[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rudy zademonstrował im mnóstwo przedmiotów.Olitranie zauważyli, że wśród solariańskich wyrobów znajdują się głównie przyrządy oraz instrumenty bardzo precyzyjne.Wśród rzeczy zaś nabytych drogą wymiany przeważały wszelkie minerały.Tkacz z jakąś szczególną dumą pokazywał spore kawałki białych kryształów węgla oraz drobne ilości cięższych pierwiastków.Pierwiastki promieniotwórcze przechowywali w specjalnych puszkach.Rylat nie brał im tego za złe.Sam kiedyś nabawił się złośliwego ropienia swojej grubej skóry, kiedy zostawił na zewnątrz namiotu zbyt dużo uranu - jednego z odpadkowych produktów przemieniacza cieplnego.Solarianie zdjęli kombinezony, a ich cienka skóra sprawiała przykre wrażenie.Widać było pod nią zupełnie wyraźnie cały system krążenia.- Nie widzę tu nic ciekawego - pomyślał do Akyry.- Tak - zgodził się tamten.- Technikę mają świetną, lecz nasze instrumenty nie są właściwie gorsze.A co do minerałów, możemy przecież wytworzyć ich, ile chcemy i w bardzo krótkim czasie.- Lepiej im tego nie mówić - postanowił Rylat.- Dlaczego?- Bo to byłoby niezbyt uprzejme.Zawiadomił Tkacza, że muszą już wracać na swój statek, przynajmniej chwilowo, by sprawdzić maszyny i napełnić zbiorniki swoich kombinezonów.Gdy wracali przez część mieszkalną, Rylat jednym z oczu spojrzał na płaski sprzęt, na którym drugi Solarianin ustawił żywność i napoje.Rylat patrzył pobieżnie, mimo to zauważył obok porcji jakiegoś wyraźnie syntetycznego wyrobu pewną ilość czegoś, co przypominało warzywa.Na jednym zwłaszcza naczyniu widać było cały stos świeżych białych łodyg o zielonych liściach.Wyglądało to, jak surowe i świeże rośliny bardzo niedawno wyrosłe.Rylat skierował na nie drugie ze swych oczu.Niedawno wyrosłe!Świadomość tego faktu poraziła go niemal fizycznie.Cofnął bezwiednie w głąb szypułki wszystkich oczu, zanim odzyskał panowanie nad sobą, a odnóża ruchowe ugięły się pod nim w skurczu wzruszenia.Akyro zauważył te objawy wielkiego przejęcia, pozostałość z czasów pierwotnych, kiedy najlepszą fizyczną obroną ich odległych przodków było rozłożenie się płasko na ziemi i szukanie ochrony w grubej pancernej skórze.- Co się stało? - zapytał.- Spójrz na ich żywność!Akyro spojrzał i jego szypułki oczne również się skurczyły.- Świeża roślina! Prędko, spytaj ich, skąd ją wzięli!Rylat z trudem zapanował nad sobą.Rudoczuby Tkacz zwrócił głowę w stronę Olitran i obu oczyma śledził z zaciekawieniem ich zachowanie.- Nie patrz na roślinę - nakazał towarzyszowi Rylat.- I chodźmy! On nas obserwuje.- W imię potomności! - nalegał Akyro.- Spytaj go, skąd to wziął! Spytaj go!- Później - pomyślał doń Rylat kierując się do kabiny wyjściowej między przedziałem mieszkalnym a kabiną pilota.Akyro podskoczył na swych ruchowych odnóżach i trojgiem oczu wpatrzył się w jedzenie.- Nie bądź głupi! - upierał się.- Czy rozumiesz, co to dla nas znaczy? Co znaczy dla Olitry, pozbawionej roślin, i dla całej ludności? Wiesz przecież, że nie wysłano nas dla zbierania ładnych kryształków!- Niepotrzebnie się złościsz - odparł Rylat.- Wiem nie gorzej niż ty, jakie mamy zadanie, ale słyszałem także coś niecoś o tych kupieckich rasach.Już ja wiem, co robię.- Czy jesteś aby pewien?- Oczywiście! A teraz przestań zachowywać się jak półgłówek i chodźmy!Akyro pomyślał: bezdenne, lepkie od szlamu bagno - ale tylko do siebie, i poszedł w stronę wyjścia.Mniejszy Solarianin uprzejmie włożył próżniowy kombinezon, aby ich odprowadzić poza klapę zewnętrzną.Rylat zagestykulował, że za chwilę powrócą, i ruszył przodem po piasku.Gdy znaleźli się w swoim statku, po zwykłym przeglądzie sprzętu i krótkim odpoczynku Akyro założył na wizjoadapter kliszę z galaktycznym Szyfrem Gestów dla dokładnego przejrzenia.Toteż kiedy zjawili się nieco później na statku solariańskim, mógł chwytać niektóre szczegóły rozmowy.Nadal był nie dość pewien swoich własnych ruchów, aby gestykulować samemu, lecz zrozumiał powitanie Tkacza i wstępne uwagi.Solarianie, jak się okazuje, zatrzymali się na tej gwieździe tylko w poszukiwaniu okazji do wymiany.I byli na swój sposób nie mniej rozczarowani od Olitran.- My też zatrzymaliśmy się tutaj w przelocie i tylko z ciekawości - sygnalizował Rylat.- Ale my jesteśmy po prostu badacze.- Kupcy, tacy jak my - kiwnął Tkacz - często muszą sami prowadzić badania.- To bardzo ciekawe - odparł Rylat.- Może nam opiszecie metody działania ekspedycji handlowej.Akyro zirytował się.- Dlaczego robisz z siebie głuptasa? - spytał Rylata.Ten ostatni szybko pomyślał pęk szypułek ocznych zawiązanych w węzeł - i wrócił do rozmowy gestami.Solarianin wyjaśnił, że nie zawsze potrzeba uzyskać przy wymianie rzecz cenniejszą niż ta, jaką się daje.- Czasami - podkreślił - samo przeniesienie jakiegoś przedmiotu do innego systemu planetarnego zwiększa ogromnie jego wartość.Może być tam na przykład rzadki lub szczególnie potrzebny.- Takie postępowanie wygląda mi na oszustwo - pomyślał Akyro, ale jego myśl przeszła nie spostrzeżona.- Zdaje się, że nie umiałbym połapać się w tych sprawach - zawiadomił Rylat Solarianina.Tkacz patrzył przez chwile na niego małymi, niebieskimi oczyma, a potem zwrócił się do Mocnej Kończyny Górnej.Obaj Solarianie wymienili ze sobą szereg drgań dźwiękowych, które najwidoczniej służyły im do porozumiewania się z sobą.Po krótkiej rozmowie Tkacz skierował swoją rudo porosłą głowę znowu w stronę Rylata.- A może byśmy po prostu dla zabawy czy też na szczęście dokonali jakiejś drobnej wymiany.Mielibyśmy pamiątki z naszego spotkania.Rylat wyraził zgodę.Nastąpiły teraz dość jałowe próby, aby sobie nawzajem zaproponować coś pożądanego dla drugiej strony.Solarianie z wielkimi przeprosinami odmówili przyjęcia jakichkolwiek przyrządów Olitran, ofiarowanych im przez Rylata; twierdzili bowiem, że ich własne są zupełnie dobre.Rylat zaś nie przejawił żadnego zainteresowania dla świecidełek zebranych przez Solarian w kilku różnych światach, jakie ostatnio zwiedzili.- Ale możemy wam dać bardzo dobre mapy Sektora Jedenastego - zaofiarował z kolei.Tkacz podziękował, lecz Solarianie wcale nie wybierali się w tamtym kierunku.Wreszcie zaproponował, aby raz jeszcze obejrzeć jego ładunek.- Poproś go o rośliny! - nalegał Akyro.- Nie mogę! - odmyślał mu Rylat.- Nie mamy nic w zamian do dania.A przecież będą z pewnością chcieli coś dostać!- Dobrze więc, jeśli nie poprosisz, zostanę tu i będę pilnował, czy jego towarzysz nie wydobędzie znowu jakiejś rośliny.- Jak sobie chcesz - odparł Rylat i w ślad za Tkaczem wyszedł z przedziału.Korytarzem, obitym metalową blachą, przeszli do składu wzorców, gdzie Rylat był już poprzednio.Nie znalazł tam nic nowego, co mogłoby go zainteresować, i użył całej swej dyplomacji, aby jasno podkreślić ten fakt wobec Solarian.Wtem odczuł naglące wezwanie Akyry, wyraził więc życzenie, aby możliwie szybko wrócić do tamtych.- Sami je hodują! - pomyślał mu Akyro, gdy tylko wszedł razem z Tkaczem do kabiny mieszkalnej.- Co takiego? - spytał Rylat widząc, że Solaria nie też korzystają z okazji, by porozumieć się między sobą.- Rośliny! - myślał z przejęciem Akyro.- Mają tutaj na statku zbiorniki, gdzie hodują je w wodzie z pomocą chemikaliów i sztucznego promieniowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl