[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Natychmiast - dorzucił Hart.Cała służba kuchenna rozpierzchła się jak stadko kuropatw, znikając w rozmaitych drzwiach i drzwiczkach, nie zwracając uwagi na protesty Mercy.W ciągu kilku sekund ona i Hart zostali w kuchni sami.- Nie musiałeś im przerywać pracy! - ofuknęła go gniewnie.- Nie chcę, żeby twoje zdumiewające zachowanie wzbudziło jeszcze więcej plotek.Im mniej osób dowie się o tej dziwacznej zachciance zaparzania herbaty własnymi rękami, tym lepiej.Czyżbyś sądziła, że chcą cię tu otruć? Zapewniam, że tylko ja miałbym na to ochotę.- Bzdura! Po prostu nie chciałeś się skalać, przebywając w towarzystwie uczciwie pracujących ludzi!- Panno Coltrane! - odparł bez pośpiechu.- Kto jak kto, ale pani z pewnością doskonale wie, że zarabiałem na życie w taki sposób, o jakim nawet się nie śniło tym poczciwcom.Zmieszana Mercy spuściła oczy.Był doprawdy zagadkowym człowiekiem.Bezsensownie upierał się, że nie powinna przebywać w kuchni.a równocześnie sam przypominał jej o swojej przeszłości, która z każdą chwilą spędzoną w jego towarzystwie wydawała się jej coraz mniej realna.Wysoki, spalony słońcem rewolwerowiec gdzieś zniknął.Pozostał tylko Perth, arystokrata w każdym calu: niedostępny, władczy, wyrafinowany.- A poza tym chyba nie masz nic przeciwko temu, żeby służba przerwała na chwilę pracę? - spytał.- Oczywiście, że mam! Zniszczyłeś im cały rozkład dnia i do wieczora będą musiały strasznie się śpieszyć, żeby to nadrobić!- Spójrz na to z innej strony: mają dzięki nam chwilę wolnego.- No cóż, spróbuję - odparła cierpko.Podeszła do drzwi spiżarni i otwarłszy je szeroko, rozejrzała się po wnętrzu.Z tyłu zapchanego różnymi produktami pomieszczenia stał rząd beczułek.Od sufitu zwisały pokryte woskiem sery, wieńce czosnku i barwne pęki suszonych ziół.Puszki korzennych przypraw, słoiki połyskliwych jak klejnoty galaretek i muślinowe worki suszonych jarzyn stały równo poukładane na półkach.Mercy uskubnęła kilka gałązek ze zwisającego z haka pęku suszonych kwiatów i dodała kilka innych składników.Wróciła do kuchni i rozłożyła wszystko na stole.Zakasawszy rękawy, zaczęła odrywać główki kwiatów od łodyżek.- Wyszukana kompozycja! - zauważył Hart.Nie ruszył się z miejsca.Stał sztywno, a cała jego postawa wyrażała dezaprobatę.- Usiądźże wreszcie! - fuknęła Mercy.- Od razu humor ci się poprawi.Te groźne miny muszą być męczące!- Nie robię żadnych groźnych min! - odparł absolutnie obojętnym głosem.Mercy uśmiechnęła się w duchu: nie przyszło mu to łatwo! Przyciągnął sobie jeden ze stołków kuchennych i usiadł.- Te dwie damy to naprawdę twoje siostry? - zagadnęła Mercy od niechcenia, napełniając imbryk wodą i stawiając go na ogniu.- Tak.- No, no! Kto by uwierzył? - mruknęła, wracając do stołu i odmierzając zioła srebrnym siteczkiem.- Postrach Teksasu oczkiem w głowie dwóch kochających sióstr!- Trzech.I nie jestem żadnym oczkiem w głowie - zbagatelizował sprawę.- Trzech?! - powtórzyła, potrząsając głową.- Jeśli już musisz tu siedzieć, to przynajmniej mi pomóż! Masz, pokrusz te kwiatki! - Wręczyła mu moździerz i tłuczek.Patrzył na nie jak na jakąś niezrozumiałą łamigłówkę.- To jest tłuczek, masz je utrzeć w moździerzu! - dodała zachęcająco.Spojrzał na nią z niechęcią, ale wypełnił polecenie.Tłukł suche kwiatki ze zdumiewającym entuzjazmem.- Czemu tak trudno uwierzyć, że mam rodzeństwo? - spytał nagle.Zrobił to wbrew woli; sam nie umiałby wyjaśnić, co go podkusiło.- No cóż.- odparła Mercy.- Biorąc pod uwagę twoją reputację, a raczej twoją dawną reputację bezdusznego demona siejącego zniszczenie, sądziłabym raczej, że wyrosłeś ze smoczych zębów jak wojownicy Kadmosa!Hart wpatrywał się w nią przez sekundę, a potem ku zdumieniu Mercy odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem.Był to cudowny śmiech: niski, potężny i zaraźliwy.I całkowicie odmienił twarz Harta, który wyglądał teraz o wiele młodziej i bardzo, bardzo przystojnie.- Więc uważasz mnie za mitycznego potwora, co? - spytał, a błękitno zielone oczy płonęły sardoniczną wesołością.Jakbyś zgadł!- Coś w rodzaju Minotaura albo Chimery? - spytał, kończąc powierzone mu zadanie.- Raczej któregoś z centaurów.Ledwie się jej to wymknęło, Mercy poczerwieniała.Centaury były jeszcze bardziej chutliwe niż wojownicze!Zbita z tropu sięgnęła po moździerz, który jej podawał.Ich palce otarły się o siebie.Ten przelotny kontakt sprawił, że Mercy z nagłym dreszczem uświadomiła sobie, co się z nią dzieje.Zabrakło jej tchu.Gwałtownie cofnęła rękę.Hart Moreland pociągał ją jako mężczyzna!W ciągu ostatnich sześciu lat prześladował ją ustawicznie w sennych koszmarach.Nieustannie przeżywała w nich tamtą straszliwą chwilę: spojrzenie zimnych, wrogich oczu i ból rozdzierający jej ramię.Nigdy dotąd nie myślała o Duke’u jak o mężczyźnie.Nie był człowiekiem, lecz kimś równocześnie wyższym i niższym od człowieka.Pozbawionym sumienia, bezlitosnym i niezawodnym.Dlatego właśnie starała się go odnaleźć.Dlatego zwróciła się do niego o pomoc.Dlatego był jej potrzebny tylko on, nikt inny! Duke nie wiedział, co to porażka.Ani razu nie pomyślała o nim jak o mężczyźnie.Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest młody i bardzo męski.Że jego nieczęsty uśmiech i jeszcze rzadszy śmiech mogą być tak pociągające.Że wbrew woli tak zareaguje na jego bliskość: jego zapach, jego szerokie ramiona, jego sylwetkę jak wyrzeźbioną z twardego drewna.Mercy zmarszczyła czoło i chwyciła ciężki imbryk, by napełnić gorącą wodą dużą filiżankę.Oddychała z trudem, puls bił nierówno.Jakże pragnęła znów dotknąć jego ręki.Ależ by się uśmiał! Pozbawiona wdzięku i ogłady Amerykanka omal nie mdleje z powodu hrabiego Perth! Odwróciła się do niego plecami i odetchnęła głęboko, starając się opanować.Za żadne skarby nie narazi się na jego kpiny ani - co gorsza - politowanie! Choćby nikt inny się o tym nie dowiedział.Wątpliwe, by Hart dzielił się z kimkolwiek swym niepokojem, emocjami czy wesołością.Usłyszała jego głos.- Pewnie wypić to też chcesz w kuchni?- Wypić.? A, to.- wymamrotała.- To nie dla mnie, tylko dla księżnej wdowy.- Znowu udało ci się mnie zaskoczyć.Brawo! Czemu przyrządzasz herbatkę dla księżnej? Tak dbasz o uczucia służby, a nie przyszło ci do głowy, że pokojówka księżnej pani może poczuć się urażona, kiedy przejmiesz jej obowiązki?- To nie zwykła herbata, tylko specjalny napar.Lekarstwo na ból głowy.Nasza kucharka na ranczo pokazała mi, jak je przyrządzać.Zawahał się przez chwilę, nim odpowiedział.- To miło z twojej strony.Pozwól, że cię wyręczę.- Wstał ze stołka.- Ten czajnik musi być ciężki.Poczuła znów dotyk jego długich smukłych palców.Godnych artysty.Choć tym razem Mercy mogła przewidzieć, że do tego dojdzie, była wstrząśnięta własną reakcją.Przebiegł ją zmysłowy dreszcz, ręka jej zadrżała i wrzący płyn chlapnął na palce.- Do licha! - syknęła z bólu.Jednym susem Hart znalazł się przy zlewie i chwycił wiaderko z lodowatą wodą, w której pływały marchewki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl