X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pudel warcza� ca�y czas, ale ba� si� zbli�y�.- Sk�d pani to wie? - zapyta�.- Mieszkam niedaleko st�d, w Garden District, i przychodz� tutaj codziennie zmoj� Maggie - wskaza�a na bia�ego pudla - na spacery.Poza tym Robin, ostatniaw�a�cicielka tej ruiny, by�a moj� przyjació�k�.To ja znalaz�am jej ten domtutaj.- Zna�a pani mo�e Jima McManusa? Wysokiego, bardzo chudego m�czyzn�, z ogromn�blizn� na policzku.Wynajmowa� pokój u Robin kilkana�cie lat temu.- On wcale nie nazywa� si� McManus.Przynajmniej nie ca�y czas.Na jego grobiejest nazwisko jego matki, Alvarez-Vargas - odpowie�dzia�a, patrz�c mu prosto woczy.Nie staraj�c si� ukry� dr�enia g�osu, zapyta�:- Na jego grobie? Jest pani pewna? To znaczy czy.on.Od kie�dy nie �yje?- Tak, jestem pewna.By�am z Robin na jego pogrzebie.Ma pi�kny grób.Zarazprzy wej�ciu do City of Dead na cmentarzu St.Louis.Po prawej stronie, zakaplic�.Ma�o kto ma taki.I kwiaty te� ma �wie�e.Codziennie.Ale na pogrzebienikogo nie by�o.Tylko Robin, grabarz i ja.Nie wiedzia� pan?! Przecie� pan by�jego najlepszym przyjacielem - powiedzia�a.- Nie.Nie wiedzia�em.Pani mnie zna?- Oczywi�cie.To pan uczy� fizyki P.J., syna Robin.To mój chrze��niak.- Dlaczego.To znaczy, jak umar� Jim?- Znale�li go na �mietniku w Dzielnicy Francuskiej.Mia� trzydzie��ci trzy ranyk�ute no�em.Dok�adnie tyle, ile mia� lat.I nie mia� lewej d�oni.Kto� mu j�odci��.Zaraz nad nadgarstkiem.Ale zegarka mu nie ukradli.Mówi�a jednostajnym, spokojnym g�osem, ca�y czas u�miechaj�c si� do niego i cochwil� przerywaj�c, aby uspokoi� pudla, który wci�� warcza�, chowaj�c si� zajej nogami.- Ale teraz musz� ju� i��.Maggie si� pana boi.Do widzenia.Przyci�gn�a smyczz psem do siebie i zacz�a odchodzi�.Nagle od�wróci�a si� i doda�a:- P.J.bardzo, bardzo pana lubi�.Mieszka teraz w Bostonie ze swo�im wujkiem.to znaczy ze swoim ojcem.Przeniós� si� tam pi�� lat temu, gdy Robin zamkn�li wklinice.Przyje�d�a tutaj j� czasami odwie�dzi�.Powiem mu, �e pan tutaj by�.Na pewno si� ucieszy.Sta� tam oniemia�y i patrzy�, jak powoli oddala si�, ci�gni�ta przez bia�egopudla poszczekuj�cego z rado�ci.Ile smutku i bólu mo�na opowiedzie� w ci�gu niespe�na dwóch mi�nut? - my�la�.Nagle poczu� si� bardzo zm�czony.Po�o�y� na trawie notatki, któ�rych u�ywa� wtrakcie wyk�adu, i usiad� na nich, opieraj�c si� o pochy�lony s�upek, doktórego przybity by� drut otaczaj�cy posiad�o��.Jim nie �yje.Umar� tak samo niezwykle, jak si� urodzi�.Tylko �y� jeszcze bar�dziejniezwykle.Staruszka z pudlem nie mia�a powodu, aby mówi� mu nieprawd�.Po�za tym Jim mia�faktycznie dwa nazwiska.I to drugie rzeczywi�cie brzmia�o Alvarez-Vargas.Wieto na pewno, bo Jim sam mu to kiedy� po�wiedzia�.Tego pami�tnego wieczoru.Wtedy, na parowcu na Missisipi.Zbierali jeszcze ci�gle pieni�dze na operacj� dla Ani.W niedziel� rano ontradycyjnie kwestowa� na Jackson Square pod katedr�, a Jim na nabrze�uMissisipi, sk�d t�umy turystów rusza�y na przeja�d�ki pa�rowcami po rzece lubdalej, na bagniska przy Zatoce, aby ogl�da� aliga�tory.Pami�ta, jak sam by�zaskoczony, kiedy Kim powiedzia�a mu, �e nigdzie na �wiecie nie ma tak wielualigatorów w jednym skupisku, jak na bagniskach u uj�cia Missisipi do ZatokiMeksyka�skiej.Tej niedzie�li Kim zaprosi�a ich na krótk� popo�udniow�przeja�d�k� parowcem na bagniska.Po powrocie, pó�nym wieczorem, mieli i��razem do nowej restauracji, odkrytej przez ni� w Dzielnicy Francuskiej.Zapowiada� si� mi�y wieczór.Jim by� ju� lekko pijany, gdy wchodzili na statek.Pozna� to natych�miast poczu�o�ci, z jak� wita� si� z Kim, oraz po jego krzykliwym g�o�sie irozbieganych oczach.Gdy tylko znale�li si� na pok�adzie, wyci��gn�� ichnatychmiast na ruf�, za szalupy ratunkowe, oddzielone �a�cuchami od resztypok�adu.Gdy usiedli na rozgrzanych metalowych p�ytach pok�adu, ukrycibezpiecznie za brudnozielonym brezentem przykrywaj�cym szalupy, Jim wyci�gn�� zkieszeni swojej koszuli trzy skr�ty z marihuany.Nie pytaj�c ich nawet, czychc�, wsadzi� je wszyst�kie do ust i podpali�.- Zebra�em dzisiaj ogromn� kas� dla ma�ej na nabrze�u.Chcia�em to jako�uczci�, wi�c �skosi�em troch� trawy" dla nas - zacz�� i podaj�c mu skr�ta,kontynuowa�: - Jakub, pami�taj, aby� to inhalowa�, a nie pa�li� jak marlboropod prysznicem.Masz ten dym trzyma� w p�ucach i w �o��dku najd�u�ej jakmo�esz.To ma ci� spenetrowa� do ko�ci.Marihuana dzia�a�a na niego niezwykle.Ju� po kilku minutach zapa�da� w stanradosnego i przyjemnego odr�twienia.Nabiera� dystansu do wszystkiego.By�ca�kowicie odpr�ony, jak po udanej sesji autogenne-go treningu, i umia� �mia�si� praktycznie ze wszystkiego.Z przelatuj��cego ptaka, dzwonka u drzwi lubgwi�d��cego czajnika w kuchni.Kie�dy�, pal�c w swoim biurze, wyj�tkowo wzupe�nej samotno�ci -marihuana jest jak alkohol, cz�owiek woli zatruwa� si� ni�w towarzy�stwie - prze�y� stan, w którym wydawa�o mu si�, �e nie musi oddycha�.Trudne do opisania, niezwyk�e uczucie! Rodzaj euforycznej lekko�ci.Jak gdybykto� zdj�� mu nagle plecak wype�niony po brzegi o�owiem, który niós� od Krakowado Gda�ska, a by� ju� pod Toruniem.Po tym zdarzeniu zacz�� podejrzewa�, �e tomo�e by� niebezpieczna ro�lina.Ponadto po raz pierwszy w �yciu zda� sobiespraw�, jakim wysi�kiem mo�e by� najzwyklejsze oddychanie.Drugi raz zrozumia�to, gdy umie�ra�a jego matka.On i Jim siedzieli oparci o szalup�, Kim le�a�a z g�ow� na udach Jima.Rozpi�abluzk� i wystawi�a dekolt do s�o�ca.Mia�a �ó�ty, koron�kowy stanik, dok�adnietakiego samego koloru jak ogromne s�oneczni�ki na br�zowej spódnicy do ziemi, zrozci�ciem z lewej strony.Przesun�a j� wzd�u� swoich bioder tak, abyrozci�cie by�o z przodu, i podci�gn�a j� wysoko do góry.Jim mia� zamkni�teoczy i ssa� powo�li swojego jointa, przyklejonego do dolnej wargi.Praw� d�oni�g�adzi� rozpuszczone w�osy Kim i jej usta, podczas gdy lew� wepchn�� pomi�dzyods�oni�te i rozsuni�te szeroko uda Kim, delikatnie przesuwaj�c palce z góry nadó� wzd�u� satynowych majteczek w kolorze spódnicy.Czasami, gdy jego ma�ypalec dotyka� jej ust, Kim rozchyla�a wargi i ssa�a go delikatnie.Ws�uchuj�c si� w drgania wywo�ane czerpakami ogromnego ko�a nap�dzaj�cegoparowiec, w milczeniu patrzy� na przesuwaj�cy si� po�woli lesisty brzegMissisipi i my�la� o seksie z Kim.W tym momencie Jim zbli�y� twarz do niego ipoda� nowego jointa, który tym razem w�drowa� z ust do ust.Spojrza� mu w oczyi nagle powiedzia�:- Wiesz, Jim, gdyby moja matka �y�a, mia�aby dzisiaj urodziny.Kiedy maurodziny twoja matka?- Nie wiem dok�adnie - odpowiedzia� zaskoczony, odwracaj�c gwa�townie g�ow�.- Jak to nie wiesz? Nie wiesz, kiedy urodzi�a si� twoja matka?- Ona sama tego dok�adnie nie wie - odpowiedzia� zniecierpliwio�nym ipodniesionym g�osem.Kim otworzy�a szeroko oczy.Wzi�a lew� d�o� Jima ze swojego podbrzusza,przysun�a j� do ust, poca�owa�a czule i wyszepta�a:- Opowiedz mu o swojej matce.Jim wyszarpn�� d�o�.Wyci�gn�� papierosa, zapali� i zaci�gn�� si� g��boko.Nagle wsta� i nie mówi�c nic, odszed�.- Nie chcia�em go urazi� - powiedzia� do Kim.- Nie urazi�e� go.Zapyta�e� po prostu o co�, o czym on chce zapo�mnie�.Udaje,�e zapomnia�.Przede mn� te� udaje.A ja przed nim uda�j�, �e te� zapomnia�am.Ale ty jeste� nowy i nie znasz regu� tej gry.Nie martw si�, on zaraz wróci.Napewno wsysa w siebie teraz kokain� w toalecie na dziobie.Kilka minut siedzieli w milczeniu, patrz�c na m�tn�, zielon� wod� Missisipi.Wpewnym momencie us�yszeli g�os Jima.Stan�� nad nimi i opar� si� o reling.Wprawej d�oni trzyma� do po�owy opró�nion� bu�telk� czerwonego wina.- Chcia�em kupi� whisky, ale barman na tym kajaku ma licencj� tylko na piwo iwino - zacz�� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.