[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozmyœla³a konkretnie o shandach: nim wynaleziono garkot³uki, przedstawicieletej rasy mogli opuszczaæ ro­dzinn¹ planetê jedynie z w³asnymi lodówkami.Zdarzy­³o siê wówczas, ¿e ludzki statek przewozi³ czterech am­basadorów rasyshand na Ziemiê i podczas lotu zepsu³a siê ch³odnia.Ambasadorzy byli istotamicywilizowany­mi - zwykle shand pozbawiony jedzenia zmienia siê w szalej¹cezwierzê w ci¹gu maksimum czterdziestu oœmiu godzin.Oni wytrzymali piêædziesi¹tszeœæ.Nie prze¿y³ nikt: ostatnia zabi³a siê, gdy obudzi³a siê z sytego snu izobaczy³a, co le¿y wokó³ niej.Normalny shand tak by nie post¹pi³, ale normalnyshand nie jest szkolony do kosmopolitycznego myœlenia.A i tak œlina topi wka¿dym shandzie miliony lat ewolucji, co w po³¹­czeniu z brutaln¹ prawd¹, ¿eshand lubi sobie zjeœæ in­nego osobnika swej rasy, daje efekt niezrozumia³y dlaludzi.Jak mo¿na po³¹czyæ rytualny kanibalizm z rozwi­niêt¹ cywilizacj¹? Onemog¹.Nale¿a³o do tego jeszcze dodaæ Grê, której zasady by³y stare, proste iokrutne.Dwa shandy wchodzi³y z przeciwnych stron do ogrodzo­nego lasu, oddawna przeznaczonego do tego w³aœnie celu.Obowi¹zywa³y konkretne przepisydotycz¹ce bro­ni, a poza tym wszystkie chwyty by³y dozwolone.Zwy­ciêzca wnagrodê mia³ wielkie ¿arcie.Ciekawoœæ wziê³a górê nad rozs¹dkiem i Kin spyta³a cicho:- Silver, bra³aœ kiedyœ udzia³ w Grze?- Trzy razy, kiedy mia³am naprawdê nieodpart¹ ochotê.Dwa razy w domu i raznielegalnie poza planet¹.Ostatnia przeciwniczk¹ by³a Regius, profesorlingwisty­ki z Uniwersytetu Gelt.Stanowi obecnie zawartoœæ mojej lodówki, choæprzyznajê, ¿e nauka ponios³a spor¹ stratê.- Przecie¿ macie od dawna garkot³uki, dlaczego na­dal istnieje Gra?- Teraz to tradycja - Silver wzruszy³a ramionami.-Robimy to.mo¿napowiedzieæ, dla sportu, choæ to nie­zbyt trafne s³owo, bo chodzi o po³¹czenieodwagi, uto¿­samienie siê z przesz³oœci¹ czy potwierdzenie naszego shandyzmu.Wy uwa¿acie, ¿e to barbarzyñstwo.By³o to stwierdzenie, nie pytanie, ale Kin i tak prze­cz¹co pokrêci³a g³ow¹.- Wiesz, ¿e w Grze wziê³o ju¿ udzia³ sporo ludzi - do­da³a Silver.- P³ac¹ zato naprawdê dobrze, choæ nie wiem, co chc¹ udowodniæ.Jeœli wygraj¹, dostaj¹jedynie g³owê przeciwnika do zawieszenia na œcianie.To jest barbarzyñstwo.- A jeœli przegraj¹?- To zwyciêski shand dostaje dwóch skazanych prze­stêpców.Kolejny przyk³ad, ¿e obcych nie mo¿na oceniaæ wed³ug ludzkich kryteriów, coka¿dy odruchowo robi³.Co komu do domu, jak dom nie jego - shandy na swojejplanecie mog³y robiæ, co chcia³y, i nic do tego ludziom.Dalsze rozmyœlaniaprzerwa³ jej nag³y wrzask, jakim rozbrzmia³a drewniana budowla.Przez otwartewrota wybieg³ mê¿czyzna, trzymaj¹c siê za bok, przebieg³ pa­rê kroków i zwali³siê w trawê.Kin skoczy³a odruchowo, dopiero w biegu wyci¹gaj¹c stunner.Potê¿ne ³upniêcieza jej plecami œwiadczy³o, ¿e Silver nie pozosta³a bezczynna.Wewn¹trz hali pe³no by³o walcz¹cych w mroku po­staci.Ledwie zd¹¿y³a uskoczyæprzed brodaczem odzia­nym w skóry, który gna³ na oœlep.Przesta³a mu siêdzi­wiæ, gdy zobaczy³a goni¹cego za nim potê¿nego ch³opa z toporem.Wycelowa³ai strzeli³a.7Efekt nie by³ natychmiastowy - obaj przebierali jeszcze parê sekund nogami, nimpowoli, zasypiaj¹c po drodze, zwalili siê na ziemiê.Kin ustawi³a broñ naminimaln¹ moc, ale maksymalnie szerok¹ wi¹zkê, i pó³kolistymi ruchami kosi³awszystko, co siê przed ni¹ rusza³o.Przy­nosi³o to efekty, dopóki nie trafi³ana odporniejszego od innych - co prawda zacz¹³ œniæ w marszu, ale pad³ do­pierona ni¹, rozci¹gaj¹c j¹ i przygniataj¹c do ziemi, ja­ko ¿e ch³op by³ co siêzowie.Przez chwilê ba³a siê, ¿e odór zestarza³ego potu, smród Ÿle wyprawionychskór i cuchn¹cy oddech j¹ udusz¹, ale zdo³a³a siê wczeœniej uwolniæ.Przyzderzeniu wypuœci³a stunner.Zaczê³a go gor¹czkowo szukaæ, ale ktoœ j¹uprzedzi³ - kolejny bro­dacz w futrze uniós³ ze zdziwieniem stunner, zajrza³ wlufê i zachrapa³, wal¹c siê na pod³o¿e jak k³oda.Nim zd¹¿y³a dopaœæ broni, z tumultu wy³oni³ siê na­stêpny, biegn¹c ku niej zuniesionym mieczem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl