[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze się tak dzieje, kiedy twory wyobraźni przybierają nadnaturalne rozmiary.Oczywiście, że moje opowiadanie jest od początku do końca fikcją.Wszak Harveya spotyka na koniec poetycka sprawiedliwość.Kiedy ostatnio słyszeliście, żeby coś takiego zdarzyło się w rzeczywistości?Steve MartiniJAY BRANDONAdwokat z klatki schodowejOpowiadanie Jaya Brandona ma niezwykły początek, poza tym, że chyba najwierniej pokazuje działanie prawa w sądach karnych, w których ponad dziewięćdziesiąt siedem procent olbrzymiej liczby spraw kończy się porozumieniem stron.Innymi słowy, znacznie więcej spraw rozstrzyga się na klatce schodowej niż w sądzie.Wnoszę o zabicie wszystkich przysięgłych, Wysoki Sądzie.– Ależ, pani mecenas – powiedział łagodnie sędzia Burr, pochylając się nad stołem.– To chyba nieco zbyt radykalne rozwiązanie, nie uważa pani?Helen uspokoiła się.– No dobrze, wnoszę o zabicie tej grubej krowy w drugim rzędzie, która opowiedziała się za wyrokiem w zawieszeniu.– To już brzmi rozsądniej.Zgadzam się.Podczas gdy obrońca zgłaszał sprzeciw, prokurator Helen Myers odwróciła się i z uśmiechem popłynęła w stronę ławy przysięgłych.Na widok tego uśmiechu adwokatom, którzy ją znali, przechodził dreszcz po plecach.Przysięgli nie słyszeli wymiany zdań przy stole sędziowskim.Na ich szarych twarzach wyraźnie odbijało się zmęczenie trwających od tygodnia posiedzeń.Nie odwzajemnili uśmiechu pani prokurator.– O ile wiem – odezwała się miękkim głosem Helen – tylko jedna osoba spośród państwa nadal opowiada się za wyrokiem w zawieszeniu.Kto to jest?Przysięgli wbili spojrzenia w kobietę siedzącą pośrodku drugiego rzędu, która wyglądała na nieco podenerwowaną, lecz mimo to podniosła głowę.– Dziękuję.Fran?Woźny zbliżył się do pani prokurator.Helen wyciągnęła mu pistolet z kabury i podniosła ciężką broń, mierząc w sufit.Przysięgli jęknęli i odruchowo cofnęli się, gdy zniżyła lufę.Kobieta w drugim rzędzie otworzyła szeroko usta, lecz Helen nie pozwoliła jej dojść do słowa.– Ma pani prawo umrzeć – rzekła, naciskając spust.Huk wystrzału usatysfakcjonował Helen.Przysięgli wyskoczyli z ław i rozpierzchli się jak cząstki pękniętego balonu.Kobieta nadal miała ten nieprzyjemny wyraz twarzy, więc Helen wypaliła jeszcze raz.Przysięgli obserwowali to uważnie; zaczęli głośno bić brawo, kiedy pani prokurator podała broń woźnemu, który sprawdził ją fachowo i spokojnie schował do kabury.Helen odwróciła się do sędziego.– Mam nadzieję, Wysoki Sądzie, że teraz będziemy mogli bez przeszkód kontynuować posiedzenie.Helen powiedziała to głośno przez sen.Budziła się powoli, z uśmiechem.To był jej ulubiony sen.Zawsze z radością wstawała po nim z łóżka, choć szansa jego spełnienia była żadna.Helen nie chciała się żegnać z nocą, budząc się powoli i przeciągając w puszystej jamie kołdry.Zaczęła smakować wszystkie szczegóły sennego obrazu, gdy nagle przypomniała sobie, że ma rozprawę przed południem, a szanse dotarcia do fazy wyroku są równie małe, jak szanse spełnienia ulubionego snu.Niektórzy prawnicy doskonale sobie radzą na sali sądowej.Inni świetnie znają przepisy.Inni z kolei umieją negocjować, znajdować dobrych klientów i zbierać wynagrodzenia.Elmer Shemway zaś był najlepszym specjalistą od klatki schodowej w historii sądu okręgowego w Bexar.Trzeba zaznaczyć, że od czasu do czasu każdy prawnik musi pracować na klatce schodowej.„Czy mógłby pan pozwolić tutaj na chwilę?” – powie adwokat do swego klienta lub do prokuratora.Paru prokuratorów o wątpliwych zasadach etycznych zapraszało w ten sposób nawet sędziów na chwilę rozmowy w zaciszu klatki schodowej.Nikt jednak nie czynił tego tak często i skutecznie jak Elmer.Z pięćdziesiątką na karku, wysoki i lekko zgarbiony od tych ściszonych rozmów, Elmer nosił okulary w czarnych oprawkach, za którymi błyszczały oczy zdradzające bystry, aktywny umysł.Najstarsi prawnicy w San Antonio mówili, że w młodości Elmer był pierwszorzędnym adwokatem, ale od dziesięciu lat nikt nie słyszał, aby doprowadził proces do końca.Wielki talent Elmera polegał na tym, że potrafił rozwiązywać sprawy bez procesu.Jak wszyscy prawnicy, Elmer bał się przysięgłych i nie ufał im.Bez względu na to, jak korzystnie przedstawia się materiał dowodowy, w czasie rozprawy zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidzianego, a wynegocjowane porozumienie daje pewność.Co gorsza, proces to zawsze ryzyko dla portfela: czasem okazuje się stratą czasu, który lepiej można by wykorzystać, przyjmując nowych klientów lub zawierając ugodę.Innymi słowy, zarabiając pieniądze.Dlatego Elmer Shemway stał się mistrzem błyskawicznej perswazji.Znikał na klatce schodowej z oskarżonym twardo odmawiającym wszelkich rozmów o ugodzie, by po chwili wrócić z odmienionym człowiekiem, potulnym jak baranek i gotowym do negocjacji.W sprawach rozwodowych dochodzi często do sytuacji, gdy obie strony zaklinają się na wszystkie świętości, że prędzej zrezygnują z rozwodu, niż ustąpią choćby na krok.Właśnie wtedy można zobaczyć taki oto obrazek: klientka Elmera stoi na korytarzu z wyprostowaną szyją i podniesioną brodą, dumna i nieugięta.Nagle z klatki schodowej wynurza się długie ramię i klientka znika z cichutkim piskiem, a po chwili wraca i oświadcza, że właściwie to i tak nigdy jej się nie podobała ta chińska zastawa po babci.Kilku prokuratorom zdarzyło się udać na klatkę schodową za Elmerem, w wyniku czego zmieniali później warunki ugody na bardziej korzystne dla oskarżonego lub wręcz wycofywali zarzuty.Co Elmer miał na tych ludzi? Tego nie wiedział nikt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl