[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z ich rozk³adu drzewo czerpie wartoœciow¹energiê.- Wspaniale.- Vaintè stanê³a pod skupionym œwiat³em, obok rozci¹gaj¹cegob³otniste skrzyd³a grzejnika.Rozgl¹da³a siê z nieudawanym podziwem.- Nie sposób wyraziæ mego zadowolenia.Czyta³am wszystkie twoje raporty, wiem,czego tu dokona³aœ, ale co innego zobaczyæ to na w³asne oczy.To poruszaj¹ce,poruszaj¹ce, poruszaj¹ce.- Gestem powtórzy³a i podkreœli³a ostatnie s³owo.-Tylko tyle zawrê w pierwszym sprawozdaniu dla Entoban*.Vanalpè w milczeniu skinê³a g³ow¹, nie œmiaæ siê odezwaæ.W projekt miastaw³o¿y³a doœwiadczenie ca³ego ¿ycia.Alpèasak stanowi³ jego zwieñczenie.Nietajony entuzjazm nowej eistai by³ przyt³aczaj¹cy.Dopiero po d³u¿szej chwiliodzyska³a mowê i wskaza³a na grzejnik.- To jest tak nowe, ¿e nie trafi³o jeszcze do raportu.Postuka³a w grzejnik,który na chwilê wysun¹³ macki z naczyñ drzewa, odwróci³ ku nim niewidz¹ce oczyi cicho pisn¹³.- Wiele lat eksperymentowa³am z nimi.Teraz mogê uczciwie powiedzieæ opowodzeniu eksperymentów.Ten grzejnik ¿yje d³u¿ej ni¿ inne i nie potrzebuje¿adnych pokarmów oprócz cukrów i soków drzewa.Dotknij go, ma te¿ znaczniewy¿sz¹ temperaturê.- Podziwiam to.Vanalpè z dum¹ ruszy³a w dalsz¹ drogê miêdzy kotarami spl¹tanych korzeni.Przyprzechodzeniu przez otwór pochyli³a siê, przytrzymuj¹c korzenie, aby mog³awejœæ Vaintè, potem wskaza³a na gruby pieñ drzewa tworz¹cego tylny mur.Zeœmiechem wysunê³a przed siebie otwarte, skierowane ku górze d³onie.- Tu le¿a³o takie ma³e, ¿e nie sposób by³o wyobraziæ sobie, ile d³ugich dnipracy bêdzie wymaga³o przygotowanie tworz¹cych je zmutowanych ³añcuchów genów.I dopóki nie wyros³o, nikt nie mia³ najmniejszej pewnoœci, ¿e nasza praca wydaowoce.Dosta³am to miejsce oczyszczone z drzew i krzaków, tak¿e z owadów, potemsama je nawozi³am i podlewa³am, tym kciukiem zrobi³am do³ek i posadzi³amziarno.Pierwsz¹ noc spêdzi³am przy nim, nie by³am w stanie odejœæ.Nastêpnegodnia ukaza³ siê maleñki, zielony kie³ek.Nie potrafiê opisaæ, co czu³am.Ateraz - tak wygl¹da.Z ogromn¹ dum¹ i szczêœciem Vanalpè poklepa³a grub¹ korê rosn¹cego tam drzewa.Vaintè podesz³a i stanê³a obok niej, by samej dotkn¹æ drzewa i poczuæ tê sam¹radoœæ.Jej drzewo, jej miasto.- Tu zostanê.Powiedz wszystkim, ¿e to moje miejsce.- To twoje miejsce.Zasadzimy mury, by otoczyæ miejsce Eistai.Pójdê teraz izaczekam na Stallan.Przyprowadzê j¹ tu.Gdy odesz³a, Vaintè siedzia³a w milczeniu, póki nie zauwa¿y³a przechodz¹cejfargi.Pos³a³a j¹ po jedzenie.Fargi wróci³a z kimœ.- Nazywam siê Hèksei - przyby³a przedstawi³a siê bardzo oficjalnie.- Roznios³asiê wieœæ o twoim przybyciu, wielka Vaintè, poœpieszy³am wiêc, by powitaæ ciêserdecznie w twoim mieœcie.- Jakie s¹ twoje zadania, Hèksei? - spyta³a równie oficjalnie Vaintè.- Staram siê wspieraæ i pomagaæ innym, byæ lojaln¹ wobec miasta.- By³aœ blisk¹ przyjació³k¹ martwej teraz eistai Deeste? By³o to bardziejstwierdzenie ni¿ pytanie i trafi³o celnie.- Nie wiem, co s³ysza³aœ.Niektórzy ludzie zazdroszcz¹ innym, roznosz¹plotki.Jej s³owa przerwa³ powrót Vanalpè.Towarzyszy³a jej druga postaæ, przepasanapasem przez ramiê, z którego zwisa³ hèsotsan.Vaintè spojrza³a nañ i odwróci³awzrok nic nie mówi¹c, choæ prawo zakazywa³o noszenia broni w jej pobli¿u.- To Stallan, o której mówi³am - powiedzia³a Vanalpè, patrz¹c obojêtnie naHèksei, jakby jej nie by³o.Stallan uczyni³a gest oficjalnego powitania, potem cofnê³a siê ku drzwiom.- Zapomnia³am siê - wychrypia³a i Vaintè po raz pierwszy zauwa¿y³a d³ug¹ szramêznacz¹c¹ jej gard³o.- Nierozwa¿nie noszê broñ.Dopiero gdy ciê zobaczy³am,uœwiadomi³am sobie, ¿e powinnam by³a j¹ zostawiæ.- Poczekaj - powiedzia³a Vaintè.- Nosisz j¹ zawsze?- Zawsze.Równie czêsto przebywam poza miastem jak w nim.To nowe miasto, pe³neniebezpieczeñstw.- To nadal noœ broñ, Stallan, skoro jej potrzebujesz.Czy Vanalpè powiedzia³aci o pla¿y?Ponuro milcz¹ca Stallan przytaknê³a.- Czy wiesz, co to mog³y byæ za stworzenia?- Tak i nie.Vaintè zignorowa³a pe³en niedowierzenia i pogardy gest Hèksei.- Wyjaœnij!- W tym nowym œwiecie s¹ bagna i d¿ungle, wielkie puszcze i wzgórza.Nazachodzie jest du¿e jezioro, a za nim ocean.Na pó³nocy niekoñcz¹ce siê lasy.Izwierzêta.Jedne bardzo przypominaj¹ znane nam z Entoban*.Drugie s¹ zupe³nieinne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Charlaine Harris & Toni L P Kel Deaths Excellent Vacation (anth
- Charlaine Harris Sookie Stackhouse 10 Martwy w r (2)
- Harris Thomas Milczenie owiec
- Harris Thomas Milczenie owiec (2)
- Thomas Harris Milczenie owiec (3)
- Thomas Harris Milczenie owiec (4)
- Thomas Harris Milczenie Owiec (2)
- Crowley John Male duze
- Jose Arguelles
- Stanislaw Lem Doskonala Proznia (5)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zolka.keep.pl