[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Joe pokiwa³ g³ow¹.— Ja tak¿e, mójstary.Kiedy Chanda powiedzia³, ¿e widzia³ j¹.Te przeklête sukienki! Dwiezielone sukienki! Ale do rzeczy.— Znowu spojrza³ na swoj¹ kartkê.Mogê tak¿e wykluczyæ:3) Chandê.Odszed³em od balustrady, pozostawiaj¹c genera³a jeszcze ¿ywego o godzinie ósmejpiêædziesi¹t.Nie, póŸniej nawet, bo sta³em z Jowettem przy balustradzie, apotem poza polem widzenia Somerville’a jeszcze ³adnych parê minut.A wiêcodszed³em stamt¹d o dziewi¹tej, bardzo powoli, alejk¹, rozmawiaj¹c.Jowett jestinteresuj¹cym artyst¹, Ben.By³em nawet bardzo zainteresowany, chocia¿rozgl¹da³em siê bez przerwy i nadstawia³em uszu.Us³ysza³bym strza³ na pewno.Ci¹gle by³em blisko pawilonu.O dziewi¹tej dziesiêæ Jowett odszed³ do pracowni,a ja ruszy³em w kierunku Chandy.Wrêczy³ mi woreczek z piêædziesiêciomatysi¹cami funtów.Rozmawialiœmy przez d³u¿sz¹ chwilê.PóŸniej poszed³em wstronê kortu, zawróci³em po paru minutach i zajrza³em do sali muzealnej.Zobaczy³em Snidera.Sta³ przed t¹ grup¹ Yeti.Zamyœli³ siê, potem podniós³ g³owê.— I to by³y jedyne dwie minuty, kiedy jestem pewien, ¿e nie móg³bym us³yszeæstrza³u, Ben.Ale Hicks by³ wówczas na stanowisku.Poza tym, g³owê dajê, ¿eus³ysza³bym.Mo¿emy zrobiæ próbê i przekonasz siê.Znasz colta 45 tak dobrzejak ja.W czystym, spokojnym powietrzu, w cichym parku, bez ha³asu aut igwaru miasta.Nie, niemo¿liwe, Ben! To by³y jedyne dwie minuty.— Jak to? — powiedzia³ Parker cicho.— Nadal chcesz twierdziæ, ¿e nie by³o anijednej chwili, podczas której ktoœ móg³ zastrzeliæ genera³a?— Nie wiem.— Alex wsta³ i zacz¹³ przechadzaæ siê wzd³u¿ pó³ek z ksi¹¿kami.—Muszê siê chyba myliæ! — powiedzia³ niemal z rozpacz¹.Ale pamiêtam dok³adnie.Przez ca³y czas spogl¹da³em na zegarek tego ranka!— Szukajmy omy³ki.— mrukn¹³ Parker.— Zmys³y ludzkie.Sam wiesz, jak tojest.Mog³eœ siê zamyœliæ, dziewczêta gra³y.s³ysza³eœ uderzenia pi³ek,nawo³ywania Karoliny albo Dorothy, spacerowa³eœ.A poœród tego jednouderzenie pi³ki by³o o wiele g³oœniejsze.Smecz, prawda?.Twoje myœli by³ygdzie indziej, a twoja podœwiadomoœæ przyjê³a ten dŸwiêk.Jak mog³o byæinaczej?— Jak mog³o byæ inaczej?.— powiedzia³ cicho Joe.— W³aœnie.Jak mog³o byæinaczej?Parker po³o¿y³ d³oñ na klamce.— W ka¿dym razie jedno wynika jasno z tego wszystkiego: Cowley nie ma alibi inajprawdopodobniej, a raczej na pewno, on zatru³ kawê, bo trudno mi pos¹dziæpannê Beacon albo Chandê.A poniewa¿ ani panna Beacon, ani Chanda nie moglizastrzeliæ genera³a, a on móg³.bo nikt go ju¿ po œniadaniu nie widzia³ inajprawdopodobniej czai³ siê gdzieœ w krzakach, czekaj¹c sposobnego momentu,¿eby wpaœæ do pawilonu i porwaæ pieni¹dze.Porwa³ je i uciek³.A ta ma³akocha³a go i pomog³a mu.Nie znamy jeszcze wszystkich szczegó³Ã³w.Alenaciœniemy j¹ i wyœpiewa wszystko.Mamy j¹ w rêku.Wiemy, ¿e ok³ama³a nas, ¿ezmieni³a po³o¿enie cia³a i ukry³a dowód przeciw Cowleyowi.Zreszt¹ nie ma oczym mówiæ: cokolwiek byœmy s¹dzili o doskona³oœci twego s³uchu lub wzrokuHicksa, chocia¿ jestem raczej przekonany, ¿e zarówno ty, jak Hicks macieniewielkie szanse, ¿eby siê myliæ, jedno jest pewne: sekcja wykaza³a, ¿eSomerville umar³ najpóŸniej o dziesi¹tej, a Meryl Perry zezna³a, ¿e ¿y³ irozmawia³a z nim o jedenastej.I to jest k³amstwem! ChodŸmy! Ta dziewczyna wiechyba, gdzie jest Cowley i gdzie jest tych siedemdziesi¹t piêæ tysiêcy dolarów,chocia¿ najprawdopodobniej wzi¹³ je z sob¹.Alex nie poruszy³ siê.— To niemo¿liwe.— powtórzy³ szeptem.— Ale przecie¿ on zgin¹³.— uniós³g³owê.— Przecie¿ zastrzelono go, Ben.Wiêc ktoœ go zabi³.Zabi³ go wpawilonie, niemal w naszej obecnoœci, a my nie wiemy, jak to siê mog³o staæ.bo to siê nie mog³o staæ.Parker po³o¿y³ mu rêkê na ramieniu.— Joe — powiedzia³ ³agodnie — jesteœ przemêczony.Mia³eœ paskudny dzieñ.To nieby³o dla ciebie zwyk³e œledztwo.Jesteœ roztrzêsiony i myœli zaczynaj¹ ci siêpl¹taæ.A przecie¿ wszystko jest jasne.A nawet je¿eli pozosta³o kilkaszczegó³Ã³w, które nale¿y wyœwietliæ, ta dziewczyna powie nam wszystko.Rêczê ciza to.Ale myli³ siê, bo kiedy nie otrzymali odpowiedzi na ciche pukanie komisarza iParker uchyli³ drzwi, s¹dz¹c, ¿e Meryl ju¿ œpi, zobaczyli, ¿e le¿y ona ubranana ³Ã³¿ku.Oczy mia³a otwarte i szkliste.Obok niej sta³a na nocnym stolikupusta szklanka, przy której piêtrzy³y siê ma³e, porozrywane papierki poproszkach nasennych.— ¯yje jeszcze! — powiedzia³ komisarz pochyliwszy siê nad ni¹ i przytkn¹wszy dojej warg stoj¹ce na stoliku lusterko.— Szybko, Joe!Wybieg³ na korytarz i powiedzia³ coœ pó³g³osem do dy¿urnego detektywa.Alexus³ysza³ kroki na schodach.Detektyw zbieg³ do hallu.Parker zamkn¹³ drzwi.— Za¿y³a ze dwadzieœcia proszków.— powiedzia³.— WeŸmy j¹ do ³azienki,Joe.Mo¿e uda nam siê coœ zrobiæ.Doktor O’Flaherty pojawi³ siê po dwudziestu minutach.— Wezwa³em ambulans.— powiedzia³.— Zaraz tu bêd¹.Gdzie jest chora? — inie czekaj¹c odpowiedzi, zbli¿y³ siê do ³Ã³¿ka.— Uda³o nam siê spowodowaæ torsje.— Parker, stoj¹cy w koszuli z zawiniêtymirêkawami, otar³ pot z czo³a.— Doskonale.— doktor O’Flaherty wszed³ do ³azienki i powróci³ po chwili.Pochyli³ siê nad nieprzytomn¹ Meryl, wzi¹³ j¹ za rêkê i wyci¹gn¹³ wielki, z³otyzegarek na ³añcuszku.Po chwili skin¹³ g³ow¹.— Nie zd¹¿y³y podzia³aæostatecznie.— mrukn¹³.— Ca³e szczêœcie.Genera³ Somerville otrzyma³po³owê tej dawki, o ile mogê s¹dziæ z tego.— wskaza³ le¿¹ce na stolepapierki.Przy³o¿y³ ucho do serca chorej.— Prze¿yje.— Doskonale! — powiedzia³ Parker.— Bardzo mi to jest na rêkê.— Czy to ona? — doktor uniós³ brwi i spojrza³ na le¿¹c¹.— Jutro siê pan dowie, panie doktorze.— Parker uœmiechn¹³ siê.— Niestety,nie wolno mi nic mówiæ do chwili zakoñczenia œledztwa.— To zrozumia³e.Drzwi otworzy³y siê i wesz³o dwóch ludzi w bieli.Jeden z nich trzyma³ zwiniêtenosze, a drugi du¿¹ ciemn¹ walizkê, zaopatrzon¹ wizerunkiem czerwonego krzy¿a wbia³ym kó³ku.Komisarz wzi¹³ marynarkê i wyszed³ na korytarz.Zacz¹³ schodziæ powoli w dó³.Alex szed³ za nim zamyœlony, skupiony, nie rozumiej¹c.Przed drzwiami biblioteki sta³ Hicks trzymaj¹c grub¹ kopertê.— Przesy³ka z Londynu, szefie.Parker wzi¹³ kopertê i wszed³ do biblioteki.Joe wsun¹³ siê za nim i usiad³przy stole.Komisarz rozerwa³ kopertê.— Dane personalne.— powiedzia³.— Lepiej póŸno ni¿ nigdy.— Wyj¹³ plikkartek po³¹czonych spinaczem.— Chanda Nu.Dorothy Snider.ReginaldSnider [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl