[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Po co ta bezsensowna paplanina o pieniądzach — odezwał się Pełnomocnik Shepherd O’Shire.— Poczekajcie, ludkowie, do końca prezentacji — powiedziała francuska maszyna Dingo — wkrótce faktów przybędzie.Po chwili zjawiło się nowe widmo-odczyt.Paru obserwatorom wydało się, że rozpoznają postać z portretu, jaki wykonał Hans Holbein Młodszy.Jednakże człowiek był bogatszy i pełniejszy w postaci widma (czy też odczytu) niż na portrecie.Malarz nie zdołał uwiecznić na portrecie całej wspaniałości tego człowieka.Potem zjawa zaczęła mówić, wypowiadając słowa z rzadka, ale głosem bogatym w tonacje.Zakresem głos przypominał co najmniej jakąś małą orkiestrę:— Jestem Tom, syn właściciela piwiarni w Putney.Znacie chyba to niesławne miejsce na południowym nabrzeżu Tamizy, kawałek za Londynem.Byłem włóczęgą, potem najemnikiem w Italii i innych krajach, a później żyłem z pożyczania ludziom pieniędzy.Tylko przez krótki okres pożyczałem zwykłym ludziom.Potem moimi klientami byli książęta i królowie, a ja otrzymywałem w zastaw całe królestwa.Tak, byłem parweniuszem urodzonym w piwnicy, parweniuszem wśród parweniuszy.Owszem, było w moim życiu siedem nie znanych ogółowi lat.I oby pozostały one nie znane!Wiele przebywałem w towarzystwie inteligentnych ludzi, ludzi z najbardziej inteligentnego pokolenia, jakie kiedykolwiek aż po dziś dzień pojawiło się na świecie.Jednakże w swoim życiu nie spotkałem nigdy nikogo, kto dorównywałby inteligencją mnie samemu.Pożądałem wspaniałości, ale zarazem i prostoty.I to drugie pragnienie zwyciężyło.Byłem pełen uczuć litości, ale i rozpalało mnie okrucieństwo.I ten właśnie płomień pochłonął tamto.Uważano mnie za człowieka skomplikowanego, lecz moja doskonałość w zarządzaniu polegała na umiejętności upraszczania spraw.To właśnie ja łupiłem klasztory i ziemie angielskich opactw.Ja dokonywałem nieuczciwych operacji posiadłościami.Byłem człowiekiem posiadającym władzę.Otrzymałem tytuł barona, Wielkiego Lorda Chamberlain i Księcia Essex.Przez pewien czas król był mi powolny.Tak, przez pewien czas.Miałem też inne zdolności.Miałem piękny głos, darmo by takiego szukać w całej Anglii.I umiałem w sposób mistrzowski posługiwać się słowami.Pytacie o sztuki? Przedstawienia? A skąd wy dziwni ludkowie i dziwne machiny (z trudem mogę odróżnić jednych od drugich) wiecie o nich? Tak, pisałem znakomite sztuki.Były pełne ducha wielkości istoty ludzkiej.Ciekaw jestem, co się z nimi stało? Zostawiłem instrukcje na temat dysponowania moim majątkiem, ale nie przedstawieniami.Trzymałem je w skrzyni na narzędzia stolarskie.Nie, nie, nie spalono mnie na stosie.Jakże mógł taki błąd wśliznąć się w moją przejrzystą biografię? Zostałem ścięty.Przez całe życie pracowałem po piekielnej stronie drogi, wraz z królem.Poróżniliśmy się co do drobiazgów w naszym adwokatowaniu diabłu i król polecił mnie zabić.Zadziwiłem ich wszystkich, uznając się na szafocie za w pełni wierzącego.Nie, oczywiście, że nie odwołałem tej deklaracji.Czyżby rozpowszechniano takie kłamstwa na mój temat? Umarłem jako w pełni wierzący.I w ten sposób zbawiłem swoją zasmoloną, przeżartą, zbrukaną, marynowaną i ukiszoną (ale nieśmiertelną i wieczną) duszę.A jednak stwierdzam, że przejściowe (choć wieki ich trwania to rzecz raczej nudna) wysokie płomienie Czyśćca doskwierają mi bardziej, niż doskwierałyby człowiekowi mniej korpulentnemu.Pytacie, na ile mam przekonanie, że te sztuki, przedstawienia są wartościowe? Och, one są bezcenne, w najwyższym stopniu bezcenne.Mówię to z całą powagą.I w tej chwili znikł Wielki Tom z Putney, człowiek potężny i w świecie bywały.— Cóż to za świetny wynalazek! — zawołał prze-wyd Efraim McSweeny w stanie prawdziwej ekstazy.— Cóż za wspaniałą kopię można zbudować na tych domniemywanych podstawach! Podwyższam do pięćdziesięciu milionów.— Nie rozumiem zupełnie tego pieniężnego szaleństwa — mruknął Pełnomocnik Shepherd O’Shire.— To prawdziwie błazeńskie pieniądze.Potem następne widmo-odczyt pojawiło się niczym smużka dymu, zaczęło tężeć i nabierać kształtu.Kilka z obecnych osób miało poczucie, że rozpoznają tę nową zjawę jako postać z obrazu Johna Melo.Przybysz mówił przyjemnym, dźwięcznym głosem, który brzmiał niemal jak dzwonki, jak wesołe dzwonki:— Jestem Tom, syn bogatego prawnika.Parweniusz? Nie, nie ja.Byłem „dobrze urodzony”; to moje własne określenie, często źle pojmowane.Lecz być może po takim początku nie miałem już dokąd pójść jak tylko w dół.Nie, nie, nie pochodzę z Putney.A czemużby człowiek miał pochodzić z Putney? Żyłem głównie w Chelsea.Czy powiedziałem, że król był mi powolny? Nie przypominam sobie, żebym tak powiedział.I wcale tak nie było.Pytacie, czy jestem tym samym widmem, które było tu właśnie przed chwilą? Naprawdę nie wiem.Tam gdzie obecnie przebywam, nie mamy ani czasu, ani następstwa zdarzeń.Och, z pewnością pamiętałbym takich dziwnych ludzików jak wy, gdybym był tu przed chwilą! Przybywam tu osobiście, ale być może oglądacie mnie podzielonego lub podwojonego i tak właśnie przekazującego informacje.Owszem, próbowałem urobić króla na swój sposób, ale nie udało mi się.Prowadziłem go jak konia do wodopoju, ale nie potrafiłem go nakłonić, żeby pił — to moje własne sformułowanie.Z czego w swoim życiu jestem najbardziej dumny? Och, z tego że oddałem najnowszej Europie Greków i pomogłem udostępnić ich nauki, sztuki i skarby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl