[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Abyś ty mógł pozostać i dawać sobie radę, jak przystało na wojownika w podróży, będziesz potrzebował tego wszystkiego, czego i ja potrzebuję.Wypuścić się tam, w nieznane, i to tak, jak my zamierzamy to zrobić, to nie zabawa; ale tak samo jest z pozostaniem tutaj.Poczułem silny przypływ emocji i pocałowałem go w rękę.– Hola, hola, hola! – wykrzyknął.– Za chwilę postawisz sanktuarium dla moich sandałów!Trawiąca mnie udręka zmieniła się z litości dla samego siebie w poczucie niepowetowanej straty.– Odchodzisz! – wymamrotałem.– Mój Boże! Odchodzisz na zawsze!W tamtym momencie don Juan zrobił mi coś, co czynił wielokrotnie od pierwszego dnia, gdy go spotkałem.Jego twarz nabrzmiała, rozdęta jakby powietrzem, gdy zrobił głęboki wdech.Mocno klepnął mnie lewą dłonią w plecy i powiedział:– Podnoś się ze stóp! Dźwigaj się w górę!Moment później znów byłem spokojny, pełny i całkowicie panowałem nad sobą.Wiedziałem, czego się po mnie spodziewają.Już się nie wahałem ani nie przejmowałem sobą.Nie obchodziło mnie, co się ze mną stanie, gdy don Juan odejdzie.Wiedziałem, że jego odejście to kwestia najbliższych minut.Spojrzał na mnie i w tym spojrzeniu było wszystko.– Już nigdy nie będziemy razem – powiedział cicho.– Nie potrzebujesz już mojej pomocy; i ja nie chcę ci jej proponować, bo jeżeli jesteś coś wart jako wojownik w podróży, na-plułbyś mi w oko, gdybym ci ją zaproponował.Przychodzi taki moment, że jedyną radością wojownika w podróży jest to, że jest sam.Nie chciałbym też, żebyś ty mi pomagał.Kiedy odejdę, odejdę na dobre.Nie myśl o mnie, bo ja nie będę myślał o tobie.Jeśliś wart miana wojownika w podróży, bądź nieskazitelny! Dbaj o swój świat.Szanuj go; ochraniaj go własnym życiem!Odsunął się ode mnie.Tamta chwila była ponad litość, łzy czy szczęście.Kiwnął głową, jakby chciał się pożegnać; a może wyraził tym swoje uznanie dla tego, co czułem.– Zapomnij o sobie, a nic nie będzie dla ciebie straszne, bez względu na to, na którym poziomie świadomości się znajdziesz – powiedział.Miał jeszcze chwilę wesołości.Po raz ostatni na tej Ziemi zażartował sobie ze mnie.– Mam nadzieję, że znajdziesz miłość! – powiedział.Wyciągnął dłoń w moim kierunku i rozczapierzył palce jak dziecko, po czym zgiął je do wnętrza dłoni.– Ciao – powiedział.Wiedziałem, że na próżno by się smucić czy żałować czegokolwiek i że tak samo mnie jest trudno pozostać tutaj, jak don Juanowi odejść.Obaj byliśmy w potrzasku nieodwracalnego manewru energetycznego, którego żaden z nas nie był w stanie zatrzymać.Pomimo to, chciałem się przyłączyć do don Juana, pójść za nim, dokądkolwiek się wybierał.Przez głowę przebiegła mi myśl, że może, gdybym umarł, zabrałby mnie ze sobą.Potem widziałem, jak don Juan Matus, nagual, poprowadził piętnastu widzących, swych kompanów, stróżów i ulubieńców na północ; widziałem, jak po kolei znikają za cienką zasłoną mgły.Widziałem, jak każdy z nich przemienia się w świetlisty bąbel i jak razem wznoszą się ponad szczyt, i wirują nad nim niczym świetliki.Zatoczyli jeszcze wokół niego koło, dokładnie tak, jak mi to wcześniej przepowiedział don Juan; była to ich ostatnia lustracja, rozkosz dla oczu; ostatnie spojrzenie na tę cudowną Ziemię.A potem zniknęli.Wiedziałem, co muszę zrobić.Mój czas dobiegł końca.Rozpędziłem się, biegnąc co sił w kierunku urwiska, i skoczyłem w przepaść.Przez chwilę czułem na twarzy wiatr, a potem pochłonęło mnie niczym spokojna, podziemna rzeka, bezgraniczne miłosierdzie ciemności.Wstecz/ Spis TreściPowrótMiałem niejasną świadomość, że słyszę ryk silnika samochodu, pracującego na wysokich obrotach bez obciążenia.Pomyślałem, że ktoś z obsługi parkingu naprawia jakieś auto na tyłach budynku, gdzie miałem moje biuro i mieszkanie.Hałas tak się wzmógł, że w końcu całkowicie mnie obudził [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl