[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ano - doda.- I to, e mnie nie dokoczyy, te ani chybi ty sprawi.Znajci, cholerne dziwoony.Ju drugi raz ratujesz mnie z opresji.- Daj pokój, baronie.Freixenet, stkajc, spróbowa usi, ale zrezygnowa.- Gówno z mojej baronii - sapn.- Baronem byem w Hamm.Teraz jestem czym wrodzaju wojewody u Ervylla, w Verden.To znaczy, byem.Nawet jeli wykarabskamsi jako z tego lasu, w Verden nie ma ju dla mnie miejsca, chyba e naszafocie.To spod mojej rki i stray nawiaa ta maa asica, Cirilla.Mylisz,e co, z fantazji poszedem samotrze do Brokilonu? Nie, Geralt, ja te wiaem,na lito Eryylla mogem liczy tylko wtedy, gdybym przyprowadzi j zpowrotem.No i nadzialimy si na przeklte dziwoony.Gdyby nie ty,skapiabym tam, w wykrocie.Uratowae mnie znowu.To przeznaczenie, to jasnejak soce.- Przesadzasz.Freixenet pokrci gow.- To przeznaczenie - powtórzy.- Musiao by w górze zapisane, e si znówspotkamy, wiedminie.e to znowu ty uratujesz mi skór.Pamitam, mówiono otym w Hamm po tym, jak zdje ze mnie tamten ptasi urok.- Przypadek - rzek zimno Geralt.- Przypadek, Freixenet.- Jaki tam przypadek.Psiakrew, przecie gdyby nie ty, do dzi dzie bybympewnie kormoranem.- Ty bye kormoranem? - krzykna Ciri w podnieceniu.- Prawdziwym kormoranem?Ptakiem?- Byem - wyszczerzy zby baron.- Zaczarowaa mnie jedna taka.dziwka.Psia jej.Z zemsty.- Pewnie nie dae jej futra - stwierdzia Ciri, marszczc nos.- Na t, no.mufk.- By inny powód - zaczerwieni si lekko Freixenet, po czym gronie ypn nadziewczynk.- Ale co to ciebie obchodzi, ty pdraku!Ciri zrobia obraon min i odwrócia gow.- Tak - odkaszln Freixenet.- Na czym to ja.Aha, na tym, jak odczarowaemnie w Hamm.Gdyby nie ty, Geralt, zostabym kormoranem do koca ycia,latabym dookoa jeziora i obsrywa gazie, udzc si, e uratuje mniekoszulka z pokrzywowego yka tkana przez moj siostruni z uporem godnymlepszej sprawy.Psiakrew, co sobie przypomn t jej koszulk, mam ochot kogokopn.Ta idiotka.- Nie mów tak - umiechn si wiedmin.- Chci miaa jak najlepsze.le jpoinformowano, to wszystko.O odczynianiu uroków kry mnóstwo bezsensownychmitów.I tak miae szczcie, Freixenet.Moga kaza ci da nura we wrzcemleko.Syszaem o takim wypadku.Nakrycie koszulk z pokrzywy, jakby na to niespojrze, jest mao szkodliwe dla zdrowia, nawet jeli mao pomaga.- Ha, moe i prawda.Moe za wiele wymagam od niej.Eliza zawsze bya gupia,od dziecka bya gupia i liczna, w samej rzeczy, wietny materia na on dlakróla.- Co to jest liczny materia? - spytaa Ciri.- I dlaczego na on?- Nie wtrcaj si, pdraku, mówiem.Tak, Geralt, miaem szczcie, e siwtedy pojawi w Hamm.I e szwagrunio król skonny by wyda t par dukatów,których zadae za zdjcie uroku.- Wiesz, Freixenet - rzek Geralt, umiechajc si jeszcze szerzej - e wie otym wydarzeniu rozesza si szeroko?- Prawdziwa wersja?- Nie bardzo.Po pierwsze, dodano ci dziesiciu braci.- No nie! - baron uniós si na okciu, zakasa. A zatem, wliczajc Fliz,miao nas by dwanacie sztuk? Co za cholerny idiotyzm! Moja mamusia nie byakrólic!- To nie wszystko.Uznano, e kormoran jest mao romantyczny.- Bo jest! Nic w nim nie ma romantycznego! - baron skrzywi si, macajc pierowizan ykiem i patami brzozowej kory.- W co wic byem zaklty, wedugopowieci?- W abdzia.To znaczy, w abdzie.Byo was jedenastu, nie zapominaj.- A w czym, do jasnej zarazy, abd jest romantyczniejszy od kormorana?- Nie wiem.- Ja te nie.Ale zao si, e w opowieci to Fliza odczarowaa mnie zapomoc jej straszliwego koszuliszcza z pokrzyw?- Wygrae.A co sycha u Flizy?- Ma suchoty, bidulka.Dugo nie pocignie.- Smutne.- Smutne - potwierdzi Freixenet beznamitnie, patrzc w bok.- Wracajc do uroku - Geralt opar si plecami o cian z posplatanych,sprynujcych gazi.- Nawrotów nie masz? Pióra ci nie rosn?- Chwali bogów, nie - westchn baron.- Wszystko w porzdku.Jedno, co mizostao z tamtych czasów, to smak na ryby.Nie ma dla mnie, Geralt, lepszegoarcia ni ryba.Czasami z samego rana id sobie do rybaków, na przysta, azanim wyszukaj mi co szlachetniejszego, to ja sobie jedn, drug garuklejek prosto z sadza, par piskorzy, jelca albo klenia.Rozkosz, niearcie.- On by kormoranem - powiedziaa powoli Ciri, patrzc na Geralta.- A ty goodczarowae.Ty umiesz czarowa!- To chyba oczywiste - rzek Freixenet - e umie.Kady wiedmin umie.- Wied.Wiedmin?- Nie wiedziaa, e to wiedmin? Sawny Geralt Riv? Prawda, skd taki pdrak,jak ty, ma wiedzie, kto to wiedmin.Teraz to nie to co dawniej.Teraz jestmao wiedminów, prawie nie uwiadczysz.Pewnie w yciu nie widziaawiedmina?Ciri wolno pokrcia gow, nie spuszczajc z Geralta wzroku.- Wiedmin, pdraku, to ta.- Freixenet urwa i zblad, widzc wchodzc dochatki Braenn.- Nie, nie chc! Nie dam sobie niczego wlewa do gby, nigdy,nigdy wicej! Geralt! Powiedz jej.- Uspokój si.Braenn nie zaszczycia Freixeneta niczym wicej oprócz przelotnego spojrzenia.Podesza od razu do Ciri siedzcej w kucki obok wiedmina.- Chod - powiedziaa.- Chod, kruszynko.- Dokd? - wykrzywia si Ciri.- Nie pójd.Chc by z Geraltem.- Id - umiechn si wymuszenie wiedmin.- Pobawisz si z Braenn i modymidriadami.Poka ci Duen Canell.- Nie zawizaa mi oczu - powiedziaa Ciri bardzo wolno.- Gdymy tu szli, niezawizaa mi oczu.Tobie zawizaa.eby nie móg tu trafi, gdy odejdziesz.To znaczy.Geralt spojrza na Braenn.Driada wzruszya ramionami, potem obja iprzytulia dziewczynk.- To znaczy.- gos Ciri zaama si nagle.- To znaczy, e ja std nieodejd.Tak?- Nikt nie ujdzie przed swym przeznaczeniem.Wszyscy odwrócili gowy na dwiktego gosu.Cichego, ale dwicznego, twardego, zdecydowanego.Gosuwymuszajcego posuch, nie uznajcego sprzeciwu.Braenn skonia si.Geraltprzyklkn na jedno kolano.- Pani Eithne.Wadczyni Brokilonu nosia powóczyst, zwiewn, jasnozielon szat.Jakwikszo driad, bya niewysoka i szczupa, ale dumnie uniesiona gowa, twarz opowanych, ostrych rysach i zdecydowane usta sprawiay, e wydawaa si wyszai potniejsza.Jej wosy i oczy miay kolor roztopionego srebra.Wesza do szaasu eskortowana przez dwie modsze driady uzbrojone w uki.Bezsowa skina na Braenn.a ta natychmiast chwycia Ciri za rczk i pocignaw stron wyjcia, pochylajc nisko gow.Ciri stpaa sztywno i niezgrabnie,blada i oniemiaa.Gdy przechodzia obok Eithne, srebrnowosa driada szybkimruchem uja j pod brod, uniosa, dugo patrzya w oczy dziewczynki.Geraltwidzia, e Ciri dry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl