[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawdzi³ jeszcze raz wszystkie systemy, odbez­pieczy³ broñ pok³adow¹.Rosjaniezbli¿yli siê ju¿ na odleg³oœæ oko³o stu metrów.Co planowali?Dziewiêædziesi¹t metrów.Siedemdziesi¹t piêæ metrów.John wy³¹czy³ zasilanie wszystkich pasywnych sy­stemów obrony z wyj¹tkiemkamery.Je¿eli komandosi nie zmieni¹ tempa marszu, dotr¹ do drzwi lewej burtyœmig³owca za dziewiêædziesi¹t sekund.Zacz¹³ w my­œlach odliczaæ czas.Osiemdziesi¹t sekund.Rourke spogl¹da³ to na zegrek, to na konsolê kon­troln¹, to na monitor.Siedemdziesi¹t sekund.Chyba zwolnili.Czy¿by zdawali sobie sprawê z te­go, ¿e nic nie poradz¹przeciwko uzbrojonej maszynie?Szeœædziesi¹t sekund.Rourke w³¹czy³ g³Ã³wne zasilanie, uruchomi³ sil­nik.Wirnik zacz¹³ siê powoliobracaæ, wzbijaj¹c wokó³ tuman œnie¿nego py³u.John na moment straci³ Rosjan zoczu.Sprawdzi³ ciœnienie paliwa i obroty silnika.Piêædziesi¹t sekund.Po chwili znowu zobaczy³ komandosów.Tyraliera rozproszy³a siê.Jeden z Rosjan,najwyraŸniej dowódca patrolu, usi³owa³ zachêciæ ¿o³nierzy do dalszego mar­szu.Trzydzieœci sekund.Doktor po raz trzeci spróbowa³ po³¹czyæ siê z Rubensteinem.- Paul? Tu John.S³yszysz mnie? Je¿eli nie mo¿esz odpowiedzieæ, w³¹cz i wy³¹cznadawanie.Odbiór.Nic.Cisza.Piêtnaœcie sekund.Doktor kolejny raz sprawdzi³ stan broni pok³ado­wej.Piêæ sekund.Obroty nominalne, ciœnienie - w porz¹dku.Rourke zwiêkszy³ obroty.Wystartowa³.Œmig³owiec wzniós³ siê na wysokoœæ oko³o dwóch metrów, a nastêpnie wy­kona³obrót wokó³ w³asnej osi.Rosjanina uderzy³ po­tê¿ny podmuch powietrza.Odpowiedzieli ogniem au­tomatów, nie czyni¹c helikopterowi ¿adnej szkody.Œmig³owiec raz jeszcze zakrêci³ siê wokó³ w³asnej osi.Rourke otworzy³ ogieñ zkarabinów maszynowych.Pociski przelatywa³y nad g³owami radzieckich ¿o³nie­rzy,którzy zaczêli uciekaæ, œlizgaj¹c siê po œniegu i ob­lodzonych kamieniach.Mimoi¿ ¿yli w dwudziestym pi¹tym wieku, zachowywali siê jak ludzie z epokika­mienia ³upanego, którzy pierwszy raz ujrzeli machinê lataj¹c¹, która zionê³aogniem.- Paul, tu John.Œmig³owiec zosta³ odkryty przez patrol komandosów radzieckiegokompleksu podwod­nego.Helikopter nie jest uszkodzony.Patrol w rozsy­pce.Bêdêlecia³ w kierunku Ÿród³a dymu.Prawdopo­dobnie tam siê spotkamy.John nie mia³ wiêkszej nadziei, ¿e Paul go us³ysza³.Trzeba by³o jednakwykorzystaæ wszystkie mo¿liwo­œci.Skierowa³ maszynê ku uciekaj¹cym ¿o³nierzom, przechyli³ j¹ na lew¹ burtê iprzelecia³ nad ich g³owa­mi.Próbowali siê ostrzeliwaæ, ale nie zrobi³o to naJoh-nie ¿adnego wra¿enia.Zawróci³.Z maksymaln¹ prêd­koœci¹, lekko pikuj¹c,znów przelecia³ nad nimi.Mg³a spowodowa³a wy³adowania elektryczne napowierzch­ni kad³uba.To by³ pasywny system obronny œmig³ow­ca, który