[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ju¿ wschodz¹cego s³oñca pierwsze zorzeOpowiada³y wrzaskliwe grzegotkiJu¿ siê krz¹tali bracia po klasztorze,Ju¿ ko³o furty stêka³y dewotki,Ju¿ ojciec Rajmund w pierwiastkowej porzeWychodzi³ s³uchaæ œwi¹tobliwe plotki,Gdy myœl¹c (kto wie, czy o Panu Bogu)Zgubi³ pantofel i upad³ na progu.Skoczy³ na odwrót, a jako uczony,Fataln¹ wró¿kê w tej przygodzie znaczy;Wtem siê koœcielne odezwa³y dzwony,Jêk smutny nowe nieszczêœcia t³umaczy.Ledwo odetchn¹æ mo¿e, przestraszony,Czuje, co straci³.a w takiej rozpaczy,Gdy nie wie, czy spaæ, czy wyniœæ, czy siedzieæ,S¹siad uprzejmy raczy³ go nawiedzieæ.Ojciec to Rafa³ od Bo¿ego Cia³a,Rafa³, towarzysz niewinnych radoœci;Równego góra Karmelu nie mia³aW rubasznych wdziêkach, ho¿ej uprzejmoœci.Ten, skoro postrzeg³, jak siê wydawa³aTwarz przyjaciela, w zbytniej troskliwoœciCieszy go najprzód w tak okropnej doli,Dalej oœmiela pytaæ, co go boli.„Wiesz, przyjacielu - rzecze Rajmund trwo¿ny-Jako krok pierwszy reszt¹ dzie³a w³ada.Wyszed³em rano z izby nieostro¿ny,Zaraz siê w progu zjawi³a zawada.Z³y to dzieñ! bêdzie w nieszczêœcia zamo¿ny.Tak los chcia³, nic tu roztropnoœæ nie nada.Trudno przeciwne kazusy odegnaæTrzeba siê z furt¹ kochan¹ po¿egnaæ”.Rzek³ i zap³aka³.Wtem brat Kanty leci:„Panna Dorota do furty zaprasza”.Nic nie rzek³ Rajmund.Pose³ drugi, trzeci,Jeden go ³aje, a drugi przeprasza.„Porzuæ te wró¿ki, straszyd³a dla dzieci-Rzek³ Rafa³ - prosi przyjació³ka nasza.Zwyciê¿ tê s³aboœæ odwag¹ wspania³¹,Œmia³ym siê zaw¿dy najlepiej uda³o”.Porwa³ siê Rajmund; lecz jak groŸne wa³yNadbrze¿na ska³a nazad w morze wpycha,Stan¹³ u proga na po³y zmartwia³y,Sili siê wyniœæ, jêczy, p³acze, wzdycha.Oœmiela Rafa³, mówca doskona³y,Lecz darmo cieszy, darmo siê uœmiecha;Widz¹c na koniec bez skutku perory,Zwo³ywa starszych i definitory.Wchodzi Elijasz od œwiêtej Barbary,Marek od œwiêtej Trójcy z nim siê mieœci,Jan od œwiêtego Piotra z Alkantary,Hermenegildus od Siedmiu Boleœci,Rafa³ od Piotra, Piotr od œwiêtej Klary:Zesz³o siê ojców wiêcej ni¿ trzydzieœci.Starzy i m³odzi, rumiani, wybledli,Wszyscy swe miejsca porz¹dkiem zasiedliJu¿ ojciec przeor kaczkowatym g³osem,Wprzód odkrz¹kn¹wszy, perorê zaczyna³,Ju¿ ojciec Marek, siedz¹cy ukosem,Krêci³ szkaplerzem i za pas siê trzyma³;Ju¿ ojciec B³a¿ej coœ szepta³ pod nosem,Ju¿ stary ojciec Elizeusz drzema³;Ju¿ i niektórzy, znudzeni, odeszli,Bia³okapturni gdy pos³owie weszli.Pierwszy Gaudenty, ów Gaudenty s³awny,Co wstêpnym bojem chcia³ losu probowaæ;Skrytych fortelów nieprzyjaciel jawny,Œwiadom swej mocy, nie lubi³ pró¿nowaæ;A walecznymi dzie³ami zabawny,Rêk¹, nie piórem umia³ dokazowaæ:Oko wynios³e i postaæ, i ceraNiezlêknionego by³y bohatera.Hijacynt drugi, w wdziêcznej wieku porze,Skromnie udatny, pokornie wspania³y,U sióstr zakonnych pierwszy po doktorze:Kszta³tny, wysmuk³y, ho¿y, okaza³y,Posuwistymi kroki po klasztorzeP³yn¹³; zefiry z kapturem igra³y;Razem wœród rady obydwa stanêliI tak poselstwo sprawowaæ zaczêli.Najprzód Gaudenty pozdrowiwszy ¿wawo:„Ojcowie - rzecze - czas pokazaæ œwiatu,Kto ma z nas lepsze do nauki prawo,Czyjego dzie³a zdatniejsze warsztatu.Jeœli siê ksi¹¿ek nudzicie zabaw¹,Jeœliœcie szkole nie dali rozbratu,Nam na zwyciêstwo, a wam za pokutêPlac wyznaczamy.prosim na dysputê”.Trzykroæ odkaszln¹³, uœmiechn¹³ dwa razyPiêkny Hijacynt, nim zacz¹³ przemowê:„Raczcie - rzek³ - s³uchaæ bez ¿adnej urazy,Ojcowie mili, poselstwa osnowê.Je¿eli pe³ni¹c starszeñstwa rozkazyZnajdê umys³y do wzglêdów gotowe,Szczêœliwym nadto, najszczêœliwszy z wielu,¯em znalaz³ ³askê w przezacnym Karmelu.Zakon nasz jako zbawiennej och³odySzacunku waszej wielebnoœci szuka,A chc¹c daæ swoich prac jawne dowodyI w jakiej cenie u niego nauka,Wyznacza bitwy plac na ³onie zgody.Kto zwierzchnie s¹dzi, pewnie siê oszuka.Nie z³oœæ, nie zemsta te nam chêci zdarzaRównego dzielnoœæ pragnie adwersarza”.Skoñczy³.Natychmiast filozofskiej szko³yWyborne punkta do obrania daje.Na takie has³o niewdziêcznej mozo³yRozruch siê wzmaga, mruczenie powstaje.Gaudenty na to, walecznie weso³y,Strzela oczyma, gdy usty nie ³aje.Wtem ojciec przeor, co najwy¿ej siedzia³,Tak na poselstwo obu odpowiedzia³:„Przyjmujem chêtnie uczone wyzwanie.Stawim siê w miejscu, które mianujecie;Jeszcze nam si³y na tê wojnê stanie,Jeszcze broñ dobra, której spróbujecie:Hardym w przegranej bêdzie ukaranie,Bêdzie pokuta, kiedy tego chcecie.Nie zna zazdroœci, kto przesta³ na swoim;Podchlebstw nie chcemy, a gróŸb siê nie boim”Chcia³ ju¿ Gaudenty ukaraæ tê œmia³oœæ,Ju¿ siê zamierza³, lecz go kompan wstrzyma³;A miêkcz¹c srog¹ umys³u zuchwa³oœæ,Gdy postrzeg³, ¿e siê coraz bardziej z¿yma³,¯eby utrzymaæ poselstwa wspania³oœæ,Wypchn¹³ go za drzwi, a sam siê zatrzyma³.Gniewliwych ojców pozdrowiwszy wdziêcznie,Wymkn¹³ siê z cicha, dopad³ furty zrêcznie.Nowa przyczyna w Karmelu do radyOjciec Makary nie ¿yczy wojowaæ,Ojciec Cherubin cytuje przyk³ady,Ojciec Serafin chce losu próbowaæ,Ojciec Pafnucy wysy³a na zwiady,Ojciec Zefiryn nie chce i wotowaæ,Ojciec Elijasz wielbi stan spokojny:Starzy siê boj¹, a m³odzi chc¹ wojny.Za z³ym zwyczajnie idzie wiêkszoœæ g³osówKreski wojenne z nag³a powiêkszone.Wszyscy niepewnych chc¹ próbowaæ losówI na powszechn¹ gotuj¹ obronê.Starych uwagi zg³uszy³ wrzask m³okosów,Nie s³ysz¹ dzwonów na sekstê i nonê.Wtem brat Kleofasz na obiad zadzwoni³:Wypadli wszyscy, jakby ich kto goni³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl