[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dosyæ, Bo¿e - domaga³y siê jego nie wypowiedzianes³owa - dlaczego muszê umrzeæ, je¿eli nie zabi­³em, czy jesteœ zemst¹, czymi³oœci¹?” Wœciek³oœæ na Boga pomog³a mu prze¿yæ jeszcze jeden dzieñ, lecznastêpnie uczucie to zniknê³o, a jego miejsce zajê³a straszliwa pustka,izolacja, poniewa¿ zda³ sobie sprawê z tego, ¿e mówi w pró¿niê, ze nie ma tamzupe³nie nikogo, i poczu³ siê wówczas tak g³upio, jak nigdy dot¹d w swoim ¿yciui zacz¹³ kierowaæ b³agania w tê pustkê, „Ja Allah, tylko b¹dŸ tam, niech todiabli wezm¹, tylko b¹dŸ”.Ale nie czu³ niczego, niczego niczego, a potemktóregoœ dnia stwierdzi³, ¿e ju¿ nie musi tam istnieæ to coœ, co on móg³byodczuwaæ.W dniu metamorfozy nast¹pi³o prze­silenie choroby i rozpocz¹³ siêjego powrót do zdrowia.I aby udowod­niæ sobie, ¿e Bóg nie istnieje, sta³ terazw jadalni najs³ynniejszego hotelu miasta, a œwinie wypada³y mu z ust.Uniós³ wzrok znad talerza i zobaczy³, ¿e przygl¹da mu siê jakaœ kobieta.Jejw³osy by³y niemal bia³e, a skóra mia³a kolor i przejrzy­stoœæ górskiego lodu.Zaœmia³a siê do niego, po czym odwróci³a siê i odesz³a.- Czy nie rozumiesz? - krzykn¹³ za ni¹, a kawa³ki kie³basy wypad³y mu z k¹cikówust.- Nie ma ¿adnego gromu z jasnego nieba.W tym ca³a rzecz.Zawróci³a i stanê³a przed nim.- ¯yjesz - powiedzia³a mu.- Na powrót darowano ci ¿ycie.I w tym ca³a rzecz.Powiedzia³ Rekhce: w momencie, kiedy zawróci³a i zaczê³a iœæ w moj¹ stronê,zakocha³em siê w niej.Alleluja Cone, alpinistka, pogromczyni Everestu, ¯ydówkao blond w³osach, królowa lodu.Jej wyzwaniu, zmieñ swoje ¿ycie, przecie¿ nieotrzyma³eœ go z powrotem na pró¿no, nie mog³em siê oprzeæ.- Ty i te twoje reinkarnacyjne bzdury - przymila³a siê Rekha.- Có¿ za nonsensyprzychodz¹ ci do g³owy.Wychodzisz ze szpitala, przeciskasz siê z powrotemprzez drzwi œmierci i uderza ci do g³owy, g³uptasie, natychmiast musisz mieæjakiœ wyskok, a oto i ona, hej szybko, ta blond lala.Nie myœl, ¿e nie znamtwojego charakteru, Gibbo, tak wiêc co teraz, czy chcesz, abym ci przebaczy³a,czy jak?- Nie potrzeba - powiedzia³.Wyszed³ z mieszkania Rekhi (jego w³aœcicielkap³aka³a z twarz¹ przyciœniêt¹ do pod³ogi); i ju¿ nigdy nie przekroczy³ tegoprogu.Trzy dni po spotkaniu, kiedy to usta mia³ wype³nione nieczystym miêsem, Alliewsiad³a do samolotu i odlecia³a.Trzy dni poza czasem, schowani za wywieszkê nadrzwiach: nie przeszkadzaæ, lecz w koñcu przyznali, ¿e przed œwitem nie da siêuciec, co jest mo¿liwe, to jest mo¿liwe, a co jest niemo¿liwe, to jest nie.przygodne spotkanie, przelotna znajomoœæ, mi³oœæ w poczekalni dworcalotniczego.Po jej wyjeŸdzie Gibril odpoczywa³, próbowa³ zamkn¹æ uszy na jejwyzwa­nie, postanowi³ powróciæ do normalnego trybu ¿ycia.Sam fakt utraty wiarynie oznacza³ wcale, ¿e nie mo¿e wykonywaæ swojego zawodu i pomimo skandalu,jaki wywo³a³y fotografie ukazuj¹ce ob¿eranie siê szynk¹, pierwszego w ogóleskandalu, jaki mo¿na ³¹czyæ z jego na­zwiskiem, podpisa³ kontrakty i wróci³znowu do pracy.A potem, któregoœ dnia, fotel na kó³kach okaza³ siê pusty, Gibril znikn¹³.Pewien brodaty pasa¿er, niejaki Ismail Nad¿muddin, wszed³ na pok³ad samolotu,lot AI-420 do Londynu.Ten Boeing 747 otrzy­ma³ nazwê jednego z ogrodów Raju,ale nie Gulistanu, ogrodu ró¿a­nego, a Bustanu - ogrodu rozkoszy.- Abyponownie siê narodziæ - mówi³ Gibril Fariszta Saladynowi Czamczy o wielepóŸniej - najpierw musisz umrzeæ.Jeœli o mnie chodzi, umar³em tylkopo³owicznie, ale zrobi³em to dwukrotnie, szpital i samolot, tak wiêc to siêsumuje i to siê liczy.I teraz, Spoono, mój przyjacielu, oto stojê przed tob¹ wTym W³aœnie Londynie, w Wilajacie, odrodzony, jako nowy cz³owiek z nowym¿yciem.Spoono, czy¿ nie jest to cholernie kapital­na rzecz?"Dlaczego wyjecha³?Z jej powodu, z powodu wyzwania, jakim by³a, œwie¿oœci, gwa³­townoœci ich byciaze sob¹, z powodu nieuchronnoœci rzeczy niemo­¿liwych, które musia³y siê staæ.I, mo¿e: dlatego, ¿e po zjedzeniu przez niego tych œwiñ, zaczê³a siê odp³ata zaz³o, nocna odp³ata, kara pod postaci¹ snów.3Kiedy samolot do Londynu oderwa³ siê ju¿ od ziemi, dziêki magicznej sztucepolegaj¹cej na skrzy¿owaniu palców ka¿dej d³oni i okrê¿nych ruchach kciuków,chudy facet po czterdziestce, który siedzia³ przy oknie na miejscu dlaniepal¹cych i obserwowa³, jak jego rodzinne miasto spada z niego jak staraskóra z wê¿a, pozwoli³ sobie na przelotny wyraz ulgi.Twarz ta by³a przy­stojnana swój zgorzknia³y nieco patrycjuszowski sposób, d³ugie w¹skie wargi by³ywywiniête w dó³ jak u zdegustowanego turbota, a cienkie brwi rysowa³y siêostrymi ³ukami nad oczyma, które przy­patrywa³y siê œwiatu z pewnego rodzajuczujn¹ wzgard¹.Pan Saladyn Czamcza wymodelowa³ tê twarz z du¿¹ dba³oœci¹ -minê³o kilka lat, zanim osi¹gn¹³ w³aœciwy efekt - i od bardzo wielu lat uwa¿a³j¹ po prostu za swoj¹ w³asn¹ - w rzeczy samej zapomnia³ nawet, jak wygl¹da³aprzedtem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl