[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Za czarnością trumien świta mirWynagradzający słusznie —I wciąż tylko jeden jeszcze trud,Wysilenie jedno — jeden jeszcze cud:A potem, już nie!…1865.Na zgon śp.Józefa Z.,oficera wielkiej—armii rannego pod Paryżem,jednego z naczelników powstania w PolscePrzedwieczny — którego nam odkrył Syn,I o którym więc możemy mówić bezpiecznie,Chociaż nigdy Go nie widzieliśmy —Przedwieczny — nie pragnie boleści tej,Która osłupia serce ludzkieW wytrwały je zmieniając głaz.Przenosi On ową raczej, która zwyciężaSiebie samą — — i z pociechami graniczy.Ucho Jego pełne jest Miłosierdzia —Ani rade słuchać jęków człowieczych,Lecz skoro się gdzie nadłamie trawa polna,Upuszcza On na nią kroplę rosy,Która — z tak ogromnego Nieba —Utrafia — na drobne miejsce swoje.Dlatego to w epoce, w której jest więcejRozłamań niżli — Dokończeń…Dlatego to w czasie tym, gdy więcejJest Roztrzaskań niżeli — Zamknięć —Dlatego to na teraz, gdy więcej jest dalekoŚmierci niżeli — zgonów:Twoja śmierć, Szanowny Mężu Józefie,Doprawdy że ma podobieństwoBłogosławionego jakby uczynku!Może byśmy już na śmierć zapomnieliO chrześcijańskim skonu pogodnego tonieI o całości żywota dojrzałego…Może byśmy już zapomnieli, doprawdy!…Widząc — jak wszystko nagle rozbiega sięI jak zatrzaskuje drzwiami przeraźliwie;Lecz — mało kto je zamknął z tym królewskim wczasem i pogodą,Z jakimi kapłan zamyka Hostię w ołtarzu.Fortepian SzopenaDo Antoniego C…La musique est une chose étrange!ByronL’art?… c’est l’art — et puis, voila tout.BérangerIByłem u Ciebie w te dni przedostatnieNie docieczonego wątkuPełne, jak Mit,Blade — jak świt…— Gdy życia koniec szepce do początku:„Nie stargam Cię ja — nie! — Ja… u—wydatnię!…”IIByłem u Ciebie w dni te, przedostatnie,Gdy podobniałeś… co chwila — co chwila —Do upuszczonej przez Orfeja liry,W której się rzutu—moc z pieśnią przesila,I rozmawiają z sobą struny cztéry,Trącając się,Po dwie — po dwie —I szemrząc z cicha:„Zacząłże onUderzać w ton?…Czy taki Mistrz!… że gra… choć — odpycha?”IIIByłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!Którego ręka — dla swojej białościAlabastrowej… i wzięcia, i szyku,I chwiejnych dotknięć — jak strusiowe pióro —Mięszała mi się w oczach z klawiaturąZ słoniowej kości…I byłeś jako owa postać — którąZ marmurów łona,Niżli je kuto,Odejma dłuto —Geniuszu… wiecznego Pigmaliona!IVA w tym…coś grał — i co? zmówił ton — i co? powié —Choć inaczej się echa ustroją,Niż gdy błogosławiłeś sam ręką SwojąWszelkiemu akordowi —A w tym… coś grał — taka była prostotaDoskonałości Peryklejskiéj,Jakby starożytna która CnotaW dom modrzewiowy wiejskiWchodząc, rzekła do siebie:„Odrodziłam się w NiebieI stały mi się Arfą — wrota,Wstęgą — ścieżka…Hostię — przez blade widzę zboże…Emanuel już mieszkaNa Taborze!”VI była w tym Polska — od zenituWszechdoskonałości dziejówWzięta tęczą zachwytu —— Polska — przemienionych kołodziejów!Taż sama — zgołaZłoto—pszczoła…(Poznał–ci–że–bym ją — na krańcach bytu!…)VII — oto — pieśń skończyłeś — — i już więcéjNie oglądam Cię — — jedno — słyszę:Coś?… jakby spór dziecięcy —— A to jeszcze kłócą się klawiszeO nie dośpiewaną chęć:I trącając się z cichaPo ośm — po pięć —Szemrzą: „począłże grać? czy nas odpycha??…”VIIO Ty! — co jesteś Miłości—profilem,Któremu na imię Dopełnienie;Te — co w sztuce mianują Stylem,Iż przenika pieśń, kształci kamienie…O! Ty — co się w dziejach zowiesz Erą,Gdzie zaś ani historii zenit jest,Zwiesz się razem: Duchem i Literą,I consummatum est…O! Ty… Doskonałe–wypełnienie,Jakikolwiek jest Twój i gdzie?… znak…Czy w Fidiasu? Dawidzie? czy w Szopenie?Czy w Eschylesowej scenie?…Zawsze — zemści się na tobie… Brak— Piętnem globu tego — niedostatek:Dopełnienie?… go boli!…On — rozpoczynać woliI woli wyrzucać wciąż przed się — zadatek!— Kłos?… gdy dojrzał — jak złoty kometa —Ledwo że go wié w ruszy —Dészcz pszenicznych ziarn prószy,Sama go doskonałość rozmieta…VIIIOto patrz — Frydryku!… to — Warszawa:Pod rozpłomienioną gwiazdąDziwnie jaskrawa — —— Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo —Owdzie — patrycjalne domy stare,Jak Pospolita–rzecz,Bruki placów głuche i szareI Zygmuntowy w chmurze miecz.IXPatrz!… z zaułków w zaułkiKaukaskie się konie rwą —Jak przed burzą jaskółki,Wyśmigając przed pułki:Po sto — po sto — —— Gmach — zajął się ogniem, przygasł znów,Zapłonął znów — — i oto — pod ścianę —Widzę czoła ożałobionych wdówKolbami pchane — —I znów widzę, acz dymem oślepian,Jak przez ganku kolumnySprzęt podobny do trumnyWydźwigają… runął… runął — Twój fortepian!XTen!… co Polskę głosił — od zenituWszechdoskonałości dziejówWziętą hymnem zachwytu —Polskę — przemienionych kołodziejów:Ten sam — runął — na bruki — z granitu!I oto — jak zacna myśl człowieka —Potérany jest gnié wami ludzi;Lub — jak od wiekaWieków — wszystko, co zbudzi!I oto — jak ciało Orfeja —Tysiąc pasji rozdziera go w części;A każda wyje: „nie ja!…”„Nie ja!” — zębami chrzęści —Lecz Ty? — lecz ja? — uderzmy w sądne pienie,Nawołując: „Ciesz się późny wnuku!…Jękły głuche kamienie —Ideał sięgnął bruku — — „OgólnikiGdy, z wiosną życia, duch ArtystaPoi się jej tchem jak motyle,Wolno mu mówić tylko tyle:„Ziemia —— jest krągła —— jest kulista!”Lecz gdy późniejszych chłodów dreszczeDrzewem wzruszą, i kwiatki zlecą,Wtedy dodawać trzeba jeszcze:„U biegunów —— spłaszczona nieco…”Ponad wszystkie wasze uroki,Ty! Poezjo, i ty Wymowo,Jeden —— wiecznie będzie wysoki: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl