[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo trudno by³o jej dzisiaj rozmawiaæ z Signe.Niemog³a zebraæ myœli, czu³a ból w piersiach.Uklêkla wœródszeleszcz¹cych, usch³ych liœci.- Signe, moja kochana Signe.- Rozpaczliwy szlochwstrz¹sn¹³ Belind¹.- Powinnam by³a byæ przy tobiew ostatnich dniach twojego ¿ycia! Taka by³aœ samotna.A teraz.co ja mam robiæ? Signe, powiedz mi, corobiæ! Jestem taka nieszczêœliwa i zagubiona, nic nierozumiem.¯wir zachrzêœci³ na œcie¿ce i da³y siê s³yszeæ czyjeœkroki.Odwróci³a siê gwa³townie i na widok mêskiejsylwetki krzyknê³a zd³awionym g³osem.- O Œwiêty Jerzy, dziêkujê ci, ¿e mnie wys³ucha³eœw nieszczêœciu! Tak bardzo potrzebujê rady i pomocy!- Œwiêty Jerzy? - zdziwi³ siê przyby³y.By³ bardzowysoki i straszny z tymi ciemnymi w³osami i skupion¹,zaciêt¹ twarz¹, tak¹ mroczn¹.Klêcz¹cej na ziemi Belindziewydawa³ siê przyt³aczay¹cy.- Tak, ja.Och, znowu siê wyg³upi³a!- Tak naprawdê to nazywam siê Viljar z Ludzi Lodu.- Oczywiœcie, ja.przepraszam - b¹ka³a sp³oszona.- Pomylilam pana z kimœ, kogo znam.- Ze œwiêtym? A ty jesteœ siostr¹ zmar³ej pani Signe,prawda?- Tak.Podnios³a siê z klêczek i dygnê³a.- Mam na imiê Belinda.Viljar skin¹³ g³ow¹.- Jak widzê, rozmawiasz z grobem.Czy to jedynemiejsce, do którego mo¿esz przyjœæ?- Tak.Nie tylko zreszt¹ tutaj.To jedyne miejsce naca³ym œwiecie.Tak strasznie têskniê za siostr¹.A w³aœ-nie teraz wszystko siê tak popl¹ta³o.Zupe³nie nie wiem,jak mam siê zachowaæ.Jak Signe by chcia³a, ¿ebympost¹pi³a.Budz¹ca lêk postaæ usiad³a na otaczaj¹cym cmentarzmurku.- Co siê tak popl¹ta³o?- Wszystko.Tak bardzo chcia³am przyjechaæ tutaji opiekowaæ siê córeczk¹ Signe, to zreszt¹ idzie mi dobrze,myœlê, ¿e Lovisa mnie lubi, ale.wszystko inne jeststrasznie trudne.Viljar da³ rêk¹ znak, by usiad³a obok niego.Po-dziêkowa³a za uprzejmoœæ, usiad³a i starannie wyg³adzi³asukniê.- Czy pan tak¿e przychodzi tutaj, ¿eby odwiedziækogoœ bliskiego? - zapytala skrêpowana.- Nie.A w ka¿dym razie to niedok³adnie tak.Po prostulubiê tu byæ.Zdaje mi saê wtedy, ¿e jestem blsko moichlicznych przodków, tutaj pochowanych.- Jak pan to piêknie powiedzia³ - szepnê³a Belindawzruszona.- Ja te¿ mam takie wra¿enie.To znaczy, ¿ejestem bli¿ej Signe.M³ody mê¿czyzna z Ludzi Lodu przygt¹da³ jej siêuwa¿nie mimo panuj¹cego mroku.- Powiedz mi jednak, z czym jest ci tak trudnow Elistrand?Belinda westchnê³a.- Jestem taka niezdarna.Po prostu beznadziejna.Biegam przez ca³y dzieñ, pracujê jak szalona, staram siê, alei tak wszystko jest Ÿle, naprawdê wszystko.Nic dziwnego,¿e pani Tilda siê na mnie z³oœci.Byli przecie¿ tacy dobrzyi pozwolili mi tu zamieszkaæ, a ja po prostu wszystko psujê.- Mówi³aœ, zdaje siê, ¿e z dzieckiem radzisz sobiedobrze?- Tak, ale.- No, ale przecie¿ w³aœnie opieka nad dzieckiem jesttwoim obowi¹zkiem, czy¿ nie?- To prawda, ale to chyba nic dziwnego, ¿e i pani Tildachcia³aby, ¿ebym jej trochê pomog³a jako pokojówka.Touprzejme z jej strony.- Chwileezkê! Jak ty dziwnie mówisz! Kogo tyudajesz? Przestañ, tak nie wolno!- Udajê?- Tak.- Naprawdê?- Naprawdê.Mówisz nienaturalnie.Belinda spogl¹da³a na niego zak³opotana.- Ale Signe tak mówi³a!Surowa twarz Viljara z³agodnia³a pod wp³ywemwspó³czucia.- I myœlisz, ¿e dziêki temu wszyscy bêd¹ ciê lubiæ?- No w³aœnie, bo przecieŸ wszyscy lubili Signe.Jawszystko robiê tak samo jak ona i myœlê tak samo, alechoæbym nie wiem jak siê stara³a, to i tak wszyscy na mniekrzycz¹.- To oczywiste, ¿e ci siê nie udaje! Nie mo¿esz ¿yæ¿yciem kogaœ innego.Ty jesteœ Belinda, a nie Signe, nierozumiesz tego? Ja ciê prawie nie znam, ale przecie¿ ka¿dycz³owiek ma swoj¹ wartoœæ, ty tak¿e, i to w³aœnie jestw ka¿dym z nas najbardziej interesuj¹ce.Nie mo¿esz tegopo prostu odrzuciæ!- Ale mnie siê zdaje, ¿e by³oby rzecz¹ straszn¹, gdyby takapiêkna, taka wspania³a Signe mia³a ca³kiem znikn¹æ.Nie, nieumiem tego wyt³umaczyæ, wie pan, ja tak ma³o umiem.- Chyba rozumiem, co chcesz powiedzieæ.I oczywiœ-cie masz racjê, powinniœmy rozwijaæ i kontynuowaæ to,co by³o najlepszego w naszych bliskich, którzy odeszli.Ale to, co ty robisz, chyba nie jest s³uszne.Jej g³osw twoich ustach, jej sposób mówienia brzmi sztucznie.Musisz chroniæ najlepsze cechy jej duszy, a nie g³osi maniery.Belind¹ znowu wstrz¹sn¹³ szloch.- Mnie jest jej tak strasznie ¿al.Le¿eæ w zimnymgrobie, taka m³oda.G³os Viljara zabrzmia³ sucho i trzeŸwo:- Signe by³a szczêœliwa, mia³a ciekawe ¿ycie.Wszyscyj¹ kochali, doœwiadcza³a jedynie dobra.Czasami lepiej jestumrzeæ m³odo i nie doczekaæ póŸniejszych rozczarowañ.Ulubieñcy losu nie zawsze s¹ w stanie wyjœæ na spotkanieciê¿kim czasom.- Och, pan nie wie wszystkiego! Ja znalaz³am dzisiaj jejpamiêtnik.Ona w ostatnich miesi¹cach swojego ¿yciadozna³a strasznych rozczarawañ.- Co ty mówisz?- Tak.Pisa³a w dzienniku, ¿e jej m¹¿, HerbertAbrahamsen, obejmawa³ inne kobiety, dawa³ im ciastkai takie tam.- Ciastka?- Tak.Signe tak pisa³a.¯e przysz³a pewna dziewczynai pyta³a, czy Signe wie, ile innych kobiet próbowa³o jegos³odyczy.Viljar Lind spogl¹da³ na ni¹ niczego nie rozumiej¹c,a potem musia³ odwróciæ twarz.- No tak, rozumiem, ¿e w tej sytuacji Signe by³anieszczêœliwa, masz racjê.A poza tym mia³a zdaje siêsporo problemów z teœciow¹, prawda?- O, tak! Najpierw nie mog³am poj¹æ, co Signe ma namyœli, kiedy pisze o smoku i tak dalej, myœla³am o praw-dziwym smoku, jak ten którego zabi³ œwiêty Jerzy, alepotem zrozumia³am, ¿e to chodzi o.no wie pan, o kogo.- Co zrobi³aœ z tym pamiêtnikiem?- Schowa³am z powrotern tam, gdzie go znalaz³am.Do ukrytej szuflady.Niestety, nie zd¹¿y³am przeczytaædo koñca.Zosta³o wprawdzie tylko kilka stron, alejednak.Viljar milcza³ przez chwilê.Wiatr rozwiewa³ jegoczarne w³osy.- Nie zmarz³aœ?- Nie.Ale jak to uprzejmie z pana strony, ¿e pan pyta!Viljar westchn¹³ s³ysz¹c, ile pokory jest w jej g³osie.- Nikomu go nie pokazuj!- Oczywiœcie, ¿e nie! Byliby Ÿli na Signe, ¿e pisa³ao takich sprawach.- Signe da sobie radê - mrukn¹³ Viljar.- Ale ty? Jakwygl¹da twoje ¿ycie w Elistrand? Bywaj¹ chocia¿ czasamidla ciebie mili?- O, tak, oni s¹ bardzo mili! To tylko ja jestem g³upia.A teraz naprawdê nie wiem, co robiæ.- Dlaczego nie wiesz?- No po tym, kiedy siê dowiedzia³am, jak naprawdêby³o z Signe.To znaczy z jej mê¿em, chcia³am powiedzieæ.On.on.- Tak?- On.chce mnie dotykaæ, obejmowaæ mnie.A ja,chocia¿ tak bardzo bym nie chcia³a uraziæ Signe, strasznietego nie lubiê.On by³ przecie¿ mê¿em Signe.Dosz³o dotego, ¿e uciekam, kiedy go tylko zobaczê w pobli¿u.Bo tojest wstrêtne i poza tym myœlê, ¿e mo¿e Signe te¿ by niechcia³a, ¿eby on mnie dotyka³, a mo¿e by chcia³a.ju¿sama nie wiem, naprawdê nie mam wyjœcia.- Powinnaœ robiæ tak, jak ci ka¿e twój wewnêtrznyg³os, Belindo.A wygl¹da na to, ¿e jest on bardzorozs¹dny.Powinnaœ ucaekaæ, drogie dziecko, uciekaæ odniego jak najdalej!Belinda, rozpromieni³a siê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Card Orson Scott Tropiciel Tom 01 Tropiciel
- Clancy Tom Jack Ryan VII Suma Wszystkich Strachow 2
- CLANCY TOM Jack Ryan VIII Dlug Honorowy I
- Encyklopedia spraw międzynarodowych i ONZ [tom II] Edmund Małczyk
- Antologia SF Hura! Niech zyje Polska tom II
- Burnside, John In hellen Sommernaechten
- Book 2 Servant of the Empire
- Bulyczow Kiryl Dzikusy. Biale skrzydla kopcius
- Colin Forbes By Stealth (epub)
- Seminar z psychologie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.htw.pl