[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(Harlan zainteresował się nagle.Patrzył na odmierzony łuk, podzielony na Stulecia.Łuk był z połyskującej porcelany, na metalowej podkładce, a delikatne kreski dzieliły go na wieki, decywieki i centywieki.Srebrzysty metal połyskiwał w przecinających porcelanę kreskach.Liczby były wykonane równie subtelnie, a pochylając się, Harlan mógł odczytać Stulecia od 17 do 27.Strzałka wskazywała liczbę 23,17.Widywał już podobne urządzenia czasowe i niemal odruchowo sięgnął do dźwigni sterowania ciśnieniowego.Dźwignia nie zareagowała.Strzałka pozostała na miejscu).Nagle odezwał się głos Twissella:– Techniku Harlan!– Tak jest, Kalkulatorze! – krzyknął i przypomniał sobie, że tamten go i tak nie usłyszy.Podszedł do okna i skinął głową.Twissel powiedział, jakby odgadując jego myśli:– Ster czasowy nastawiony jest na 23,17 wstecz.Nie trzeba go ruszać.Twoim zadaniem jest tylko włączenie energii w odpowiednim momencie fizjoczasu.Chronometr jest po prawej stronie podziałki.Daj znak, czy go widzisz.Harlan skinął głową.– Cofa się do punktu zerowego.W momencie minus piętnaście sekund złącz końcówki kontaktu.To proste.Wiesz jak?Harlan znowu skinął głową.Twissell kontynuował:– Synchronizacja nie jest sprawą zasadniczą.Możesz to zrobić w momencie minus czternaście, trzynaście czy nawet minus pięć sekund, lecz proszę cię, dołóż wszelkich starań, żeby ze względów bezpieczeństwa nie przekroczyć minus dziesięciu.Gdy tylko zamkniesz obwód, zsynchronizowane urządzenie siłowe dokona reszty i ostateczny udar energetyczny nastąpi precyzyjnie w punkcie zero.Zrozumiałeś?Harlan jeszcze raz skinął głową.Rozumiał więcej niż Twissell wyjawił.Gdyby nie połączył końcówek w momencie minus dziesięć sekund, zostanie to wykonane przez kogoś z zewnątrz.Harlan pomyślał ponuro: pomocnicy nie będą potrzebni.Twissell powiedział:– Zostało nam jeszcze trzydzieści fizjominut.Pójdziemy z Cooperem sprawdzić zapasy.Wyszli.Drzwi się za nimi zamknęły, a Harlan pozostał sam razem z dźwignią wyrzutni, czasem (cofającym się już powoli ku zeru) i całkowitą świadomością, co ma zrobić.Odwrócił się od okna.Wsunął rękę do kieszeni i wyciągnął do połowy neuronowy bicz.Przez cały czas miał bicz przy sobie.Dłoń drżała mu lekko.Powróciła ta myśl: Samson obala dom! Ilu Wiecznościowców słyszało kiedykolwiek o Samsonie? Ilu wie, jak umarł?Zostało zaledwie dwadzieścia pięć minut.Nie był pewny, ile czasu potrwa cała operacja.Nie był właściwie pewny, czy w ogóle się uda.Ale czy miał wybór? Wilgotne palce omal nie upuściły broni, zanim udało mu się odłączyć kolbę.Pracował szybko i w zupełnej koncentracji.Ze wszystkiego, co mogło się wydarzyć na skutek jego działania, możliwość przejścia do niebytu zajmowała go najmniej i w ogóle nie przerażała.O minus jedna minuta Harlan stał przy sterownicy.Myślał obojętnie: ostatnia minuta życia?Nie widział nic poza cofającą się czerwoną kreską, która znaczyła upływające sekundy.Minus trzydzieści sekund.Myślał: to nie będzie bolało.To nie śmierć.Próbował myśleć tylko o Noys.Minus piętnaście sekund.Noys!Lewa dłoń Harlana przesunęła się ku kontaktowi.Nie śpieszyć się!Minus dwanaście sekund!Kontakt!Teraz zacznie działać urządzenie napędowe.Ruszy w momencie zerowym.A to pozostawiało Marianowi czas na ostatnią czynność.Chwyt Samsona.Prawa ręka Harlana poruszyła się.Nie patrzył na nią.Minus pięć sekund.Noys!Prawa ręka znowu po – ZERO – ruszyła się.Nie patrzył na nią.Czyżby już niebyt?Nie.Jeszcze nie.Harlan patrzył przez okno.Nie poruszał się.Czas upływał, a on nie był tego świadom.Sala była pusta.Tam, gdzie stał gigantyczny, zamknięty kocioł, nie było teraz nic.Metalowe bloki, które stanowiły jego łożysko, ziały pustką.Twissell, dziwacznie malutki i skarlały w sali, która stała się teraz poczekalnią, stanowił jedyny poruszający się element.Spacerował sztywno tam i z powrotem.Harlan towarzyszył mu wzrokiem przez chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl