[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uchodnicy jesz raz zdali sprawę ze swych przeżyć i zasłyszanych wieści.Właściwie mówił Henning Buck.Co prawda z trudem wysławiał się w obcej mowie, ale gorliwie pomagał mu Jarusz, wyzyskując okoliczność, która wysunęła go na czołowe miejsce.Słuchając opowieści Mściwoj przypomniał sobie nestoriańskiego zakonnika spotkanego na drodze pod Gniewkowem i jego ponure proroctwo.Początkowo nie chciał uwierzyć, że miałoby się ono spełnić, i to tak chutko.Lecz przed nim siedzieli świadkowie.Zbierno ze wspomnieniem mnicha nasunął się obraz zbrojnego wtargnięcia do Gniewkowa i spotkania z panią Mechtyldą.Tedy i Dingweris stanęła przed oczami.Wino rozgrzewało pamięć.Cóż teraz działo się z kapryśną dworką, która przyciągała ku sobie, a gdy leno postąpił krok, natychstopach odepchnęła go? Wiedział, że przebywała w Lubiszewie przy swej pani, i tyle.Sambor i Mechtyldą nie pokazywali się w Gdańsku, a żaden z tutecznych żupanów nie odwiedzał ich w lubiszewskim gardzie.Dwa dwory najbliższych rodowców, położone omal o żabi skok, lecz jakby obce i dla siebie zamknięte, nie utrzymywały naistnej łączby.Jak długo mogło to trwać? I oto najazd nie znanych chąsiebników.Najpewniej nie za groźny on, wnet się wyczerpie na rozległych ziemiach polskich, niech się z nim porają Polacy.Za to może nastąpić inny, o wiele bardziej niebezpieczny, bo mierzony wprost w Pomorze, a w rodzinie rozłam.Ojciec powinien przedsięwziąć coś stanowczego: albo pogodzić się z bratem tak, żeby można było na niego liczyć, albo - i to bez wątpienia rzecz pewniejsza - przepędzić go raz na wiedno i pozbyć się wroga wewnątrz kraju.Sołtys Andrzej, od początku dając wiarę słowom uchodników, nie brał zbytnio do serca obawy przed napadem Mongołów, który by miał zagrozić aż Gdańskowi.Rozumował podobnie jak młody książę.Teraz też nie zmienił udby, ale uznał, że opłaca się powiększyć rozmiar zagrożenia.- Już ojcowie nasi mawiali, że od wschodu przyjdzie nawała, jakiej oko ludzkie przedtem nie widziało, a ucho nie słyszało, że zaroi się od okrutnych wrogów niby od szarańczy, i nawet mysz się przed nimi nie schowa.Cóż dopiero człowiek, co w ziemi się nie ukryje.- Nie słyszałem, żeby tak mawiali - przerwał Mściwoj nagle, jakby rozweselony powolną mową sołtysa, a jesz bardziej winem.- Może nie tutaj, dostojny panie, ale w moim rodzinnym mieście Lubece, dokąd z różnych stron świata wielu ludzi przybywa, nie ma takiego wiadła, które by wcześnie nie dotarło.A o rzeczonej zagrażbie od wschodu sam słyszałem niejeden raz.Zatem człowiek nie mysz i w ziemię się nie wgryzie dość głęboko, ale bronić się może.Jakże równak my, mieszczanie, obronić się byśmy mogli, skorno żyjemy w rozproszeniu i nie ubezpieczają nas należyte wały?- A gardu warownego tu nie ma? Boicie się, że gdański gard padnie ofiarą jakichś tam Mongołów?.Gdyby naistnie w okolinie pojawili się owi, w nim się schroni - cie.- Gard pana księcia Pomorza potężny i nie boimy się o jego obronę.Ale będzie on jesz potężniejszy, żeli dostęp do niego zasłoni dobrze umocnione miasto.- Sołtysie, przecież podgardzie katarzyńskie ma swój częstokół i przed nim głęboki rów, a bramy mają wieże.Tylko pilnujcie, żeby częstokół nie murszał, a rów się nie zamulał.- Mściwoj dokończył wina i Witek bez zwłoki znów nalał mu kubek do pełna.Z początku młodemu księciu także nie bardzo się podobał napój kwaskowy, jakby garbnikowy, nie przypominający słodkiego miodu ani nawet tego wina, które kiedyś łykał u stryja Sambora.W miarę jednak jak rozgrzewał mu wnętrze, wydawał się coraz lepszy.- I kościół Świętego Mikołaja, nie żałując pieniędzy, daliśmy zbudować z cegły, jak castellum.On się też obroni.Czego wam jesz potrzeba?- Miasta.Prawdziwego miasta, dostojny panie.Prawem obwarowanego miasta nad przeprawą przez Motławę, gdzie ongi był gard, a teraz coraz liczniej osiedlają się kupcy i rzemieślnicy z Lubeki.Tam jest miejsce ważne, które trzeba urządzić, uładzić, umocnić, miejsce najlepsze dla nowego, prawdziwego, prawnego miasta, otoczonego wysokim wałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Lech Gardocki
- Cooper, James Fenimore The Pathfinder or, The Inland S
- Thomas Harris Hannibal (6)
- Antologia SF Isaac Asimov's Science Fiction (3)
- Barry Jonsberg The Categorical Universe of Can
- Beckett Simon Chemia smierci(1)
- April Kihlstrom An Improper Companion [SRR] (ep
- ABC Nagrywania płyt CD (6)
- Brian Keene Tequila's Sunrise (epub)
- Cook Robin Stan terminalny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- freerunner.xlx.pl