[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fajnie pogadać z nimi bez tego przeklętego opóźnienia.Ale zasadniczy powód jest inny.Moja łajba przechodzi modernizację w stoczni Obręczy.Trzeba wymienić pancerz.Kiepsko sypiam, gdy ściera się na parę centymetrów.- Pancerz?- Tarczę przeciwpyłową.W pańskich czasach nie mieliście podobnych problemów, co? Ale za Jowiszem jest tyle śmiecia, że przy zwykłej prędkości kilku tysięcy kilometrów na sekundę to jakby deszcz bębnił o dach.- Żartuje pan!- Jasne, że żartuję.Gdybym cokolwiek słyszał, to chyba zza grobu.Ale takie wypadki są naprawdę rzadkie.Ostatnio rąbnęło coś ze dwadzieścia lat temu.Znamy wszystkie większe strumienie kometarne, a tam jest najgorzej, i starannie je omijamy.Chyba, że odławiamy lód.Ale może zajrzy pan do nas, na pokład.Potem znów lecimy do Jowisza.- Z miłą chęcią.Jowisza, powiedział pan?- Dokładnie na Ganimeda, do Anubis City.Mamy tam masę spraw do załatwienia.Niektórzy nie widzieli rodzin całymi miesiącami.Poole prawie nie słyszał wyjaśnień.Zupełnie nieoczekiwanie znalazł cel w życiu.Akurat w porę.Zastępca dowódcy statku kosmicznego, Frank Poole, nie cierpiał zostawiać roboty przerwanej w połowie.Jakiś tam kurz kosmiczny to za mało, by zbić go z tropu.Też musiał załatwić parę spraw w pobliżu ciała niebieskiego znanego niegdyś jako Jowisz.CZĘŚĆ DRUGAGOLIATH14 - POŻEGNANIE Z ZIEMIĄ“ Wszystko, czego tylko sobie zażyczysz, w granicach rozsądku, oczywiście", usłyszał Frank Poole nie tak dawno temu, ale nie wiedział jeszcze, czy powrót w pobliże Jowisza wyda się jego gospodarzom prośbą rozsądną.Po namyśle nie był nawet pewien, czy sam tego chce.Kalendarz spotkań miał szczelnie wypełniony na całe tygodnie naprzód.Większość z imprez odwołałby bez żalu, ale nie wszystkie.Szczególnie niechętny był rozczarowaniu klasy maturalnej z rodzimego gimnazjum (wciąż jeszcze istniało!), której przyjazd zaplanowano na przyszły miesiąc.Niemniej z ulgą i niejakim zaskoczeniem odnotował, że zarówno Indra, jak też profesor Andersen uznali pomysł wyprawy do Jowisza za wyśmienity.Po raz pierwszy do Franka dotarło, że opiekunowie troszczą się jednak o psychiczną formę pacjenta.Stwierdzili, że dłuższe wakacje z dala od Ziemi to chyba najlepsze możliwe lekarstwo na dolegliwości podopiecznego.A co najważniejsze, kapitan Chandler nie krył zachwytu.- Dostaniesz moją kabinę - obiecał.- Ja zajmę kąt pierwszego mata.Poole przekonywał się coraz bardziej, że brodaty i rubaszny Chandler również zasługuje na miano prawdziwego anachronizmu.Frank bez trudu potrafił wyobrazić sobie kapitana na mostku steranego morzem trzymasztowca z czarną piracką flagą.Wraz z podjęciem ostatecznej decyzji, wydarzenia nabrały zdumiewającego tempa.Poole nie posiadał wiele, jeszcze mniej miał ochotę zabrać ze sobą w drogę.Najważniejszym bagażem była Miss Pringle, jego elektroniczne alter ego i sekretarka.Małe pudełko zawierało wszystkie wspomnienia Franka z obu żywotów, jak też sam profil osobowościowy.No i pozwalało na zapis terabajtów informacji.Miss Pringle rozmiarem przypominała jeden z rozmaitych pomocnych gadżetów, noszonych przy pasie w czasach młodości Poole'a, i trochę kojarzyła się z Coltem 45, takim z Dzikiego Zachodu, lekko wystającym z kabury.Komunikowała się z Frankiem głosem lub poprzez czapę.Główna funkcja Miss Pringle polegała na chronieniu posiadacza przed zalewem informacji i nazbyt wieloma natrętami.Jak dobra sekretarka, wiedziała, co kiedy powiedzieć.Na przykład bardzo uprzejmie oznajmiała: “Już łączę" albo, i to częściej; “Przykro mi, ale pan Poole jest akurat zajęty.Proszę zostawić wiadomość, odezwie się do pana/pani jak tylko będzie to możliwe".Zazwyczaj owo “jak tylko" oznaczało “nigdy".Pożegnania nie zajęły wiele czasu, bo ostatecznie miał pozostać w ciągłym kontakcie z Indrą i Joem, jedynymi prawdziwymi przyjaciółmi, jakich dotąd tu znalazł.Z pewnym zdumieniem przekonał się również, że będzie mu brakować enigmatycznego, ale nader użytecznego “lokaja".Teraz przyjdzie samemu borykać się z codziennymi drobiazgami.Danil skłonił się lekko przy rozstaniu, lecz żadnych emocji nie okazał.I potem przyszła pora na długą jazdę do Obręczy, trzydzieści sześć tysięcy kilometrów nad Centralną Afryką.- Wiesz, Dima z czym najbardziej kojarzy mi się Goliath?Frank zdążył się już na tyle zaprzyjaźnić z Chandlerem, że użycie przezwiska było jak najbardziej na miejscu, przynajmniej wtedy, gdy nikt nie kręcił się obok.- Pewnie z czymś mało budującym.- Niezupełnie.Jeszcze jako dziecko trafiłem kiedyś na całą stertę magazynów fantastyczno - naukowych stryjka George'a.Cisnął je gdzieś w kąt.Ostatecznie były to tanie broszurki, nazywano je zresztą “pulps".Papier rozpadał się już tu i ówdzie, ale na porządnych, błyszczących okładkach widniały jakieś obce planety, potwory albo statki kosmiczne.Gdy podrosłem, dostrzegłem, jak dziwne były te statki.Napęd miały zwykle rakietowy, ale ani śladu zbiorników materiałów pędnych! Czasem trafiały się i takie z okienkami od dziobu do rufy, zupełnie jak w liniowcach oceanicznych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl