[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.KrólowaŚniegu pocałowała Kaya jeszcze raz, i wtedy zapomniał o małej Gerdzie, o babce i o wszystkichw domu.– Teraz już cię więcej nie pocałuję! – powiedziała – bo zacałowałabym cię na śmierć!Kay spojrzał na nią; była bardzo ładna; nie mógł sobie wyobrazić mądrzejszej i piękniejszejtwarzy; teraz nie wydawała mu się już z lodu jak przedtem, kiedy ją widział za oknem, gdykiwała do niego; w jego oczach była doskonałością, nie bał się wcale, opowiedział jej, że potrafirachować z pamięci i nawet z ułamkami, że wie, ile kwadratowych mil liczy kraj i ile ma krajmieszkańców; a ona uśmiechała się bez przerwy; wtedy pomyślał sobie, że wie jeszcze za mało,i spojrzał w wielką, wielką przestrzeń, a ona leciała z nim wysoko ponad czarnymi chmurami,wicher szumiał i wył, tak jakby śpiewał stare pieśni.Lecieli ponad lasem i jeziorami, nadmorzem i lądem; daleko pod nimi gwizdał zimny wiatr, wyły wilki, śnieg iskrzył się, wyżejleciały czarne, kraczące wrony, a nad wszystkim wysoko w górze księżyc świecił jasno i Kaypatrzył nań przez całą długą zimową noc; w dzień zaś spał u stóp Królowej Śniegu.Opowiadanie trzecieKwietny ogród kobiety, która umiała czarowaćAle co się działo z małą Gerdą, gdy Kay nie wracał? Co się z nim stało? Nikt nie wiedział.Nikt nie umiał tego wyjaśnić.Chłopcy opowiedzieli tylko, że widzieli jak przywiązał swojesaneczki do dużych, wspaniałych sań, które pojechały ulicą i wyjechały za bramę miasta.Niktnie wiedział, gdzie Kay się podział.Popłynęło wiele łez, mała Gerda płakała gorąco i długo.Potem powiedziano, że umarł, że utonął w rzece, która przepływała tuż obok miasta; o, cóż tobyły za długie, ciemne zimowe dni.Aż wreszcie przyszła wiosna i ciepłe promienie słońca.– Kay umarł i nie ma go! – powiedziała mała Gerda.– Nie wierzę temu – odrzekł słoneczny promień.– Umarł i nie ma go – powiedziała Gerda do jaskółek.141– Nie wierzymy temu – odrzekły ptaki.I w końcu mała Gerda sama przestała w to wierzyć.– Włożę moje nowe, czerwone buciki – powiedziała jednego ranka.– Kay nie widział ichjeszcze; pójdę do rzeki i spytam o niego.Był bardzo wczesny ranek; pocałowała starą babkę, która jeszcze spała, włożyła czerwonebuciki i poszła zupełnie sama za bramę miasta, aż na brzeg rzeki.– Czy to prawda, że zabrałaś mi mojego małego towarzysza zabaw? Podaruję ci mojeczerwone trzewiki, o ile mi go oddasz!I wydawało jej się, że fale patrzyły na nią tak dziwnie, wtedy zdjęła swoje czerwone trzewiki,to, co miała najmilszego, i rzuciła je do rzeki; ale upadły tuż obok brzegu i fale zaniosły je zpowrotem na ląd tak, jak gdyby rzeka nie mogąc zwrócić Gerdzie Kaya nie chciała jej zabraćtego, co najbardziej lubiła; dziewczynce zdawało się, że za blisko brzegu rzuciła trzewiki, więcweszła do łódki, która stała w sitowiu, poszła na najdalszy jej koniec i wrzuciła raz jeszczetrzewiki do wody, ale łódka nie była mocno przywiązana i na skutek ruchów dziewczynkizakołysała się i odbiła od brzegu.Gerda spostrzegła to i chciała szybko wysiąść, ale nie zdążyła,łódka oddaliła się od brzegu i popłynęła szybko naprzód.Wtedy mała Gerda przestraszyła się bardzo i zaczęła płakać, ale nikt jej nie słyszał próczwróbli, a te nie mogły jej zanieść na ląd, leciały tylko wzdłuż brzegu i ćwierkały tak, jakby jąchciały pocieszyć: „Oto jesteśmy my.” Łódka gnała z prądem; mała Gerda siedziała zupełniespokojnie w pończoszkach, czerwone trzewiki płynęły za nią, ale nie mogły dogonić łódki, którąprąd szybko unosił.Na obu brzegach było ślicznie, rosły tam piękne kwiaty, stare drzewa i ciągnęły się zbocza, naktórych pasły się owce i krowy, ale nigdzie nie było widać człowieka.„Może rzeka zaniesie mnie do małego Kaya” – myślała Gerda i ta myśl ją pocieszyła,wyprostowała się i przez długie godziny patrzała na zielony brzeg; potem przypłynęła do dużegowiśniowego sadu, wśród którego widać było mały domek z dziwnymi, czerwonymi i niebieskimioknami i słomianym dachem; przed domkiem stało dwóch drewnianych żołnierzy,prezentujących broń przed każdym, kto przepływał obok.Gerda zawołała do nich; myślała, że są żywi, ale oni rozumie się, nic nie odpowiedzieli;podpłynęła do nich zupełnie blisko, prąd rzeki zaniósł łódkę do samego brzegu.Gerda krzyknęła jeszcze głośniej, wtedy z domku wyszła stara, stara kobieta, opierająca się nazakrzywionym kosturze; miała duży kapelusz, pomalowany w najpiękniejsze kwiaty.142– Biedna dziecino! – powiedziała staruszka.– Jakże się dostałaś na tę dużą, bystrą rzekę, wtak daleki świat? – I potem staruszka weszła aż do wody, zaczepiła kostur o łódkę, przyciągnęłają na brzeg i wyniosła z niej małą Gerdę.A Gerda była zadowolona, że jest znowu na lądzie, tylko że bała się trochej tej obcej, starejkobiety.– Chodź, opowiedz mi, kim jesteś i jak się tu dostałaś! – powiedziała kobieta.I Gerda opowiedziała jej wszystko; a staruszka kręciła głową i mówiła: „Hm! Hm!” A kiedyGerda skończyła opowiadać i spytała ją, czy nie widziała małego Kaya, kobieta odparła, że nieprzechodził jeszcze tędy, ale że na pewno przyjdzie.Gerda nie powinna się smucić, tylkoskosztować jej wisienek i obejrzeć jej kwiaty, są piękniejsze od wszystkich książek z obrazkami,każdy z nich potrafi opowiedzieć bajkę.Wzięła Gerdę za rękę i poszły do małego domku, astaruszka zamknęła drzwi.Okna były wysoko, w górze, a szyby miały czerwone, niebieskie i żółte; światło dzienneprzeświecało przez te szyby tak cudnie i mieniło się wszystkimi barwami, a na stole stałynajpiękniejsze wiśnie i Gerda jadła tyle, ile chciała, bo jej było wolno.Podczas gdy jadła,staruszka czesała jej włosy złotym grzebieniem i włosy kręciły się w pierścienie, otaczając złotąaureolą małą, miłą twarzyczkę, okrągłą i świeżą jak róża.– Już od dawna tęskniłam do takiej uroczej, małej dziewczynki! – powiedziała staruszka.–Zobaczysz, jak nam będzie dobrze razem!– I podczas gdy czesała włosy małej Gerdy, dziewczynka zapominała coraz bardziej o swoimprzybranym braciszku; bo staruszka umiała czarować, ale nie była złą czarownicą, czarowałatylko troszeczkę, dla własnej przyjemności; i tak bardzo chciała zatrzymać małą Gerdę.Dlategoposzła do ogrodu i dotknęła kijem wszystkich różanych krzewów; nawet tych, które najpiękniejkwitły, a one zapadły się głęboko w czarną ziemię i nikt nie mógł się domyślić, że tu rosły.Staruszka bała się, że kiedy Gerda zobaczy róże, pomyśli o swoich różach, a wtedy przypomnisobie małego Kaya i ucieknie od niej.Potem zaprowadziła Gerdę do ogrodu.Jakżeż tam pachniało i jak tam było pięknie!Wszystkie kwiaty, jakie tylko rosną o każdej porze roku, rozkwitały tu wspaniale; żadna książkaz obrazkami nie mogła być barwniejsza i piękniejsza.Gerda skakała z radości i bawiła się,dopóki słońce nie zaszło pomiędzy wysokimi wiśniami, potem ułożyła się w ślicznym łóżku zczerwonymi, jedwabnymi poduszkami, haftowanymi w fiołki, zasnęła i śniła jak królowa w dniu143wesela
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Anderson Kevin J. Star Wars. Opowiesci lowcow nagrod (SCAN dal 1005)
- Brian Herbert & Kevin J Anderso Hunters of Dune (v5.0) (epub) i
- Kevin J Anderson Opowiesci Z Kantyny Mos Eisley
- Caroline Anderson Risk of a Lifetime [HMED 656] (
- 35 Kevin J Anderson Wladcy Mocy
- Bajki Andersen Hans Christian
- Brian Aldiss Cryptozoic! (v4.0) (epub)
- Clark Higgins Mary Dwa slodkie aniolki
- Antologia SF Niebezpieczne wizje
- Carver, Jeffrey A Die leuchtende Stadt
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- agraffka.pev.pl