doktorw³¹czy³ tu¿ po starcie.”Musi to robiæ olbrzymie wra¿enie na tych biedakach” -pomyœla³.Obni¿y³ pu³ap lotu.Maszyna wisia³a teraz prawie nad g³owami komandosów.Johnzawo³a³ po rosyjsku przez megafon:- Wasza broñ jest bezu¿yteczna.Wszelki opornie ma sensu!ROZDZIA£ XXIV- Sam, wyœlij kilku ludzi, niech os³aniaj¹ ty³y.Lannigan, wyœlij ludzi miêdzytamte ska³y.Niech strzelaj¹ do wszystkiego, co nosi rosyjski mundur.- Tak jest, sir.Jason Darkwood sta³ przy skalnym kominie.Spo­jrza³ w górê, próbuj¹c wyobraziæsobie wspinaczkê, która ich czeka³a.Niestety, by³ to jedyny sposób, by dostaæsiê na górê.Niedawna potyczka z Rosjanami uœwiadomi³a kapitanowi, jak bardzowojsko Mid-Wake potrzebuje doœwiadczenia w walce na l¹dzie.Nie­stety, niewszyscy sobie to uœwiadamiali.Spojrza³ na wziêtych do niewoli Rosjan.W analo­gicznej sytuacji, gdyby toSowieci ich schwytali i stwierdzili, ¿e jeñcy nie przedstawiaj¹ dla nichwiê­kszej wartoœci, zostaliby skazani na œmieræ przez za­marzniêcie.MieszkañcyMid-Wake kierowali siê inn¹ moralnoœci¹.Darkwood nie móg³ wydaæ rozkazuza­strzelenia czy porzucenia jeñców, mimo ¿e opieka nad nimi by³a doœæuci¹¿liwa.- Sam, ilu ludzi zostawimy do pilnowania jeñ­ców? - spyta³.- Myœlê, ¿e czterech powinno wystarczyæ - odpar³ Aldridge.Darkwood rozkaza³wartownikom strzelaæ do ka¿dego, który ruszy³by siê bez pozwolenia.Darkwood pierwszy zacz¹³ siê wspinaæ.Ska³y by³y zimne i œliskie.Spojrza³ wgórê.Do szczytu by³o oko³o dwudziestu piêciu metrów, sporo jak na umiejêtnoœcialpinistyczne kapitana, które sprowadza³y siê do wspi­naczek podwodnych.Podwod¹ si³ê przyci¹gania ziem­skiego kompensowa³a si³a wyporu wody.Jasonpomy­œla³, ¿e je¿eli spadnie, to odczuje si³ê rzeczywistej gra­witacji.Mimotak odmiennych warunków wspinaczki górskiej i podwodnej, w obu przypadkachtechnika by­³a taka sama.Koniec liny przywi¹za³ do pasa.Ca³y zwój liny le¿a³swobodnie na ziemi.Wszed³ miêdzy œciany komina, uniós³ praw¹ nogê i opar³ oœcianê, podpieraj¹c siê lew¹ rêk¹ o œcianê przeciwleg³¹.Po­wtarzaj¹c têsekwencjê ruchów, zdo³a³ dotrzeæ do miej­sca, gdzie komin siê zwê¿a³.Wspinaczka na l¹dzie okaza³a siê znacznie trudniejsza ni¿ pod wod¹, ale to by³ozrozumia³e.Jason zatrzyma³ siê w po³owie wyso­koœci, by przez chwilêodpocz¹æ.Rubenstein dotar³ do p³askowy¿u, na którego krañcu unosi³ siê s³up dymu.Miêdzynim a ogni­skiem znajdowa³a siê ska³a w kszta³cie olbrzymiego bochna chleba.Dziwny kszta³t tej ska³y przypomina³ Paulowi ojca i matkê.Jak niezliczonemiliony ludzi oboje zginêli w pierwszych dniach Wielkiej Wojny.Czy polubilibyAnnie, gdyby ¿yli? Czy byliby dumni z niego? Potrz¹sn¹³ g³ow¹, by oderwaæ siêod tych myœli [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl