X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów zaleg�a na chwil� cisza, a potem odezwa�ysi� b�bny uroczystym rytmem marsza i nad ich werbel wzbi� si� chór g�osówczystych i silnych.Naprzód, naprzód, b�ben nasz gra: ta-randa randa randa ram!Entowie ruszyli.Coraz bli�ej rozlega�a si� pie��:Naprzód, naprzód, b�ben dudni i róg gra: ta-runa runa runa ram!Bregalad wzi�� hobbitów na r�ce i tak�e wyruszy� ze swego domu.Po chwilihobbici ujrzeli zast�p w marszu: entowie sadzili wielkimi krokami stokiemwzgórza w dó�.Na czele szed� Drzewiec, za nim z pó� setki wspó�braci, którzypost�powali dwójkami, w nog�, wyklaskuj�c d�o�mi na udach regularny rytm.Byliju� tak blisko, �e hobbici widzieli b�ysk i zielone skry w ich oczach.- Hum, hm! Ruszyli�my hucznie, ruszyli�my nareszcie! - zawo�a� Drzewiecspostrzegaj�c Bergalada i hobbitów.- Chod�cie z nami, przy��czcie si� dogromady.Ruszyli�my.Idziemy na Isengard!- Na Isengard! - odkrzykn�y liczne g�osy.- Na Isengard!Na Isengard, na Isengard!Z�y czeka los kamienn� w�o��!Cho� Isengard, jak hardy czartI g�adki do��, jak go�a ko�� -Dzi� ka�dy woj z nim stoczy bójI d�wignie g�az i w d�wierza prask!Ju� pie� si� tli, pryskaj� skry,Bój wzywa nas - idziemy wraz!Na Isengard, i mieczem w pier�,Niesiemy �mier�, niesiemy �mier�!Tak �piewali maszeruj�c na po�udnie.Bregalad z ogniem w oczach podskoczy� doszeregu i zaj�� miejsce w boku Drzewca.Stary ent wzi�� od niego hobbitów iznów usadowi� ich sobie na ramionach.Sun�li wi�c dumnie na czele roz�piewanegopochodu, serca bi�y im mocno, g�owy zadzierali wysoko.Oczekiwali, �e staniesi� co� niezwyk�ego, a mimo to zdziwi�o ich przeobra�enie entów.Jakby naglerun�y upusty, z dawna powstrzymywane przez pot�n� zapor�.- Jednak�e entowie namy�lili si� do�� szybko, prawda? - o�mieli� si� zagadn��Pippin, gdy po jakim� czasie �piew umilk� i tylko tupot nóg i klaskanie r�krozlega�o si� w ciszy.- Szybko? - rzek� Drzewiec.- Hm.Rzeczywi�cie.Szybciej, ni� si�spodziewa�em.Od wieków nie widzia�em ich tak wzburzonych.My, entowie, nielubimy si� burzy�.I nie burzymy si� nigdy, póki nie przekonamy si� na pewno,ze naszym drzewom i nam samym grozi �miertelne niebezpiecze�stwo.Nic podobnegonie zdarzy�o si� w tym lesie od czasu wojen mi�dzy Sauronem a lud�mi zza Morza.Ca�a wina spada na orków, �e niszczyli las z samej z�o�liwo�ci.rarum!.bonie maj� na swoje usprawiedliwienie nawet tego, �e potrzebowali drew dopodsycania ognia w swoich piecach.To nas najbardziej zgniewa�o, a tak�ezdradziecki post�pek s�siada, który powinien by� nas wspiera�.Od czarodziejówwymaga si� czego� wi�cej, i zazwyczaj inaczej te� post�puj�.na tak� zdrad� niema do�� strasznej kl�twy, do�� nikczemnej nazwy w j�zyku elfów, entów aniludzi.Precz z Sarumanem!- Czy naprawd� rozwalicie bramy Isengardu? - spyta� Merry.- Hm, hm.by� mo�e, by� mo�e.Nie wiesz, jak� mamy si��.Czy s�ysza�e� otrollach? S� bardzo silni.A przecie� to tylko poczwary, które za dni WielkichCiemno�ci stworzy� Nieprzyjaciel przedrze�niaj�c entów, tak samo jak na drwin�z elfów wyhodowa� orków.My jeste�my od trollów silniejsi, jeste�my ko�ci� zko�ci Ziemi.Jak korzenie drzew, tak i my umiemy rozsadza� g�azy, ale robimy toszybciej ni� one, znacznie szybciej, gdy wpadniemy w gniew.Je�eli nassiekierami nie zetn�, ogniem nie spal� albo nie zniszcz� czarami, roz�upiemy nadrzazgi ca�y Isengard i obrócimy jego mury w perzyn�.- Ale Saruman pewnie b�dzie stara� si� was powstrzyma�?- Hm, ha! Pewnie, �e tak.Nie zapomnia�em o tym.D�ugo o tym rozmy�la�em.Ale,widzicie, wielu entów jest ode mnie m�odszych o kilka pokole� drzew.Terazwszyscy wzburzyli si� i jedno im tylko w g�owie: rozbi� Isengard.Wkrótcewszak�e zaczn� znów zastanawia� si�, och�on�, kiedy przyjdzie pora na wieczornykubek napoju.Okrutnie b�dziemy spragnieni.A teraz niech maszeruj� ze �piewem.Daleka droga przed nami, wystarczy czasu do namys�u.Najwa�niejsze, �e ju�ruszyli�my.Przez chwil� Drzewiec maszerowa� �piewaj�c razem z innymi, potem g�os zni�y� doszeptu i wreszcie umilk� zupe�nie.Pippin widzia�, �e s�dziwy ent czo�a machmurne i zmarszczone.Kiedy wreszcie starzec podniós� wzrok, hobbit dostrzeg�w jego oczach wyraz smutku.Smutku, ale nie desperacji.�wiat�o bowiem migota�ow nich tak, jakby zielone p�omyki zapad�y jeszcze g��biej w ciemn� studni�my�li.- Oczywi�cie, bardzo by� mo�e, drodzy przyjaciele - rzek� wreszcie - bardzo by�mo�e, �e idziemy ku w�asnej zgubie i �e to ostatni marsz entów.Gdyby�my jednakzostali w domu z za�o�onymi r�koma, zguba i tak by nas tam znalaz�a pr�dzej czypó�niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.