[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wicej zota, nikiedykolwiek widziaa.Zabiaby wasn matk dla podobnej fortuny.Nieprawda.Zabiaby j dla jednego cynowego pienika, gdyby tylko zdoaa jodnale i zacisn na jej szyi swoj pajcz ni z gitkiego elaza.Prawie jej nie pamitaa - w kadym razie nie wicej ni jasne wosy, kiedywieczorem czesaa si przed wielkim zwierciadem wspartym na dwóch srebrnychposkach lwów.I rk na swoim czole, tak mikk i delikatn, e niemalnieprawdziw.Ale matka nie dotykaa jej czsto i nie lubia, gdy dzieckoczaio si po ktach alkierza lub czepiao sukni ze zocistej kitajki.Zabierzcie j, krzyczaa z wciekoci, kiedy w wycielanym poduszkamilegowisku skalmierskich piesków podnosia si jasna gówka.Zabierzcie tegoprzekltego bkarta.Dlaczego wci kaecie mi na ni patrze? Dlaczego mnieprzeladujecie?Ognicha umiechna si cierpko, gdy ciepe struki spyway wzdu jejgrzbietu.Nie umiaa nawet zgadn, jak byo naprawd.Nie pamitaa, niepamitaa prawie nic.Czasami chodzia po zboczu Jaskóczej Skay, wzduparadnych kupieckich domostw, zastanawiajc si, w którym z nich mieszka jejmatka, i przypatrywaa si herbom zdobicym drzwi powozów.To bya jedynarzecz, która utkwia jej w pamici.Matka taczya porodku komnaty,przyciskajc do piersi wykut w srebrnej blaszce herbow tarcz, a rozpuszczonewosy wiroway wokó jak zota przdza.Ognicha, która wci jeszcze miaajedn twarz i zupenie inne imi, z zachwytem suchaa jej miechu.Matka byaszczliwa, co oznaczao miodowe ciasto, a moe nawet nowe czerwone trzewiki, amoe jeszcze.Nie zastanawiajc si, nie mylc, e zabroniono jej wchodzi do alkierza,zacza klaska do wtóru roztaczonym krokom.Kto to, zapyta wysoki mczyznaw zielonych spodniach i kubraku naszywanym zot nici; Ognicha nie widziaajego oblicza, ale matka bya nagle za, bardzo za.Chwycia óty, rnity wcikim szkle flakon.Ognicha poczua jeszcze, jak co gorcego i palcegorozlewa si po jej twarzy.Mczyzna klcza nad ni, odpychajc z krzykiemmatk, suebne biegay bezradnie po komnacie.Porodku posadzki z bkitnych pytek poyskiwaa srebrna blaszka - i trzygwiazdy w poprzek herbowej tarczy.Potem bya tylko delikatna, chodna rka matki na jej czole.Wyniecie j doPsiego Ruczaju, rozkazaa oschym szeptem, nim ktokolwiek zobaczy jej twarz.Itak nie bdzie ya.Letni deszcz zmywa krew z przecitych palców dziewczynki.Co mnie po boskichprzepowiedniach, pomylaa z drwin, przypominajc sobie rozgorczkowany goskapana, nim Trzpie podern mu wreszcie gardo.W istocie nie wierzyanawet w Nur Nemruta, a w kadym razie wtpia, by ludzie Krain WewntrznegoMorza mogli liczy na jego miosierdzie.Kiedy, dawno temu posza do niego, ana szczyt, opacajc si sowicie srebrem na kadej z jedenastu bramprowadzcych do przybytku za yk uzdrawiajcej wody ze witego róda.Dzieckuz poow twarzy nie jest atwo zdoby srebro w miejscu takim jakSpichrza, ale powiadano, e wanie tam, wysoko na górze, moc boga jestnajwiksza.Zaczerpna wic cudownej wody z sadzawki o brzegach z marmuru,jasnej i przejrzystej - nim jeszcze ziemskie wyziewy ska j i osabi.Iklczaa a do zmierzchu przy witym ródle, modlc si do boga zezwierciadlanej wiey i spogldajc w odbicie na wodzie, ale nie wydarzy siaden cud.A potem, wrzeszczc z rozpaczy, Servenedyjki wywloky j za bram przybytku.Kulas krzykn co niecierpliwie, ze zoci.Praw stron ust znieksztaci munabrzmiay, gnijcy wrzód i nie zrozumiaa sów, ale i bez jego ostrzeewiedziaa, e czas si zbiera.Niespokojnie przesuwaa w palcach krysztaki naszyjnika.Jeli pachokowiezapi mnie ze znakiem boga, pomylaa ze strachem, jeli Trzpie sikiedykolwiek dowie.Albo kapani.Nie, nie baa si witokradztwa.Tamtej nocy, kiedy Trzpie podern gardokapanowi, który niegdy prowadza procesje wokó jasnych murów Spichrzy,niektórzy z ebraków szemrali na podobne blunierstwo.Lecz wedle Ognichystary rzzi zupenie jak szlachtowana winia i zdycha te cakiem normalnie.Zreszt, czemu miaa lka si przeklestwa zakonu, który nie potrafi nawetprzywoa wasnego boga? Albo go ocali, jeli prawd byo, e rudowosa córkaSuchywilka cia gow Nur Nemruta ostrym mieczem i na wieczno wypdzia goz Krain Wewntrznego Morza.Jednak oprócz kltw kapani mogli posa tropem zwierciadlanego naszyjnikabardzo zwyczajnych zabójców: Ognicha wiedziaa, e Trzpie chtnie wynajmieswych ludzi do tak zbonego zadania, wytargowawszy zawczasu sowit zapat.Boebraczy starosta nie rozdawa podarunków, szczególnie w równie niepewny czas.I kiedy trzy dni póniej kolejny suga nicego zastuka w drzwi ebraczejgospody, ani sowem nie wspomnia o jego zamordowanym konfratrze i sakiewcezota.Trzpie splun tylko na klepisko, schowa za pazuch kolejny mieszek idobi targu.Nie docieka na darmo, dlaczego kapani pacili fortun za odamkizwierciade wygrzebane z ruin wiey.Kto ich.tam wie, mrukn tylko pod nosemi na nowo pochyli si nad piwn polewk.A Ognicha bya ciekawa, tak ciekawa, e przed witem wymkna si i pobiegapod Skalmiersk Bram, do Pajczarki, która niegdy mieszkaa w piknej celi wopactwie zburzonym na rozkaz kapanów z wiey.Stara, lepa kobietaumiechna si tylko nad wyplatanym koszem.Widzisz, dziecko, powiedziaa, ajej palce znów zaczy taczy pomidzy wiklinowymi prtami, widzisz, dziecko,bezmierna jest ludzka durnota, wic kapani próbuj na powrót przywoa bogaspoza zwierciade i spoza mierci.Chc zlepi potrzaskane lustra, jakby wieaboga bya nieledwie starym garnkiem, który mona zdrutowa i poskleja dokupy.Ale nie uda im si, dziecko, bo bogowie nie przybiegaj na zawoaniemiertelników, a czasy, gdy nad Spichrza wadali kapani - oby byli przeklci!- miny na dobre.Nie zdoaj przywróci Krainom Wewntrznego Morza NurNemruta, podobnie jak alnicki zakon nie potrafi odnale swojej bogini.Zmierzch bogów, dziecko, zmierzch wiata, jaki znamy.I nie odmieni tego garpotrzaskanych lusterek.Jest tylko jedna rzecz naprawd cenna w gruzowisku wiey, dziecko, podja pochwili niezrozumiaego mamrotania.Jedna rzecz, nie wicej.Zwierciadlanynaszyjnik, sie wica boga w naszym wiecie.Sie, któr zerwano, kiedy mieczcórki Suchywilka spad na kark Krawska.Niewane, dziecko, niewane [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl