[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W koñcu zaczerpnê³a tchu i wyrzuci³a z siebie taki potok s³Ã³w, ¿eledwo móg³ za ni¹ nad¹¿yæ.– Sekcja zw³ok Johannesa wykaza³a, ¿e nie pope³ni³ samobójstwa.Zosta³zamordowany.Gabrielowi pióro wypad³o z rêki.Spad³o na biurko.Patrzy³ na Laine, jakbystraci³a rozum.Mówi³a dalej:– Wiem, ¿e to brzmi jak absurd, ale s¹ tego pewni.Ktoœ zamordowa³ Johannesa.– A wiedz¹ kto? – Tylko to przysz³o mu do g³owy.– Oczywiœcie, ¿e nie – syknê³a Laine.– Dopiero to odkryli, a po tylu latach.–Roz³o¿y³a rêce.– To rzeczywiœcie coœ nowego.Ale opowiedz mi jeszcze o Jacobie.Przeprosiligo? – zapyta³ szorstko.– Ju¿ powiedzia³am, nie jest o nic podejrzany.Doszli do tego, co i takwiedzieliœmy – prychnê³a Laine.– Naturalnie, to ¿adne zaskoczenie.Dla mnie to by³a tylko kwestia czasu.Alejak…?– Dziêki badaniu krwi.Porównali jego krew z jakimiœ œladami, które zostawi³sprawca, i nie stwierdzili zgodnoœci.– Sam móg³bym im to powiedzieæ.Chyba nawet powiedzia³em! – oznajmi³ z emfaz¹Gabriel.Czu³ wielk¹ ulgê.– Laine, musimy to uczciæ szampanem.Naprawdê nierozumiem, dlaczego jesteœ taka ponura.Podnios³a wzrok i spojrza³a mu prosto w oczy.– Bo zbadali równie¿ twoj¹ krew.– Przecie¿ w moim przypadku te¿ nie mog³o byæ zgodnoœci – powiedzia³ zeœmiechem.– Oczywiœcie.Ale… nie by³o te¿ zgodnoœci z krwi¹ Jacoba.– Co to znaczy, ¿e nie by³o zgodnoœci? W jakim sensie?– Stwierdzili, ¿e nie jesteœ ojcem Jacoba.Zaleg³a cisza jak po wybuchu bomby.Gabriel zerkn¹³ w lustro i sam siebie niepozna³.Patrzy³ na niego obcy cz³owiek, z otwartymi ustami i wyba³uszonymioczami.Odwróci³ wzrok.Twarz Laine by³a rozœwietlona.Wygl¹da³a, jakby zrzuci³a z ramion wielkiciê¿ar.Zrozumia³, ¿e jej ul¿y³o.Musia³o jej byæ ciê¿ko dŸwigaæ tê tajemnicêprzez tyle lat.Poczu³, ¿e narasta w nim gniew.– Co ty mówisz?! – wrzasn¹³.Laine drgnê³a.– To prawda, nie jesteœ ojcem Jacoba.– To kto nim jest?Milczenie.Powoli do niego dociera³o, co siê dzieje.Opad³ na oparciei wyszepta³:– Johannes.Laine nie musia³a potwierdzaæ.Nagle wszystko sta³o siê dla niego jasne.Przekl¹³ w³asn¹ g³upotê.¯e te¿ siê nie domyœli³.Te ukradkowe spojrzenia,wra¿enie, ¿e gdy go nie ma w domu, ktoœ tam bywa, zatrwa¿aj¹ce chwilamipodobieñstwo Jacoba do Johannesa.– Dlaczego…?– Dlaczego mia³am romans z Johannesem, tak? – W jej g³osie us³ysza³ zimny,metaliczny ton.– Dlatego ¿e by³ wszystkim tym, czym ty nie by³eœ.Dla ciebieby³am planem B, ¿on¹ wybran¹ z praktycznych wzglêdów.Mia³am znaæ swoje miejscei dbaæ, ¿ebyœ móg³ uk³adaæ sobie ¿ycie tak, jak chcia³eœ, bez zgrzytów.¯ebywszystko by³o zorganizowane, logiczne, racjonalne – bez ¿ycia! A Johannes robi³tylko to, na co mia³ ochotê.– Teraz mówi³a miêkko: – Kocha³, kiedy chcia³,nienawidzi³, kiedy chcia³, ¿y³, jak chcia³… By³ jak ¿ywio³.On mnie naprawdêwidzia³, w i d z i a ³, a nie mija³ w drodze na kolejne spotkanie w interesach.Ka¿de zetkniêcie siê z nim by³o jak œmieræ i ponowne narodziny.Gabriel zadr¿a³, s³ysz¹c namiêtnoœæ w jej g³osie.Spojrza³a na niego spokojnie.– Jest mi naprawdê bardzo przykro, ¿e tyle lat oszukiwa³am ciê co do Jacoba.Uwierz mi, przepraszam ciê za to z ca³ego serca.Ale nie przepraszam za to, ¿ekocha³am Johannesa.Poczu³a impuls.Musia³a siê pochyliæ i po³o¿yæ rêce na d³oniach Gabriela.Chcia³ je odsun¹æ, ale powstrzyma³ siê.– Mia³eœ swoj¹ szansê, Gabrielu.Wiem, ¿e jest w tobie wiele cech, które mia³Johannes, ale dusisz je w sobie.Mogliœmy prze¿yæ razem wiele szczêœliwych lat,a ja bym ciê kocha³a.W pewnym sensie i tak ciê pokocha³am, mimo wszystko, aleznam ciê i wiem, ¿e mi na to nie pozwolisz.Nie odpowiada³.Wiedzia³, ¿e Laine ma racjê.Przez ca³e ¿ycie próbowa³ wyjœæz cienia brata i zdrada Laine ugodzi³a go bardzo boleœnie.Przypomnia³ sobie noce, które spêdzili w szpitalu przy ³Ã³¿ku chorego syna.Marzy³, ¿eby byæ jedyn¹ osob¹, któr¹ Jacob chcia³by mieæ przy sobie, ¿eby niechcia³ widzieæ nikogo innego, nawet Laine.By³ przekonany, ¿e Jacob tylko jegopotrzebuje.Oni dwaj przeciw ca³emu œwiatu.Teraz siê okaza³o, ¿e to œmieszne,¿e to on jest Czarnym Piotrusiem.Johannes powinien by³ siedzieæ przy chorymJacobie, trzymaæ go za rêkê, mówiæ, ¿e wyzdrowieje i wszystko bêdzie dobrze.Ephraim uratowa³ Jacobowi ¿ycie.Ephraim i Johannes, zawsze ta sama spó³ka, doktórej Gabriel nigdy nie mia³ dostêpu.Nawet teraz.– A Linda? – Zna³ odpowiedŸ, ale spyta³, choæby po to, ¿eby jej dopiec.Laine prychnê³a.– Linda jest twoj¹ córk¹.Co do tego nie ma najmniejszych w¹tpliwoœci.Johannesby³ jedynym mê¿czyzn¹, z którym mia³am romans w latach naszego ma³¿eñstwa,i jestem gotowa ponieœæ tego konsekwencje.Najbardziej drêczy³o go inne pytanie.– Jacob wie?– Wie.Wsta³a.Spojrza³a na niego z ¿alem i powiedzia³a cicho:– Spakujê siê i jeszcze dziœ siê wyprowadzê.Nie zapyta³ dok¹d.To bez znaczenia.Nic ju¿ nie mia³o znaczenia.Policja prawie nie zostawi³a po sobie œladów, by³y w³aœciwie niedostrzegalne [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl