X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To by� po prostu cud, �e nie zd��yli jeszczedotrze� do jej wn�trza.Rzeka poszarpanych g�azów, która run�a na strop iprzerywaj�c go wdar�a si� do komór sk�adowych, zasypa�a doszcz�tnie wszystko.Wybuch w magazynie chemicznym dokona� reszty i tylko komora wej�ciowa - jakbyna ur�gowisko - pozosta�a nietkni�ta.Mover dosta� tylko jednym od�amem, aletak nieszcz�liwie, �e zbiorniki ciek�ego tlenu p�k�y natychmiast i zala�ywszystko spienionym, lodowatym wrz�tkiem.Patrz�c na to my�leli tylko o jednym:co z radiostacj�? Niezachwiana wiara w to, �e wystarczy wezwa� pomocy, by j�otrzyma�, kaza�a im w�asnymi r�kami rozgrzebywa� pogi�te p�yty i os�ony.Radiostacja da�a si� uruchomi�.Dawe przypomina� sobie to wszystko, jakby od tego czasu min�a niesko�czono��.Spojrza� na zegarek, potem na wska�nik powietrza.Odczyta� z nich - jak wyrok�mierci - �e pozosta�y jeszcze trzy godziny do przybycia pomocy.Dla niegojednak zosta�o zaledwie dwie i pó�.Pomy�la� o innych, którzy mieli przedsob� jeszcze mniej, i westchn��.Jak�e s� spokojni mimo tej nieub�aganej�wiadomo�ci ko�ca.Có�, w�a�ciwie prze�yli to ju� nieraz w wyobra�ni, nim tuprzybyli.Teraz nie pozosta�o nic innego, jak czeka� i nie my�le� ju� o niczym.Tylko ten Seuga.Jak�e zawodne s� jednak wszelkie metody bada�psychologicznych! Za�ama� si�, sta� si� agresywny.Trudno mu si� jednakdziwi�: obrona w�asnego �ycia to przecie� najnormalniejszy odruch psychikiludzkiej, odartej ze wszystkiego innego.Nie ka�dy ma predyspozycje nabohatera.Tylko.sk�d u niego ta nag�a troska o mnie? - pomy�la�przypomniawszy sobie ostatnie s�owa Seugi.Spojrza� na pusty horyzont, jakby raz jeszcze chcia� si� upewni�, czyspodziewana pomoc jakim� nadprzyrodzonym cudem nie przyb�dzie wcze�niej.Nag�amy�l porazi�a go w chwili, gdy obchodzi� rumowisko po osypanej lawinie.Zawróci� szybko w kierunku wej�cia do komory.Stan�wszy w drzwiach wyprostowa�si� i powiedzia�:- Od po�udnia zbli�a si� jaki� pojazd.Seuga zerwa� si� pierwszy, za nim Eber.Dawe nie usun�� si� jednak z w�skiegoprzej�cia i uderzywszy Seug� ramieniem wyrwa� mu pistolet.Leman nie podniós�nawet g�owy, a Lukas spojrza� z niedowierzaniem.- Sta�! - powiedzia� Dawe.- Przepraszam was, koledzy.Musia�em to zrobi�.Potrz�sn�� pistoletem i odepchn�� Seuge.Eber wróci� na swoje miejsce i usiad�,kiwaj�c g�ow� ze zrozumieniem.- Musia�em to zrobi� - powtórzy� Dawe.- Jego troskliwo�� o mnie zmusi�a mniedo tego.Wiecie, o co mu chodzi�o? Dlaczego tak mu zale�a�o na moim zapasiepowietrza? Bo obliczy� sobie, �e gdy was.ju� nie b�dzie, on zostanie ze mn�.Ka�dy z nas b�dzie mia� powietrza na pó� godziny, a pomoc przyb�dzie zagodzin�.Rozumiecie?- Ach, ty.gadzie.- sykn�� Seuga, dr��c z w�ciek�o�ci.- W ten sposób t ymasz teraz pistolet!- Nie - powiedzia� Dawe spokojnie opró�niaj�c magazynek.Zebra� �adunki na d�o�i cisn�� je w stron� Seugi, który pe�zaj�c na czworakach pozbiera� wszystkie iprzeliczywszy ukry� w kieszeni.- Teraz nikt nie b�dzie strzela�.- Dawe zatkn�� pistolet za pas.- On jest silniejszy od ciebie, Dawe.Zabije ci� r�kami, to szaleniec.-powiedzia� Lukas cicho.- Wiem - skin�� g�ow� Dawe.- Dlatego te�.zamie�my butle, Ler.ian! Ty mu si�nie dasz! Niech przynajmniej.Leman! - Leman le�a� bez ruchu.Oawe skoczy� wjego kierunku, lecz zderzy� si� z Seug�, który tak�e spostrzeg� to samo: butlaLemana by�a zakr�cona, wska�nik dop�ywu powietrza pokazywa� zero.- Pu�� - krzykn�� Seuga, gdy Dawe dr��c� d�oni� próbowa� odkr�ci� zawór.-Skoro ju� to sam zrobi�.- Precz! - warkn�� Dawe.- On jeszcze �yje!- Zostaw go! - Seuga szarpa� d�o� dowódcy.- Zostaw go, to jego sprawa! Niepuszczaj powietrza, jemu ju� nic nie pomo�e, a ja.a my.Eber chwyci� go z ty�u za ramiona i rozci�gn�� na pod�odze.Szamotali si� przezchwil�.Dawe rozkr�ci� zawór, ale Leman naprawd� ju� nie �y�.- Zaoszcz�dzi� dla nas.zapas na pó�torej godziny.- powiedzia� Dawewstaj�c i ogl�daj�c wska�nik trzymanej w d�oniach butli.- Lukas, we�miesz dwietrzecie.Eber reszt�.- Daj spokój.- powiedzia� Lukas.- Ju� si� przyzwyczai�em.do tej my�li,�e.ja nast�pny.To wystarczy dla was dwóch, doci�gniecie na tym do czterechgodzin.- Nas jest trzech! - przypomnia� Seuga.- We�cie to wy, Dawe i Eber.Prze�yjcie tego drania.- powtórzy� Lukas.- Nie - powiedzia� twardo Dawe.- Zrobicie, jak powiedzia�em.To rozkaz.W tensposób b�dziemy mieli wszyscy jednakowy zapas.Przy oszcz�dnym oddychaniumamy pewne szans� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.