[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Znasz drugie prawo? Kiwnął głową.– Entropia.Chodzi mniej więcej o to, że ciepło w sposób naturalny zawsze przechodzi od gorąca do zimna – nigdy na odwrót – dlatego cały wszechświat bez przerwy się ochładza, wyczerpuje i trwoni swoją energię.Nawet nie kryłam zdumienia.– Kiedyś, na samym początku, moja matka pisywała do gazet i czasopism.Uczyła mnie w domu.Potem, kiedy umarł ojciec, przestało nam starczać na utrzymanie domu.Mama nie mogła znaleźć drugiej pracy za pieniądze.Ostatecznie musiała zatrudnić się jako stała, mieszkająca na miejscu kucharka, ale dalej mnie uczyła.– O entropii? – zdziwił się Harry.– Najpierw nauczyła mnie czytać i pisać – odparł Travis.– Później, jak uczyć się samemu.Człowiek, u którego gotowała, miał bibliotekę – cały wielki pokój z samymi książkami.– Pozwolił ci z niej korzystać? – spytałam.– Nawet nie wolno mi było się do niej zbliżać – powiedział, przesyłając mi ponury uśmiech.– Ale i tak czytałem jego książki.Mama podkradała je dla mnie.No przecież.Stara metoda niewolników sprzed dwustu lat.Sami kształcili się po kryjomu, jak tylko umieli, nierzadko w nagrodę za swoje wysiłki dostawali baty, narażali się na sprzedanie lub nawet okaleczenie.– Czy kiedykolwiek zdarzyło się, że was przyłapał?– Nie.Odwrócił się, by popatrzeć na morze.– Byliśmy ostrożni.Wiedzieliśmy, że trzeba się pilnować.Mama nigdy nie pożyczała więcej niż jedną książkę na raz.Przypuszczam, że jego żona wiedziała, ale to była przyzwoita kobieta.Nigdy nie zrobiła najmniejszej uwagi.To ona wstawiła się za mną i przekonała go, żeby pozwolił mi wziąć ślub z Natividad.Syn kucharki żeni się z pokojówką.To też brzmiało jak opowiastka z całkiem innej epoki.– Później mama umarła i oboje z Natividad mieliśmy już tylko siebie, no a potem urodziło się dziecko.Zostałem tam i pracowałem jako ogrodnik i majster do wszystkiego – do czasu, kiedy ten stary bydlak, który nas zatrudniał, nie zapalił się do Natividad.Próbował nawet podglądać, kiedy karmiła małego.Nie dawał jej chwili spokoju.Przez to odeszliśmy.I dlatego jego żona pomogła nam odejść.Dała nam pieniądze.Wiedziała, że Natividad nic nie zawiniła.Ja z kolei nie miałem ochoty zabijać drania.I tak odeszliśmy.W czasach niewolnictwa, gdy działo się coś takiego, niewolnicy nie mogli nic na to poradzić – przynajmniej nic, aby uniknąć bicia, sprzedania albo śmierci.Spojrzałam na Natividad, która siedziała nieopodal na rozciągniętych śpiworach, bawiąc się z synkiem i pogadując z Zahrą.Miała szczęście.Czy była tego świadoma? Dla ilu innych służących los był mniej łaskawy i nie udało im się uciec przed awansami pana ani tym bardziej zaskarbić sobie sympatii pani? Jak daleko posuwali się dzisiejsi panowie i panie, aby utrzymać nie tak już bardzo uległą służbę na swoim miejscu?– Mimo wszystko jakoś ciągle nie mogę wyobrazić sobie Boga jako przemiany czy entropii – odezwał się Travis, znów powracając do "Nasion Ziemi".– Wobec tego pokaż mi siłę bardziej wszechobecną niż zmiana – powiedziałam.– To nie tylko entropia.Bóg to istota o wiele bardziej zawiła.Żeby to wiedzieć, wystarczy poobserwować choćby tylko ludzkie reakcje.Ta złożoność jeszcze się powiększa, kiedy zajmujesz się paroma rzeczami naraz, a przecież zawsze tak jest.Nie ma takich przeobrażeń, które nie zachodziłyby we wszechświecie.Pokręcił głową.– Możliwe, ale nikomu się nie śni oddawać im czci.– I dobrze – odparłam.– "Nasiona Ziemi" odnoszą się do bieżącej i trwającej rzeczywistości, nie do jakichś nadprzyrodzonych władczych bytów.Sam kult bez działania nie ma żadnej wartości.A i w działaniu przynosi pożytek tylko wtedy, jeśli umysł utwierdza cię w nim, jednoczy twoje wysiłki i uspokaja.Uśmiechnął się, choć minę miał nieszczęśliwą.– Ludzie modlą się i dzięki temu czują się lepiej, nawet kiedy nie są w stanie nic zdziałać – zauważył.– Zawsze myślałem, że w zasadzie tylko do tego przydaje się Bóg: myśl o nim pozwala ludziom takim jak moja matka znieść i przetrzymać to, co im pisane.– Nie, nie po to istnieje Bóg, ale zgadzam się, że czasami po to jest modlitwa.A czasem temu samemu służą wiersze.Bóg jest Zmianą i ostatecznie zawsze zwycięża
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Asimov Isaac Bog, czarne dziury i zielone lu
- CLANCY TOM Jack Ryan VIII Dlug Honorowy I
- Gaiman Neil Gwiezdny Pyl
- Brown, Dale Staehlerne Schatten
- Bidwell George Rubaszny krol Hall
- salmy molcho
- Brown, Sandra Scharade
- Antologia SF Rakietowe dzieci(1)
- Book 3 Hand of Fire
- Brown, Sandra Eisnacht
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl