[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt bowiem nie mo¿e uciec przed skutkami tego, co dzieje siê podsklepieniem nieba.„Wszystko jest jednym" - pomyœla³ miody cz³o­wiek.I jakby pustynia chcia³a przyznaæ racjê staremu Alchemikowi, tu¿ za nimipojawili siê dwaj jeŸdŸcy.- Staæ! Nie wolno wam jechaæ dalej! - wykrzyk­n¹³ jeden z nich.- Jesteœcie naziemiach, gdzie trwaj¹ walki.- Nie jadê daleko - odpar³ Alchemik, patrz¹c wojownikom prosto w oczy.Zawahali siê przez chwilê, a¿ w koñcu pozwoli­li im jechaæ dalej.M³ody cz³owiek przygl¹da³ siê tej scenie zauro­czony.- Ujarzmi³eœ ich wzrokiem - powiedzia³.- Bo w oczach tkwi si³a duszy - odrzek³ Al­chemik.„To prawda" - przyzna³ w duchu m³odzieniec.Przypomnia³ sobie, ¿e kiedy mijaliobozowisko, ktoœ w t³umie wojowników przygl¹da³ im siê bacz­nie.Jednakodleg³oœæ nie pozwala³a rozró¿niæ ry­sów jego twarzy.A mimo to ch³opiec by³pewien, ¿e tamten ani na chwilê nie spuszcza z nich oka.Gdy zamierzali przeprawiæ siê przez ³añcuch gór widniej¹cych w oddali, Alchemikrzek³, ¿e od Piramid dziel¹ ich zaledwie dwa dni marszu.- Skoro ju¿ wkrótce mamy siê rozstaæ, naucz mnie proszê tajników Alchemii -poprosi³ m³o­dzieniec.- Wiesz ju¿ wszystko to, co wiedzieæ trzeba.Wystarczy wnikn¹æ w g³¹b DuszyŒwiata i odkryæ tam skarb, który przypisa³a ka¿demu z nas.- Nie to chcê wiedzieæ.Mia³em na myœli prze­mianê o³owiu w z³oto.Alchemik szanowa³ ciszê pustyni i odpowiedzia³ ch³opcu dopiero, gdy zatrzymalisiê na posi³ek.- We Wszechœwiecie wszystko przeobra¿a siê nieustannie.Dla wtajemniczonychz³oto jest metalem najbardziej dojrza³ym.Nie pytaj mnie dlaczego, bo tego niewiem.Wiem jedynie, ¿e to, czego uczy Tradycja, jest zawsze s³uszne.Tylkoludzie nie potrafili w³aœciwie przet³umaczyæ s³Ã³w mêdrców.l dlatego, zamiastbyæ symbolem rozwoju, szlachetne z³oto sta³o siê znamieniem wojny.- Rzeczy mówi¹ wieloma je¿ykami - powie­dzia³ m³odzieniec.- Doœwiadczy³em ju¿tego, ¿e g³os wielb³¹da mo¿e byæ tylko zwyk³ym parska­niem, w chwilê potemzwiastunem niebezpieczeñ­stwa i na powrót zwyczajnym parskaniem.Zamilk³.Pewnie dla Alchemika wszystko to od dawna by³o oczywiste.- Zna³em prawdziwych alchemików - podj¹³ Alchemik.- Zamykali siê wlaboratoriach i, jak z³oto, usi³owali dojrzewaæ.Ci odkrywali KamieñFilozoficzny.Zrozumieli bowiem, ¿e kiedy dojrze­wa jedna rzecz, dojrzewa te¿wszystko wokó³.In­nym udawa³o siê odkryæ Kamieñ przypadkiem.Ci otrzymywalidar, a ich dusza by³a bardziej rozbu­dzona ni¿ dusze innych.Ale oni siê nielicz¹, gdy¿ jest ich bardzo niewielu.Inni wreszcie szukali tyl­ko z³ota.Cinigdy nie odkryli tajemnicy.Zapo­mnieli o tym, ¿e o³Ã³w, miedŸ i ¿elazo te¿maja W³a­sne Legendy do spe³nienia.A ten, kto przyw³asz­cza sobie LegendêbliŸniego, nigdy nie odkryje swojej w³asnej.W ustach Alchemika s³owa te zabrzmia³y jak przekleñstwo.Schyli³ siê i podniós³ z ziemi muszlê.- Kiedyœ by³ tu ocean - rzek³.- Ju¿ to odkry³em - odpar³ m³odzieniec.Alchemik poprosi³, by przytkn¹³ muszlê do ucha.M³ody cz³owiek nieraz czyni³ tobêd¹c dziec­kiem i nieodmiennie s³ysza³ w niej szum morza.- Morze na zawsze zamkniête jest w tej muszli, bo jest to jej W³asna Legenda, Inie opuœci jej do­póty, dopóki wody oceanu na powrót nie poch³on¹ pustyni.Wskoczyli w siod³a i poœpieszyli w stronê egip­skich piramid.S³oñce zaczyna³o ju¿ zachodziæ, kiedy serce m³odzieñca zaczê³o biæ na alarm.Zewsz¹d otacza­³y ich wysokie wydmy.Alchemik wydawa³ siê ch³opcu ca³kiemspokojny.Piêæ minut póŸniej tu¿ przed nimi wyros³o z piasków dwóch jeŸdŸców.Ich sylwetki odcina³y siê ostro na widnokrêgu.Zanim zd¹¿y³ powiedzieæcokolwiek do Alchemika, dwóch jeŸdŸców zamieni³o siê w dziesiêciu, potem w stu,a na koniec pokryli ca³kowicie okoliczne wydmy.Byli to wojownicy odziani na niebiesko, ich tur­bany przytrzymywa³a potrójnaczarna opaska.Ich twarze zakrywa³y b³êkitne szale i tylko czasem wi­daæ by³ospod nich oczy.Nawet z oddali te oczy œwiadczy³y o ogromnej sile ducha.Teoczy mówi³y o œmierci.Zaprowadzono ich obu do obozu wojskowego, nieopodal.Jeden z ¿o³nierzy popchn¹³ich do namiotu, który w niczym nie przypomina³ namiotów w Oazie.ZnaleŸli siêoko w oko z wodzem otoczonym licznym orszakiem.- To s¹ szpiedzy - rzek³ jeden z mê¿czyzn.- Jesteœmy tylko podró¿nikami - odpar³ spo­kojnie Alchemik.- Widziano was trzy dni temu w obozie nieprzy­jaciela.Rozmawialiœcie tam zjednym z ¿o³nierzy,-Jestem cz³owiekiem, który wêdruje po pustyni i czyta z gwiazd - odpar³Alchemik.- Nie wiem nic o oddzia³ach wojsk ani o ruchach plemion.S³u¿y­³emjedynie za przewodnika mojemu przyjacielowi.- A kim on jest? - spyta³ dowódca.- Alchemikiem - odpar³ Alchemik [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl