami, że pojedzie do owej damy i wróci po nie, kiedy załatwią interesy.Po wejściu na schody panny Dashwood stwierdziły, że w sklepie znajduje się tyle osób, iż nikt ze sprzedawców nie może im usłużyć.Jedyne, co mogły zrobić, to usiąść przy tym końcu kontuaru, gdzie zapowiadało się najkrótsze czekanie, gdyż miały przed sobą tylko jednego dżentelmena; nie jest przy tym wykluczone, że Eleonora liczyła, iż grzeczność każe mu się nieco pospieszyć.Okazało się jednak, że jego wybredny gust i bezbłędne oko są ponad grzeczność.Zamawiał dla siebie szkatułkę na wykałaczki, ustalał jej kształt, wielkość i zdobienia.Wreszcie, po obejrzeniu i omówieniu w ciągu kwadransa wszystkich znajdujących się w sklepie pamiątek, ustalił definitywnie każdy szczegół, jaki dyktowała mu bujna fantazja, i nie zdążył już obdarzyć obu dam innymi dowodami swojej uwagi, prócz kilku natarczywych spojrzeń.Ten komplement pozwolił Eleonorze zanotować w pamięci postać i twarz kompletnego, prawdziwego, nie sfałszowanego mydłka wystrojonego wedle najświeższej mody.Mariannie zostały oszczędzone przykre uczucia odrazy i niesmaku, jakie niechybnie musiałyby w niej wzbudzić jego zuchwałe spojrzenia i bezczelna pewność siebie, kiedy stwierdzał, że każde z przedstawionych mu pudełek to szczyt ohydztwa - gdyby była tego wszystkiego świadoma, zarówno bowiem w sklepie pana Graya, jak w swoim pokoju zamykała się we własnych myślach, nie zdając sobie sprawy z niczego, co się wokół działo.Wreszcie interes załatwiono.Kość słoniowa, złoto i perły, wszystko zostało ustalone, a dżentelmen, wyznaczywszy na termin ostatni dzień, który będzie mógł przeżyć bez szkatułki na wykałaczki, naciągnął uważnie i niespiesznie rękawiczki, a obrzuciwszy panny Dashwood jeszcze jednym spojrzeniem, które raczej żądało admiracji, niż ją wyrażało, wyszedł na dwór z zadowoloną miną szczerego zarozumialstwa i udanej obojętności.Eleonora natychmiast wystąpiła ze swoją sprawą i właśnie ją kończyła, kiedy przy jej boku stanął jakiś inny dżentelmen.Rzuciwszy na niego okiem, stwierdziła ze zdumieniem, że to jej własny brat.Radość i serdeczność towarzyszące spotkaniu wystarczyły akurat na to, by zrobić w sklepie pana Graya dobre wrażenie.John Dashwood istotnie daleki był od tego, by się martwić spotkaniem z siostrami, im sprawiło ono raczej przyjemność, zwłaszcza że pytał o zdrowie ich matki grzecznie i z szacunkiem.Okazało się, że są z Fanny od dwóch dni w Londynie.- Chciałem złożyć wam wczoraj wizytę - tłumaczył - ale nie mogłem, bo przyrzekliśmy Harry'emu, że pokażemy mu dzikie zwierzęta w Exeter Exchange, a resztę dnia spędziliśmy z teściową.Harry był niesłychanie zadowolony.Dziś rano wybierałem się jechać do was, jeśli zostałoby mi pół godziny wolnego czasu, ale tyle jest zawsze spraw do załatwienia po przyjeździe do Londynu.Przyszedłem tutaj zamówić Fanny pieczęć.Ale sądzę, że jutro z pewnością będę mógł złożyć wizytę na Berkeley Street i zostać przedstawiony waszej przyjaciółce, pani Jennings.Słyszałem, że to bardzo majętna dama.No i Middletonowie, koniecznie musicie mnie im przedstawić.Rad będę okazać im należny respekt, jako krewnym mojej macochy.Słyszałem, że okazali się bardzo dobrymi sąsiadami tam, u was, na wsi.- Doprawdy, są nadzwyczajni.Trudno opisać dobroć i troskliwość, jaką nam okazują, życzliwość we wszystkim.- Bardzo jestem rad, że to słyszę, wierzaj mi, niezmiernie rad.Tak jednak być powinno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl