[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wykonywa³ szaleñcze gesty, ¿eby mnie przywo³aæ.Pobieg³em do niego.Zamn¹ pêdzi³o trzech czy czterech mê¿czyzn.Wsiad³em do samochodu i szybkoodjecha³em w przeciwnym kierunku.Spróbowa³em spytaæ don Juana, co siê sta³o, ale nie mog³em mówiæ.Uszy pêka³ymi od ciœnienia.Czu³em, ¿e siê duszê.Don Juan sprawia³ wra¿enie zadowolonego.Zacz¹³ siê œmiaæ, jakby moje niepowodzenie nie obchodzi³o go.Tak kurczowoœciska³em kierownicê rêkami, ¿e nie mog³em ich ruszyæ.By³y przymarzniête.Ramiona zesztywnia³y mi tak samo jak i nogi.Œciœle bior¹c, nie by³em w stanieœci¹gn¹æ nogi z peda³u gazu.Don Juan poklepa³ mnie po plecach i powiedzia³, ¿ebym siê odprê¿y³.Powolutkuciœnienie w uszach zmniejsza³o siê.– Co siê tam sta³o? – zapyta³em w koñcu.Zachichota³ jak dziecko, nie odpowiadaj¹c.Potem zapyta³, czy zauwa¿y³em, wjaki sposób kobieta zesz³a z drogi.Wychwala³ jej niewiarygodn¹ prêdkoœæ.DonJuan zdawa³ siê mówiæ od rzeczy, tak ¿e naprawdê nie mog³em za nim nad¹¿yæ.Wychwala³ kobietê! Powiedzia³, ¿e ma nieskaziteln¹ moc i jest nieustêpliwymprzeciwnikiem.Zapyta³em don Juana, czy nie dotknê³a go moja pora¿ka.Zmiana w jego nastrojuzaskoczy³a mnie i rozz³oœci³a.Wydawa³o siê, ¿e jest zadowolony.Powiedzia³, ¿ebym stan¹³.Zaparkowa³em na poboczu.Po³o¿y³ mi rêkê na ramieniui spojrza³ mi g³êboko w oczy.– To, co ci dzisiaj zrobi³em, to by³a sztuczka – powiedzia³ bez ogródek.– Jesttaka zasada, ¿e cz³owiek wiedzy musi podstêpem z³apaæ swojego ucznia.Dzisiajciê z³apa³em, sztuczk¹ wprowadzi³em ciê w naukê.Os³upia³em.Nie mog³em pouk³adaæ myœli.Don Juan wyjaœni³, ¿e ca³a ta historiaz kobiet¹ to by³ podstêp.Ona nigdy mu nie zagra¿a³a.Jego zaœ zadaniem by³ozaaran¿owanie spotkania z ni¹ w specyficznych warunkach rozpaczy i mocy,których doœwiadczy³em, kiedy usi³owa³em j¹ przebiæ.Pochwali³ moj¹ determinacjêi nazwa³ j¹ aktem mocy, który pokaza³ kobiecie, ¿e jestem zdolny do wielkiegoczynu.Don Juan powiedzia³, ¿e chocia¿ nie jestem tego œwiadomy, to da³emniez³y popis.– Nigdy nie uda³oby ci siê jej dotkn¹æ – powiedzia³ – ale pokaza³eœ pazury.Wie, ¿e siê nie boisz.Wyzwa³eœ j¹.U¿y³em jej jako podstêpu, poniewa¿ posiadawielk¹ moc, jest nieugiêta i nigdy nie zapomina.Mê¿czyŸni s¹ zazwyczaj zbytzajêci, ¿eby byæ nieustêpliwymi wrogami.Poczu³em wielki gniew.Powiedzia³em mu, ¿e nie powinno siê bawiæ najg³êbszymiuczuciami i lojalnoœci¹ cz³owieka.Don Juan œmia³ siê, a¿ mu ³zy ciek³y po policzkach, a ja nienawidzi³em go w tejchwili.Mia³em wielk¹ ochotê waln¹æ go piêœci¹ i odjechaæ, jednak w jegoœmiechu by³ jakiœ dziwny rytm, który mnie prawie parali¿owa³.– Nie b¹dŸ taki z³y – uspokaja³ mnie don Juan.Potem powiedzia³, ¿e jego dzia³ania nigdy nie by³y fars¹, ¿e dawno temu onrównie¿ ryzykowa³ ¿ycie, kiedy jego dobroczyñca zastosowa³ wobec niego tak¹sam¹ sztuczkê, jak¹ on zrobi³ teraz ze mn¹.Jego dobroczyñca by³ okrutnymcz³owiekiem, który nie myœla³ o nim tak, jak don Juan myœli o mnie.Potem doda³surowo, ¿e kobieta sprawdza³a na nim swoj¹ si³ê i ¿e naprawdê próbowa³a gozabiæ.– Teraz wie, ¿e siê z ni¹ bawi³em – powiedzia³, œmiej¹c siê – i to ciebiebêdzie za to nienawidziæ.Mnie nie mo¿e nic zrobiæ, ale odbije to sobie natobie.Nie wie jeszcze, jaka jest twoja moc, bêdzie ciê wiêc sprawdzaæ, krok pokroku.Teraz ju¿ nie masz wyboru.Musisz siê uczyæ dla w³asnej obrony albostaniesz siê zdobycz¹ tej damy.Ona nie jest sztuczk¹.Don Juan przypomnia³ mi, jak odlecia³a.– Nie z³oœæ siê – powiedzia³.– To nie by³ g³upi kawa³.Taka jest zasada.W sposobie, w jaki kobieta uciek³a przede mn¹, by³o coœ, co mog³o naprawdêdoprowadziæ do szaleñstwa.Sam to widzia³em.W mgnieniu oka przeskoczy³a ca³¹szerokoœæ drogi.Z pewnoœci¹ nie wiedzia³em, jak siê z tego wypl¹taæ.Od tamtejchwili ca³¹ uwagê skupi³em na tym incydencie.Krok po kroku zdobywa³em dowodyna to, ¿e ona naprawdê mnie œledzi.W rezultacie pod naciskiem irracjonalnegostrachu musia³em poniechaæ nauki u don Juana.Wróci³em do domu don Juana kilka godzin póŸniej, wczesnym popo³udniem.Najwidoczniej na mnie czeka³.Jak tylko wysiad³em z samochodu, podszed³ do mniei z zaciekawieniem mi siê przyjrza³, obchodz¹c kilka razy dooko³a.– Sk¹d ta nerwowoœæ? – zapyta³, zanim zd¹¿y³em cokolwiek powiedzieæ.Wyjaœni³em, ¿e coœ przestraszy³o mnie tego ranka i zacz¹³em odczuwaæ, jak coœgrasuje w pobli¿u mnie, tak samo jak w przesz³oœci.Don Juan usiad³ i pogr¹¿y³siê w myœlach.Jego twarz by³a niezwykle powa¿na.Zdawa³ siê zmêczony.Usiad³emprzy nim i pouk³ada³em notatki.Po d³ugiej przerwie jego twarz rozjaœni³a siê i uœmiechn¹³ siê.– To, co czu³eœ dziœ rano, to by³ duch wodnej jamy – powiedzia³.– Mówi³em ci,¿e musisz byæ przygotowany na nieoczekiwane spotkania z tymi si³ami.Myœla³em,¿e zrozumia³eœ.– Zrozumia³em.– No to sk¹d ten strach? Nie potrafi³em odpowiedzieæ.– Ten duch jest na twoim tropie – rzek³.– Ju¿ ciê z³apa³ w wodzie.Zapewniamciê, ¿e znowu ciê dopadnie i najprawdopodobniej wtedy nie bêdziesz na toprzygotowany, wiêc to spotkanie stanie siê twoim koñcem.S³owa don Juana bardzo mnie zainteresowa³y.Mia³em jednak dziwne uczucie.By³emprzejêty, ale nie ba³em siê.Cokolwiek siê ze mn¹ dzia³o, nie mog³o przywo³aæstarego uczucia panicznego strachu.– Co powinienem zrobiæ? – zapyta³em.– Zbyt ³atwo zapominasz – powiedzia³.– Œcie¿ka wiedzy jest wymuszona.¯eby siêuczyæ, potrzeba nam bodŸców.Na œcie¿ce wiedzy zawsze z czymœ walczymy, czegoœunikamy, jesteœmy na coœ przygotowani.To coœ jest zawsze niewyt³umaczalne,wiêksze i potê¿niejsze od nas.Te niezrozumia³e si³y przyjd¹ do ciebie.Terazjest to duch wodnej jamy, póŸniej bêdzie to twój w³asny sprzymierzeniec.Niemo¿esz wiêc nic zrobiæ, tylko przygotowaæ siê do walki.Kilka lat temu bodŸcówdostarczy³a ci la Catalina, ale ona by³a tylko czarownic¹ i by³a to tylkosztuczka dla pocz¹tkuj¹cych [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl