[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chcia³abym zobaczyæ,jak ktoœ uczy mnie czegokol­wiek w tym biznesie.Jestem naczelniczk¹ poczty oddwu­dziestu piêciu lat, od œmierci mojego mê¿a.- Hm, czy nie przeszkadza³oby pani, gdybym wszed³ na zaplecze i wzi¹³ na chwilête listy? - spyta³ Cady.- Przykro mi, ale przepisy na to nie pozwalaj¹ - od­par³a pani Dickie.Mimo to drzwi do pokoiku pani Dickie otworzy³y siê ze skrzypem.- Dziêkujê - powiedzia³ Cady.- A teraz przypuœæmy, ¿e zamiast trzymaæ tekoperty w taki sposób jakw tej chwili, u³o¿y je pani tak.i, ach, proszê w³o¿yæ gumowy ochraniacz nakciuk zamiast na palec wskazuj¹cy.- To moje podwórko! - wykrzyknê³a pani Dickie.- ­A pan wtyka tu swój nos!- Praca sz³aby jeszcze sprawniej - nie ustêpowa³ Ca­dy - gdyby nie ta stertaskrzynek pocztowych na pod³odze.Czemu nie przesun¹æ ich tutaj, ¿eby znalaz³ysiê na wysoko­œci wzroku? I co, u licha, robi z ty³u ten stó³?- To dla moich dzieci - odpowiedzia³a defensywnie pani Dickie.- Pani dzieci bawi¹ siê tutaj?- Nie prawdziwe dzieci - wyjaœni³a têsknie pani Di­ckie.- Tak nazywam kwiatkistoj¹ce na stole - ma³y m¹dry fio³ek alpejski, figlarna maranta, pe³natemperamentu sansewieria.- Czy zdaje sobie pani sprawê - przerwa³ jej pan Ca­dy - ¿e traci panicodziennie dwadzieœcia minut i Bóg wie ile energii na okr¹¿anie tego sto³u?- Có¿ - powiedzia³a pani Dickie - to ogromnie mi³o z pana strony, ¿e okazuje mipan takie zainteresowanie, ale czu³abym siê trochê zagubiona bez.- Nie potrafiê powstrzymaæ siê od wtr¹cania w takie sprawy - rzek³ Cady.-Odczuwam autentyczny fizyczny ból, widz¹c, ¿e ktoœ robi coœ w niew³aœciwysposób, gdy tymczasem tak ³atwo jest wszystko skorygowaæ.Ach! Prze­sunê³a panikciuk z powrotem tam, gdzie nie powinna go pani trzymaæ! Przecie¿ mówi³empani.- Komendancie Atkins - szepn¹³ Upton Beaton w sali zebrañ.- S³ucham?- Proszê nie drapaæ siê w g³owê w taki sposób - pouczy³ go Beaton.- Proszêrozcapierzyæ palce, o tak! Nastêpnie mo¿e pan przyst¹piæ do drapania.Dziêkitemu za³atwi pan dwa razy wiêksz¹ powierzchniê czaszki w dwukrotnie krót­szymczasie.- Z ca³ym szacunkiem dla pana - rzek³ Atkins - temu miasteczku dobrze zrobiodrobina postêpu i o¿ywienia.- Nigdy w ¿yciu nie stan¹³bym na drodze postêpowi - ­powiedzia³ Beaton.- Cady przeszed³ na drug¹ stronê ulicy, ogl¹da nasz wóz stra¿acki -poinformowa³ zebranych Ed Newcomb, pracuj¹cy od dwudziestu ³at jako sekretarz wstra¿y po¿arnej.Agent handlu nieruchomoœciami z Ilium, który omami³obietnicami wszystkich z wyj¹tkiem Beatona, zapewni³ New­comba, ¿e cenapiêædziesiêciu tysiêcy dolarów za jego dwu­dziestoszeœciopokojowy georgiañskidom, po niewielkim remoncie, wyda³aby siê kierownictwu korporacji œmiesznieniska.- Zanieœmy mu dobr¹ nowinê!Stra¿acy podeszli do swego najnowszego kolegi stoj¹cego przy wozie stra¿ackim ipogratulowali mu nowo uzyskanego cz³onkostwa.- Dziêkujê - odpowiedzia³ z roztargnieniem Cady, majstruj¹c przy urz¹dzeniuprzymocowanym do boku wiel­kiego czerwonego samochodu.- Do licha, ale¿ tuwszystko b³yszczy od chromu - zauwa¿y³.- Proszê zaczekaæ, a¿ zobaczy pan nowy! - rzek³ z du­m¹ Ed Newcomb.- Robi¹ te cholerne samochody takie bajeranckie jak karuzele - powiedzia³ zniesmakiem Cady.- Mo¿na by pomyœleæ, ¿e mamy do czynienia z zabawkami.Bo¿e! Oile te wszystkie chromy i efekciarskie ozdóbki musz¹ podnosiæ koszt! Nowy,mówicie?- Jasne - powiedzia³ Newcomb.- Jeszcze nie prze­g³osowano zakupu, ale jestempewien, ¿e przejdzie.- Ra­doœæ z tej perspektywy widnia³a na ka¿dej twarzy.- Siedem i pó³ tysi¹ca litrów na minutê! - rzek³ z unie­sieniem stra¿ak.- Dwa reflektory! - doda³ inny.- Oddzielna szoferka!- Piêcioipó³metrowe drabiny!- Zbiornik dwutlenku wêgla!- I obrotowa dysza w wie¿yczce! - przekrzycza³ wszyst­kich Atkins.W ciszy, która nast¹pi³a po hymnie pochwalnym na czeœæ nowego wozu bojowego,rozleg³ siê g³os Cady’ego:- Niedorzeczne - powiedzia³.- Ten wóz jest w tych warunkach idealny,absolutnie wystarczaj¹cy.- Pan Cady ma ca³kowit¹ racjê - popar³ go Upton Beaton.- To praktyczny, mocnysamochód, ma za sob¹ wiele lat niezawodnej s³u¿by.Pomys³ zad³u¿enia ca³egookrêgu na nastêpne dwadzieœcia lat po to, by kupiæ kosz­town¹ zabawkê dlanaszej jednostki, by³ idiotyzmem z naszej strony.Pan Cady trafi³w samo sedno.- To jedna z tych spraw, o jakie walczy³em przez pó³ ¿ycia w przemyœle - rzek³ze smutkiem Cady.- Ludzie kochaj¹ pozory, a nie pracê, która ma byæ wykonana.Jedynym celem stra¿y po¿arnej powinno byæ gaszenie po¿a­rów, i to w mo¿liwieekonomiczny sposób.Beaton poklepa³ komendanta Atkinsa po ramieniu.- Uczymy siê codziennie czegoœ nowego, prawda, szefie?- Atkins uœmiechn¹³ siê boleœnie, jak gdyby go w³aœnie postrzelono w brzuch.***Doroczny Konkurs Hobbystów w Spruce Falls odby³ siê w suterenie koœcio³a w trzytygodnie po wyborze Newella Cady’ego na cz³onka stra¿y po¿arnej.Podczas tychdwu­dziestu jeden dni Hal Brayton, w³aœciciel sklepu spo¿yw­czego, przesta³podliczaæ nale¿noœci na papierowych torbach i kupi³ maszynê sumuj¹c¹, poza tymustawi³ swoje lady w taki sposób, ¿eby miejsce dla klientów przekszta³ciæ zka­nionu pude³ w tor wyœcigowy.Zasmucona pani Dickie, naczelniczka poczty,wynios³a ze swego boksu stó³ i swoje zielone dzieci, a najni¿szy stos skrzynekpocztowych siêga³ wysokoœci oczu.Stra¿acy przeg³osowali, ¿e czerwone inie­bieskie peleryny s¹ niepotrzebne przy gaszeniu po¿arów [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl