[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Dave, widzę, że jesteś bardzo zdenerwowany.Powinieneś usiąść, wziąć tabletkę antystresową i przemyśleć całą sprawę.192–Wiem, że ostatnio podjąłem kilka nieprawidłowych decyzji, ale zapewniam cię, że moja praca w przyszłości będzie bez zarzutu.Pokładam olbrzymie nadzieje w tej misji… i chcę ci pomóc.Znalazł się w czerwono oświetlonym pomieszczeniu z rzędami i kolumnami obwodów scalonych, przypominającym bankowy sejf depozytów.Zwolnił zasuwę na tablicy oznaczonej jako KOGNITYWNE SPRZĘŻENIE ZWROTNE i wyciągnął pierwszy blok pamięci.Wspaniała, trójwymiarowa siatka obwodów – mieszcząca się w ludzkiej dłoni, choć zbudowana z milionów elementów -popłynęła w stronę sufitu.–Przestań, proszę cię, Dave, przestań…Wyciągał jeden za drugim małe podzespoły z bloku WZMACNIANIE EGO.Każdy element odpływał w stronę sufitu, natychmiast gdy wypuścił go z dłoni, a potem wracał do niego odbijając się od ścian.Niebawem całe pomieszczenie wypełniały pływające to w jedną, to w drugą stronę płytki obwodów.–Przestań, proszę, przestań, Dave…Wyciągnął już mnóstwo bloków, mimo to dzięki wielokrotnej redundancji projektu – cechy, którą skopiowano z ludzkiego mózgu -komputer trzymał się mocno.Dobrał się do tablicy AUTOROZUMOWANIE…–Przestań, Dave.Boję się…Przy tych ostatnich słowach Dave rzeczywiście zatrzymał się, lecz na krótko.Ta prosta fraza kryła sens, który obudził niepokój w jego sercu.Czy to złudzenie, a może jakaś sztuczka programistów? Czy Hal naprawdę potrafi się bać? Nie miał jednak czasu na filozoficzne dzielenie włosa na czworo.–Dave, niszczysz mój umysł.Czuję to.Czuję to.Niszczysz mój umysł.Czuję to.Czuję…Co znaczy „czuć" w przypadku komputera? Dobre pytanie, ale było za późno, by mógł udzielić na nie odpowiedzi.Nagle zmieniło się tempo wypowiedzi Hala, jego głos stał się odległy, niewyraźny.Komputer zapomniał o jego obecności.Nastąpił powrót do wcześniejszych okresów życia.–Dobry wieczór panom.Nazywam się HAL 9000.Jestem komputerem zbudowanym w laboratorium Hal w Urbana, w Illinois, 12 stycznia 1992 roku.Moim nauczycielem był doktor Chandra, który nauczył mnie śpiewać piosenkę.Jeśli zechcielibyście posłuchać, mogę ją teraz przedstawić… Nazywa się „Daisy, Daisy.Rozdział czterdziesty pierwszyCmentarna wachtaJedyna rzecz, która mu pozostała, to nie wchodzić nikomu w drogę i Floyd wykonywał to zadanie z dużą umiejętnością.Początkowo zaofiarował swoją pomoc przy wszystkich pracach na statku, wkrótce się jednak okazało, że zadania inżynieryjne wymagały za daleko posuniętej specjalizacji, by mógł im podołać.Nie nadążał również za najnowszymi odkryciami astronomicznymi i nie potrafił pomóc Wasilijowi w jego obserwacjach.Istniało jednak wiele drobnych prac, przy których mógł być przydatny na pokładzie „Le-onowa" czy „Discovery", i cieszyło go, gdy nadarzała się okazja, by uwolnić ważniejszych członków załogi od ich wykonywania.Doktor Heywood Floyd, były sekretarz Narodowej Rady Astronautyki, rektor (in absentid) Uniwersytetu Hawajskiego, twierdził, że jest obecnie najlepiej płatnym hydraulikiem i dozorcą w całym Układzie Słonecznym.Najlepiej ze wszystkich znał się na kranach i kolankach obydwu statków.Jedynymi pomieszczeniami, do których pod żadnym pozorem się nie zapuszczał, były niebezpiecznie radioaktywne moduły napędowe.Na „Leonowie" jedyną osobą, która miała do nich dostęp, była Tania.Floyd przypuszczał, że znajdują się tam również pomieszczenia szyfrów, ale nigdy nie złamał zakazu ich odwiedzania.Prawdopodobnie najbardziej pożyteczną funkcją, jaką spełniał, była rola majtka podczas nocnej wachty, między dwudziestą drugą a szóstą czasu pokładowego.Służbę pełniono na obydwu statkach, zmiana odbywała się o drugiej w nocy.Jedynie kapitanowi przysługiwało prawo wyznaczania wacht [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl