[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stile wolał łagodniejsze sposoby.Wreszcie doprowadził Duszka do urządzenia obrotowego.- Idź - polecił, wymachując w powietrzu batem.Koń westchnął, popatrzył na niego i zdecydował się choć raz zrobić mu przyjemność.Ruszył.Każdy koń ma niepowtarzalną osobowość.- Duszku, przynosisz więcej kłopotów, niż zaszczurzona stajnia, ale cię lubię - powiedział spokojnie Stile.- Załatwmy to sprawnie.Popracuj porządnie, a ja cię potem dobrze wytrę i zaprowadzę na pastwisko.Jak ci się to podoba?Duszek zerknął na niego, a potem skierował nos w stronę pastwiska.Końskie nosy, podobnie jak i uszy, bywają pełne ekspresji.- Najpierw pobiegaj - nalegał Stile.Duszek oblizał wargi i przeżuł w myślach jakiś smakołyk.- Dobra - roześmiał się Stile.- Marchewka i nacieranie.To moje ostatnie słowo.A teraz kłusuj! Kłusuj!Koń pobiegł.Każdy wierzchowiec wygląda dobrze w kłusie, lecz Duszek prezentował się lepiej, niż inne.Jego błyszcząca, czarna sierść wprost lśniła, a do tego miał zwyczaj podnosić wysoko kopyta, akcentując w ten sposób precyzję ruchów.Trening był sukcesem.Stile zatopił się w myślach.Czy ta dziewczyna - Tune - nie pomyliła się co do jego losu`? Wyścigi konne były obwarowane surowymi przepisami.Konie musiały być naturalne i to samo dotyczyło jeźdźców.Im mniejszy ciężar niósł na grzbiecie koń, tym szybciej mógł biec; przepisy nie określały ciężaru jeźdźca, a więc, ktoś taki, jak on.tak, to miało sens, z punktu widzenia Obywatela.Obywatele nie dbali o wygodę czy uczucia niewolników, lecz o swoje korzyści.Predyspozycje do gry, jakimi się odznaczał, jego inteligencja i łatwość uczenia się nie miały większego znaczenia.Był drobny, zdrowy i miał dobrą koordynację ruchową, więc musiał być dżokejem.Gdyby miał trzy metry wzrostu, zostałby skierowany do drużyny koszykarskiej.Nie musiało mu się to podobać, miał pracować tam, gdzie go zatrudniono lub opuścić na zawsze planetę.Taka była zasada tego systemu.A zresztą, czy wyścigi były takie złe? Tune chyba je lubiła.Siedzieć na grzbiecie konia, takiego jak Duszek, prowadzić go do zwycięstwa, zostawiając za sobą całą stawkę koni, słyszeć oklaski tłumu.Stile lubił konie, nawet bardzo.Może więc Obywatel wyświadczał mu przysługę, czyniąc z jego niskiego wzrostu atut? Taki prostak, jakim był stajenny Bourbon, mógł w przyszłości zostać jeźdźcem, ale nigdy dżokejem.Tylko ktoś niski miał szansę.Przeważnie były to kobiety, takie jak Tune, gdyż częściej charakteryzowały się niskim wzrostem i łagodnym usposobieniem.Wśród mężczyzn Stile stanowił wyjątek.Po raz pierwszy był prawie zadowolony z tego powodu.A sama Tune? Co to za kobieta! Będzie musiał poważnie zająć się muzyką.Nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy, że zwykły niewolnik może tworzyć takie piękno.Ojej.ale co to był za instrument? Harmonijka.To jej muzyczne solo było po prostu porywające.Tak, będzie musiał spróbować szczęścia w muzyce.To mogło spodobać się Tune, a bardzo chciał zwrócić na siebie jej uwagę.Tune oczywiście mogła przebierać w mężczyznach.Miała piękną figurę, dowcip i pewność siebie.Jeśli chciała, mogła zdobyć nawet olbrzyma.Stile nie mógł przebierać w kobietach; musiał mieć dziewczynę niższą od siebie.Tak było przyjęte w społeczeństwie.Gdyby pojawił się pomiędzy niewolnikami z dziewczyną wyższą, wyśmiano by ich.Tak więc dla Tune on był jednym z wielu; natomiast ona była dla niego jedyną możliwością.Problem leżał w tym, że teraz, gdy zrozumiał jak mu na niej zależy, opanowała go nieśmiałość, powodująca, że bezpośrednie kontakty było utrudnione.- Z drogi, kurduplu!Był to stajenny Bourbon, największa przeszkoda w życiu Stile’a.Bourbon był mistrzem we wciąganiu Stile’a w tarapaty i wydawało się, że powodem tych prześladowań był jego wzrost.Teraz, gdy Stile uświadomił sobie szansę zostania dżokejem, niechęć ze strony wysokiego Bourbona nabrała innego znaczenia.Bourbon lubił rywalizować, zwyciężać, zaś w wyścigach konnych właśnie okazały wzrost był przeszkodą w osiąganiu sukcesów.Akurat prowadził ogiera w białe i czarne cętki.- Miejsce dla konia i mężczyzny!Krzyk spłoszył Duszka.Skoczył do przodu.Linka, do której był uwiązany, szarpnęła go w bok.Koń upadł.Linka pękła, bo tak zresztą była zaprojektowana; zaplątany koń mógłby się zranić.Pepper, idąc za jego przykładem, też się spłoszył.Kwicząc uderzył o ścianę.Prawdziwe, importowane drewno pękło; na ziemię spadły kropelki krwi.Stile dobiegł do Duszka.- Spokojnie, Duszek, spokojnie! Wszystko w porządku! Spokój! Spokój!Kiedy koń wstał, Stile zarzucił mu ręce na szyję, próbując uspokoić go dotykiem własnego ciała.Bourbon szarpnął Peppera za głowę, klnąc przy tym.- Zobacz, co zrobiłeś, pigmeju.Spośród wszystkich kurduplowatych, przygłupiastych karłów.Stile opanował się.Bójka mogła zwrócić czyjąś uwagę na wypadek i obaj wpadliby w tarapaty.Bourbon, wciąż pomrukując na temat nieudolności kurdupli, odprowadził swojego konia, a Stile zajął się uspokajaniem Duszka.Na tym się jednak nie skończyło.Stile kipiał z gniewu, słysząc obelgi i widząc obrażenia Duszka.Dobrze wiedział, że Bourbon jest wszystkiemu winien.Błyszcząca szyja konia była draśnięta i zwierzę wyraźnie kulało na jedną nogę.Stile mógł spryskać zadrapanie sprayem i tak zaczesać grzywę, aby ukryć zranienie, dopóki się nie zagoi, ale noga to co innego.„Nie ma nogi, nie ma konia” - mówi stare przysłowie.Mogło to być tylko drobne stłuczenie, ale równie dobrze coś poważniejszego.Nie chciał ryzykować.Noga musiała być zbadana.To oznaczało punkty ujemne dla Stile’a i mogło nawet o rok opóźnić jego awans, i to wtedy, kiedy tak wzrosły jego aspiracje.Przeklęty Bourbon! Gdyby nie krzyknął tak ostro przy koniu, o którym wszyscy wiedzieli, że jest płochliwy.Bourbon zrobił to naumyślnie.Od trzech lat był stajennym i uważał, że już dawno należała mu się promocja.Odgrywał się na wszystkich, a Stile’a wprost nie cierpiał za to, że dobrze sobie radził ze zwierzętami.Stile wiedział, dlaczego jego wróg został pominięty przy promocji.Nie chodziło tylko o wzrost.U zwykłych jeźdźców i trenerów nie miało to większego znaczenia.Bourbon był złośliwy w stosunku do koni.Drażnił je często i obchodził się z nimi brutalniej, niż to było konieczne.Gdyby to on trenował Duszka, użyłby martyngału i elektrycznego bata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl