[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niby przypadkiem położyłem dłoń na jej piersi; żachnęła się w pierwszej chwili, ale strach był silniejszy i nie odsunęła się ode mnie.Posadziłem ją sobie na kolanach i przytrzymywałem mocno, składając ojcowskie pocałunki na szyi i czole.Wreszcie po dwóch godzinach morze uspokoiło się i na horyzoncie zamajaczyły budynki San Anton.Ludzie jęli żartować z niedawnego strachu.Pogładziłem dziewczynę po nagim udzie, ale nadal nie wypuszczałem jej z ramion.Spojrzała mi prosto w oczy z nieśmiałym uśmiechem.- Dziękuję.- To ja tobie dziękuję.- Za co?- Za dotrzymanie mi towarzystwa, chociaż nie wiem nawet, jak masz na imię.- Maria Luisa.- A ja, Jorge.To miło widzieć cię uśmiechniętą.- Najadłam się strachu.- Wiesz co, jesteśmy przemoknięci do suchej nitki i należałoby jak najszybciej wypić coś na rozgrzewkę, bo w przeciwnym razie zapalenie płuc gotowe.Zapraszam cię na dobry koniak.- Nie, dziękuję, nie piję.Zresztą nie chcę przeszkadzać.- Głupstwo, i tak nikt na mnie nie czeka.A na ciebie?- Hm.również nie.- No, to idziemy razem.Wziąłem ją pod rękę i zeszliśmy po mostku na ląd.Nie liczyłem, ile lampek wypiliśmy, zanim zdążyliśmy wyschnąć.Nasze usta szukały się nawzajem.- Nie powinnam tak się zachowywać.Mam narzeczonego.Naprawdę.- Przecież ci go nie odbiorę.- Muszę już iść.Zrobiło się bardzo późno.- Odprowadzę cię do domu.Mieszkasz sama?- Nie, z matką, ale chyba jeszcze nie wróciła z pracy.- Więc po co się spieszyć? Pójdziemy spacerkiem.- To bardzo daleko.Za cmentarzem.- Trudno.- Wiesz, ja się nie boję cmentarza.Właściwie wychowałam się pośród grobów.- Jak to?- Lubiłam bawić się z chłopakami w chowanego.Tam też pierwszy raz całowałam się i pieściłam.Luisa zamilkła, sposępniała.Znowu zaczęła dygotać, chociaż nie było zimno.Nie umiałem jej rozweselić.Wyszliśmy na dwór.Po ciemku objąłem ją za szyję i wsunąłem dłoń pod sukienkę, ale miała jeszcze na sobie obcisły kostium plażowy i tylko przez materiał mogłem głaskać piersi, brzuch i seks.- Zaprosisz mnie do domu?- Nie ma mowy! Odprowadzisz mnie do drzwi i tam się pożegnamy.- Nawet jeśli nikogo nie będzie?- Tak.Skończmy już z tym tematem.Noc była ciemna.Szliśmy przez pusty park.Luisa pozwalała się całować, ale nic poza tym.Kiedy próbowałem zdjąć z niej kostium plażowy, powtarzała z uporem:- Poczekaj, jeszcze nie teraz!Byłem wściekły, bo najpierw pocałunkami rozpaliła mnie do granic wytrzymałości, a potem kazała zachować dystans.Pomyślałem, że chyba ją zgwałcę.- Naprawdę mnie pragniesz? - zapytała.- Do szaleństwa!- Jestem dziewicą.- Nie wierzę, bo całujesz jak.- No, powiedz! Powiedz, że jestem rozpustna jak kurwa!- Wcale nie to miałem na myśli.Uważam po prostu, że masz gorący temperament.- Wiem i nie umiem sobie z tym poradzić.Onanizuję się cztery albo pięć razy dziennie, wyobrażając sobie jednocześnie, że jestem z mężczyzną.Nie widzę jego twarzy, tylko członek, którym wierci we mnie jak nożem.- Co na to twój narzeczony?- Nie mam narzeczonego, nikt mnie nie dotykał.Czekałam na kogoś takiego, jak ty.Nie znamy się i nigdy więcej się nie spotkamy.Pozostanie jedynie ekscytujące wspomnienie strachu, pożądania i wstydu.Dłużej tego nie zniosę!Chyba ją coś opętało.Ile ona może mieć lat? Dwadzieścia osiem, trzydzieści? Wygląda poważnie, a mówi jak dziecko!- Luisa, uspokój się! Nie ma się czego wstydzić.Miłość jest piękna!- Co ty o tym wiesz!Doszliśmy do cmentarza.Zatrzymała się, pocałowała mnie z furią i zapytała:- Naprawdę chcesz kochać się ze mną?- Niczego więcej nie pragnę.- Odważyłbyś się zrobić to na cmentarzu?Zdrętwiałem.Nie śmiałem przyznać, że bałbym się.Zresztą na sam widok muru i alejki wysadzanej cyprysami, odeszła mi cała chęć.Jednak Luisa nie czekała na odpowiedź.- Idziemy - pociągnęła mnie za rękę między groby, na których gdzieniegdzie migotały zapalone lampki.- Sądzisz, że umarli widzą i słyszą?- Nie wiem.- Bardzo bym chciała, żeby tak było.- Dlaczego ci na tym zależy?- Przysięgłam, że pierwszy raz oddam się mężczyźnie na grobie mojego ojca.- Luisa!- Tchórzysz? Przecież mówiłeś, że mnie pożądasz.Udowodnij to.Weź mnie brutalnie, żebym krzyczała z bólu i rozkoszy.Zwariowała, czy co? Nie mieściło mi się w głowie, że można uprawiać miłość na cmentarzu.- To tutaj, usiądź.- wskazała na białą, marmurową płytę.Zdjęła sukienkę, rozpięła mi spodnie i zaczęła pieścić ręką i ustami.Po chwili znowu stał jak drąg.- Zedrzyj ze mnie kostium plażowy.Możesz go porwać na strzępy.Obiecaj, że nic cię nie zniechęci.- Teraz?Jednym szarpnięciem pozbawiłem ją kostiumu i z trudem powstrzymałem okrzyk przerażenia.Cały brzuch od piersi w dół, aż po uda nosił potworne ślady oparzenia.- Uprzedzałam! Nie patrz na to! Przykryj mnie swoim ciałem.Przestałem cokolwiek odczuwać oprócz wściekłego, chorobliwego pożądania.Nacelowałem na maleńki otwór, wytężyłem wszystkie siły i chyba od razu przebiłem błonę dziewiczą, bo Luisa krzyknęła głośno.Nie dałem jej odetchnąć, dopóki nie skończyłem.Leżała bezwładnie na grobowej płycie.- Ojcze, jestem pomszczona! - powiedziała, wybuchając płaczem.Byłem zdezorientowany.Ubrałem się czym prędzej i w osłupieniu patrzyłem na plamę z krwi na białym marmurze.Pomogłem Luisie włożyć kostium i sukienkę, żeby jak najszybciej znaleźć się poza murami cmentarza.- Pewnie i tak nic z tego nie zrozumiesz, ale jestem ci winna wyjaśnienie.Mój ojciec próbował mnie zgwałcić, kiedy byłam mała.Stałam przy kuchni i smażyłam placki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl