[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pełni aktywna, monitoruje pajęczego wysłannika.Cel: ochrona substancji świata, któremu grozi Podmiana.Stan: pełna gotowość.Fałszerz-kopista wyznaczył już oś.Nie wie, że nie jest sam.I nie będzie, gdy ptakokształtne poderwą się do lotu, pokrywając powierzchnię bagna plamkami cieni, tuż przed tym, zanim unicestwią konstruktora i jego dzieci za rzekomy błąd.Wtedy nastąpi starcie z wysłannikiem Fałszerzy.* * *Jest rano.Pod drzewem łazi szare masywne zwierzę, chrząkając i ryjąc w ziemi.Sekwencja genetyczna bliższa człowiekowi, lecz to za mało.Włażąc w pole epistemologiczne, które wytwarzam, zwierzę nie uaktywni Podmiany.To nie w nie będę wnikał, by dokonać przeniesienia.Samoczynna analiza uruchamia się próbnie - program czeka na człowieka, aby znaleźć właściwe zastosowanie.Po pewnym czasie zwierz odchodzi, pozostawiając rozgrzebaną ściółkę i grudki odchodów.Znika w krzakach, pchany gdzie indziej swym zachłannym metabolizmem.Chwilowo nie pada, spoza chmur przebija słońce - okrągła blada kość.Na mojej gałęzi siada ptak - gałąź ugina się, a ja zostaję przykryty przez rozcapierzony szpon, który następnie zaciska się, by jego właściciel mógł pewniej utrzymać się na chybotliwym łuku.Nic mi nie grozi, swobodnie przenikam przez wypełnioną cudzą masą przestrzeń - zresztą, po pewnym czasie ptak wzbija się do lotu i opuszcza mój zagajnik.Czas, którego nie ma.Wszystkonic.Zawszegdy.Wracam do biernego oczekiwania.* * *Wciąż znajduje się nade mną - i nie jest w stanie mnie dostrzec.To daje mi przewagę.Mam ją zresztą od samego początku, gdy spadałem wraz z nim, szpieg szpiega, niewykrywalny nadzorca zainstalowany w warstwie otuliny.Leżę teraz obok zwierzęcych odchodów, wypełniając mikroskopijny ubytek w brązowym liściu.Formy życia pod ściółką są różnorodne - zdążyłem już wszystkie poznać i przeanalizować.Botaniczno-zoologiczne tło, bogactwo prymitywnych żyjątek poprzedzających pojawienie się człowieka.Czyli tego, który wciąż nie przybył w to miejsce, aby Fałszerz mógł kontynuować swe dzieło.Oczekujemy go wspólnie - nasze drogi zbiegają się w człowieku.Przetną się, gdy wejdzie w pole percepcyjne wysłannika.Wtedy nastąpi konfrontacja.Na razie trwam przyczajony, podobnie jak mój wróg.Wszystko, co zrobi, będzie dla mnie jawne.Już wtedy, gdy wypluwała go igła kodowa inseminatora - nie uciekł mi, nie mógł.Jestem bowiem narzędziem tych, którzy niweczą akcje podejmowane przez Fałszerzy.Czekamy więc razem: każdy ma swoje zadanie do wypełnienia.Dopóki nie pojawi się obiekt - wysłannik nie będzie mógł wszcząć procedury.* * *Dwie sekwencje później - szansa.Jest rano (szare światło, zimno, mgła).Są.Podchodzą pod samo drzewo.Wiszę - nad nimi.A oni zatrzymali się i stoją - pode mną.Dwóch w czarnych kurtkach.Trzeci w czarnym worku - na głowie.Ręce związane ma z tyłu.Tamci kopią go, wrzeszczą.Jeden wdeptuje butem w gówno na ściółce.Przeklina i wyciera podeszwę o kępę zeschniętej trawy.Robi się przez to jeszcze bardziej wściekły.Podchodzi do ofiary i zaciska dłoń na jej zgiętym karku, tuż pod sznurkiem, którym worek przywiązany jest do szyi.Pcha go z całej siły na drzewo, głową prosto w pień.Ofiara osuwa się na ziemię, zostawiając smugę krwi na zielonkawej korze.Wtedy dostrzegam, że tamci mają pistolety.Któryś wymierza w worek i po chwili ciało skacze, szarpiąc się w konwulsjach.Potem leży nieruchomo pod pniem, a mokry worek nasiąka krwią.Tamci spluwają.I odchodzą.Doczekałem się człowieka.* * *Teraz rozpocznie kluczowy etap procedury.Niech działa, wszystko jest pod kontrolą.Kradzież oryginału wydaje im się łatwa i przesądzona.Pozornie światy są bezbronne wobec ontologicznych fałszerstw.W Muzeum czeka wiele wolnych miejsc, lecz wszechświat nie jest tak zanieczyszczony, jak im się wydaje.Gdyby wiedzieli, nie byliby tacy pewni siebie.W programie opracowanym przez Fałszerzy jest istotna luka, z której nie zdają sobie sprawy.Nie mają narzędzi, by ją odczytać, nie potrafią nawet przeprowadzić analizy porównawczej na tym poziomie budulca.Oby ten stan trwał jak najdłużej.Wówczas będzie można uznać, że zostali trwale zneutralizowani.Na razie jednak - muszę nadzorować operację do końca.Nigdy nie wiadomo, co Fałszerze kryją w zanadrzu.Dopóki wysłannik żyje, ja również muszę być w pogotowiu.Będę mógł umrzeć dopiero wraz z nim - jesteśmy połączeni funkcjonalną więzią, która jest silniejsza od nas samych.Więc teraz, gdy już nadszedł człowiek i dokonało się zło - Podmiana wkracza w decydującą fazę.Wiem, że wysłannik przeprowadzi ją bezbłędnie.* * *Wnikam w jego pole biologiczne, dokonując zestrojenia.To ten, który strzelił - morderca staje się moim narzędziem, kluczem do podmiany swojej rasy.Zawsze jest tak, że procedura dokonuje się w warunkach przemocy.Wchłaniam DNA tego świata i tworzę operacyjną mapę, która umożliwi przepisanie oryginału.Jednocześnie wywoła efekt samoczynnego utworzenia się kopii.Ja również pozostanę na stanowisku - w gasnącym polu normatywnym, z którego składam się od momentu zapisania.Umrę na kopii w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.Trudno nazwać to kontaktem lub inwazją.Ludzkość pozostanie ludzkością, lecz gdzie indziej.W tej części wszechświata, w obrębie spiralnej galaktyki, w pewnym małym układzie planetarnym - zostawimy kopię.Prawdziwe dzieło stworzenia zostanie ukryte w gwiazdach, w osobnym continuum, którego nie będzie w stanie opuścić.Kustosze dążą do tego, by kontakt mógł dokonać się jedynie między falsyfikatami.W ten sposób będą mieli nad nim kontrolę.TERAZ.Niewykrywalny błysk na osi - i wszystko skończone.Ziemski świat jest już kopią, moim upragnionym grobem.Gdzieś - gdzie indziej - muzealne pająki poruszyły się na kweronowych niciach.Na jednym z pustych miejsc pajęczyny pojawił się nowy obiekt.Architekci od razu przystąpili do odtwarzania środowiska błękitno-białej planety.Muzeum wzbogaciło się o nowy okaz.Odchodząc, depcząc miękką ziemię, liście, patyki i mech.Zmierzając ku kolejnym czynnościom.Pozostaną tacy sami.A jednak są już atrapą.Ten z workiem na głowie umarł jako ostatni prawdziwy człowiek.Moja misja skończona.Tkwię w świecie-kopii, czekając na wygaszenie.Opada ze mnie struktura normatywna, jak popękana skorupa, która nie zawiera już niczego - tlę się jeszcze resztką treści, semantyczną iskrą znaczeniowości.Pode mną kopia zimnego lasu.Północny biotop, mokronoc, deszczownia.Gasnę, kodując resztki znaczeń.Podobnie jak leżący pode mną trup, wkrótce osiągnę kres.Przetwarzając pustkę - wsiąkam w gramatyczną nicość.Rozpoczyna się rekonstrukcja.Kustosze wplatają obiekt w strukturę muzeum: tkają pajęczynę dla ludzkości, przepisując DNA na kweronowe nici.Trwa umiejscawianie Ziemi w nowym porządku ontologicznym, zbudowanym przez istoty będące jego mieszkańcami.Ściegi rosną, tworząc podkład dla nowej zdobyczy.Architekci nie wiedzą, który ze światów dysponuje wiedzą zgubną dla reszty, dlatego każdy obiekt musi trwać w izolacji - aż po kres wszechświata.Skrawek lasu obok szosy, zza chmur wyszło słońce.Poszycie paruje, wiatr osusza korę drzew z resztek deszczu.Robi się cieplej.Ekosystem niezakłócony.Żadnych obcych śladów.Wszystko jest takie jak przedtem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl