X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czarna studnia ju� minie zagra�a.Komfort napi�tej liny pozwala odetchn��.Przez dziur� w dachuwidz� blask ksi�yca na niebie pe�nym migocz�cych gwiazd.Ustaj� kurcze�o��dka, opada napi�cie.Po raz pierwszy od wielu godzin próbuj� pozbiera�my�li.Tkwi� w szczelinie, nie g��biej ni�.pi�tna�cie metrów.Jest zakryta.Rano b�d� móg� st�d wyj��, je�li poczekam, a� Simon.- SIMON!?Wymawiam jego imi� g�o�no, ze zdumieniem, a d�wi�k dudni echem odbitym od�cian.Nie przysz�o mi do g�owy, �e on móg� zgin��.My�l� o tym, co si�wydarzy�o i uderza mnie ta potworna mo�liwo��.Martwy? Nie mog� sobie tegowyobrazi�, nie teraz.skoro ja ocala�em.Przenika mnie mro�na ciszaszczeliny; atmosfera grobowca - nieludzki, oboj�tny ch�ód miejsca umar�ych.Nigdy tu jeszcze nikogo nie by�o.Simon nie�ywy? Niemo�liwe! Przecie� bym gous�ysza�, zobaczy�, jak leci przez okap.Musia�by si� pokaza� na linie, albospa�� tu, obok mnie.Znów parskn��em �miechem.Maniakalny chichot uderza we mnie zwielokrotnionym,�ami�cym si� echem.W ko�cu sam nie wiem, czy to �miech czy �kanie.Zniekszta�cony ha�as, który wraca z ciemno�ci nie ma w sobie nic ludzkiego,gdacz�ce echa wibruj� woko�o, unosz� si� w gór�.Jeszcze raz chichocz�.s�ucham.znów si� zanosz�.Na chwil� zapominam o Simonie, szczelinie, a naweto nodze.Siedz� skulony pod lodowym murem i rechocz�, dygocz�c z zimna.Jaka�cz�� mego ja to wszystko rozumie; s�ysz� wewn�trz ch�odny, rozs�dnie brzmi�cyg�os, który mówi, �e to skutek przemarzni�cia i wstrz�su.Tymczasem reszta mniespokojnie ze�lizguje si� w ob��d, a ten �agodny g�os t�umaczy, co si� dzieje.Czuj�, �e si� rozdwajam: jedna cz�� p�ka ze �miechu, a druga obserwuje -obiektywnie i beznami�tnie.W pewnej chwili stwierdzam, �e znów jestem sob�,ca�y i niepodzielny.Wstrz�s min��, a gwa�towne dygotanie troch� mnie nawetrozgrza�o.Wiem, �e mam gdzie� zapasow� bateri�.Gmeram w g��bi plecaka, znajduj�,zak�adam do czo�ówki.Skacz�ca, jasna smuga przebija mrok, ukazuj�c wchybotliwym ta�cu lodowe �ciany, uciekaj�ce w g��bi� nieosi�galn� dla promienialatarki.Lód odpowiada migotaniem zielonych, srebrnych i b��kitnych b�ysków.Od�amki wmarzni�tych we� kamieni znacz� �ciany w regularnych odst�pach.O�wietlone, po�yskuj� mokro jak muszelki na piasku.Prze�ykam nerwowo �lin�.�wiat�o si�ga trzydzie�ci metrów w g��b szczeliny.Ma ona ze sze�� metrówszeroko�ci, a �ciany s� dok�adnie równoleg�e.Mog� tylko zgadywa�, jak� otch�a�kryje ciemno�� poni�ej.Przeciwleg�a �ciana wznosi si� rumowiskiempotrzaskanych bloków lodu, kilkana�cie metrów wy�ej tworz�c hakowatesklepienie.Po prawej mam stromy stok, który urywa si� na kraw�dzi czerni.Zafascynowany, wpatruj� si� w przestrze� nie rozja�nion� promieniem latarki.�atwo si� domy�li�, co jest pod spodem.Ogarnia mnie przera�enie.Czuj� si�schwytany w pu�apk�, w panice omiatam wzrokiem �ciany, szukaj�c jakiej�mo�liwo�ci wyj�cia.Nie ma �adnej.�wiat�o przesuwa si� po jednolicie g�adkim,litym lodzie, aby znikn�� w czarnej gardzieli.Szczelin� po prawej nakrywadach, który po drugiej stronie opada chaosem lodowych bloków, zas�aniaj�cychwidok na otwart� cz�� krewasy.Jestem uwi�ziony w ogromnej, lodowo-�nie�nejgrocie.Jedyn� oznak�, �e istnieje inny �wiat jest ma�a, czarna dziura nadg�ow�, wype�niona gwiazdami.Je�li nie zdo�am wspi�� si� na lodowe rumowisko,pozostanie on dla mnie równie niedost�pny, jak i one.Gasz� �wiat�o, by oszcz�dzi� bateri�.Trudniej mi teraz spokojnie znosi�ciemno��.Wiedza o tym, gdzie si� znalaz�em niewiele pomaga.Jestem sam.Milcz�ca pustka, rozgwie�d�ony strz�pek nieba wysoko nad g�ow�.Wszystkozdaje si� drwi� z moich nadziei na ocalenie.Mog� liczy� tylko na Simona.Jedynie on mo�e mnie uratowa�.Lecz je�li �yje, pewnie s�dzi, �e ja zgin��em.Wo�am go, wrzeszcz� na ca�e gard�o.Uderza we mnie fala echa, stopniowo nikn�cw g��binach.�aden d�wi�k nie przebije �cian z lodu i �niegu, a szczelin�zamyka dach.Przed upadkiem wisia�em co najmniej pi�tna�cie metrów nad nim.Simon zobaczy na prawo pod przewieszk� wielk� szczelin�.Od razu b�dziewiedzia�, �e si� w niej zabi�em.Nie mo�na przecie� ocale�, spadaj�c z takiejwysoko�ci.To w�a�nie pomy�li.Oczywi�cie.Na jego miejscu uwa�a�bym tak samo.Zobaczy czarn� czelu�� i to go upewni, �e zgin��em.Có� za nies�ychana ironialosu: zlecie� trzydzie�ci metrów i prze�y� bez szwanku.Gorzko przeklinam, lecz echa p�yn�ce z ciemno�ci przedrze�niaj� ten pró�nygest.Znów bluzgam, wymy�lam bez przerwy, w grocie huczy od przekle�stw.Wywrzaskuj� z siebie ca�� z�o�� i frustracj�, a� zasycha mi w gardle i nie mog�wydoby� g�osu.Uspokoiwszy si�, próbuj� my�le� o tym, co mnie czeka.Je�liSimon zajrzy do szczeliny - zobaczy mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.