[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cudowny człowiek, naprawdę.Tylko gdzie on mieszka? Warszawa to nie Terespol, a zresztą może tylko przyjechał do stolicy w odwiedziny do kogoś albo w interesach.- Oczywiście Włoch nie zwrócił uwagi na numery rejestracyjne - domyśliłam się.- Nie zwrócił - przyświadczył smętnie Wujek.- Dlatego mówiłem, żebyście nie obiecywali sobie za wiele.Najważniejsze, że klacz żyje i znajduje się prawdopodobnie w okolicach Warszawy.Coś mi nie pasowało.- Skąd pewność, że to Lolita?- Kiedy wybierałem się do Wasyla, zrobiłem coś, o czym wy nie mogliście pomyśleć, jadąc tam bez przygotowania.Zabrałem ze sobą album.Rzeczywiście, zdjęcia z ubiegłorocznego Hubertusa! Lolita prezentowała się na nich bardzo ładnie i często, bo chcąc zrobić Wujkowi przyjemność, wszyscy kierowaliśmy na jego ulubienicę obiektywy aparatów fotograficznych.Ania wtedy na niej siedziała i nawet w gonitwie zdobyła lisią kitę.W „Słowie Podlasia” ukazał się obszerny artykuł, podpisany pseudonimem.Nikt się do niego nie przyznał.Cieszyłam się zwycięstwem Ani, choć jej niesłychane podejście do arabów czasem kłuło mnie igiełką zazdrości.Sama bym tak chciała.Konie mnie lubią, ale to kwestia nabytych umiejętności, a nie zdolności wrodzonych, jak u niej.Wujek pokazał Wasylowi zdjęcia.Ten z łatwością rozpoznał gniadą klacz, którą trzymał przez tydzień w swojej stajni.Mając teraz całkowitą pewność, że to była Lolita, tym bardziej nie potrafiłam uwierzyć w nagłą przemianę jej charakteru.Co się za tym kryje?- Dzisiaj wybrałem się z tymi zdjęciami do Warszawy - ciągnął Wujek.- Wywiesiłem ogłoszenia w kilku dzielnicach.Odwiedziłem redakcję „Konia Polskiego” i największe dzienniki.Ten człowiek, jego sąsiedzi i znajomi muszą przecież coś czytać.Na razie to jedyny sposób, aby się z nim skontaktować.Zobaczymy, co z tego wyniknie.To już coś.Nadzieja wielkim głosem odezwała się w naszych duszach.Oby tylko nie okazała się złudna!- Załóżmy, że Lolita znajduje się na Mazowszu - odezwał się Filip.- Nadal odzyskać klacz wcale nie jest łatwo, a czempionat konia arabskiego już za niecałe dwa tygodnie.- Westchnął, obracając w dłoni szklaną nóżkę pustego kieliszka.Obudził we mnie przekorę.- Może jeszcze uda się ją wystawić?Pokręcił głową z powątpiewaniem.Wiedział swoje.- Żyje, więc mamy szansę.- Nie zdołał pozbawić mnie optymizmu.Tylko czy wykorzystamy tę szansę jak należy? Odpowiedź na to pytanie kryła się w przyszłości.- Zdrowie Lolity! - ponowił toast Wujek, rozlawszy następną kolejkę.Wznieśliśmy kieliszki.Brzęknęły głośno w wieczornej ciszy.Jeszcze nikt tu nie spełniał toastu z takim zapałem, jak nasza trójka połączona miłością do konia.Borkowie dawno skończyli pracę i pole opustoszało.Miałam wrażenie, że w całych Kostomłotach nie śpimy tylko my.Myliłam się.W gęstniejącym mroku dojrzałam cień jakiejś postaci, ledwie widocznej między drzewami przy padoku ogiera.Od razu pomyślałam o Chińczyku.Starając się nie dać nic po sobie poznać, zerkałam ukradkiem w tamtym kierunku.Teraz z kolei nabrałam pewności, że widzę Józia.Trąciłam łokciem Filipa i powiedziałam ściszonym głosem:- Patrz.Tam!.Na lewo od ogrodzenia.Przy tym dużym buku.Wujek też spojrzał.- Józio.- szepnął zdumiony.- Tak późno na rybach?Żadne z nas w to nie wierzyło.Mężczyzna cicho zanurzył się w zarośla.Chwilę później zaczęliśmy tłumaczyć sobie, że to było przywidzenie.Po prostu wypiliśmy trochę za dużo wina.Zza zamkniętej na klucz stajni ogiera dobiegło pełne protestu rżenie.Rozdział trzynastyObudziłam się i dłuższą chwilę nie mogłam zrozumieć, gdzie się znajduję i dlaczego akurat w tym miejscu.Poranne słońce padało na przeciwległą ścianę, oświetlając meble z jasnej sosny.Drzwi szafek zdobiły przyklejone bezbarwną taśmą fotografie koni ze ściennego kalendarza.Aha, pokój na piętrze domu Wujka, przygotowany dla letników, których teraz nie ma.Położyłam się tu, bo wczoraj za dużo wypiłam i nie chciałam wracać w takim stanie do domu.Zadzwoniłam do dziadków, że nocuję u Edyty.Nie chciałam przyznawać się, że tutaj spędzę noc.Od razu podejrzewaliby, że jestem z Filipem.Tym razem musiał wrócić na noc do Białej.Trudno.W głowie wciąż szumi, nie chce się wstawać.Wujek wie, co dobre.To delikatne martini wybrał ze względu na mnie.Chociaż miało zaledwie kilkanaście procent, te konie na szafkach galopują mi przed oczyma jak żywe.I wszystkie wyglądają zupełnie jak Lolita.A może to nie alkohol, tylko powidok? Bo właśnie ona dzisiaj mi się śniła.I to jak!Odbywał się czempionat konia arabskiego w Janowie Podlaskim i zjechało się mnóstwo VIP-ów z całego świata.Siedzieli po jednej stronie pokazowego ringu, pod białymi namiotami.A naprzeciw nich, na trybunie dla widzów, ja.Zewsząd otaczali mnie ludzie.Tłum liczny, dziki i pełen emocji.Filipa jakoś koło mnie we śnie nie było, ale to nie na nim koncentrowała się moja uwaga.Na zielonej murawie padoku pląsała w takt muzyki Lolita, otoczona wianuszkiem fotoreporterów.Słońce padało wprost na jej wyszczotkowaną brązową sierść i krągłe połówki zadu lśniły niczym miedziane gałki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl