[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wygląda tak, jakby w każdej chwili chciała się rzucić do ucieczki.- W 2067 roku.- Co za zadziwiające podobieństwo! I imię to samo.Teraz dopiero Wacek uprzytamnia sobie, że dziewczyna bierze go za wariata.- Niech się pani mnie nie boi - mówi z uśmiechem, który ma rozproszyć obawy dziewczyny.- Wszystko, co mówię jest prawdą.Zaraz pani wyjaśnię.Czy nie słyszała pani o sztucznym śnie.hibernacji i anabiozie?Dziewczyna wpatruje się w twarz Kubicza szeroko rozwartymi oczami.- Więc pan nie uciekł z.-.z domu wariatów? Bynajmniej! Jestem zupełnie normalnym człowiekiem!Nieznajoma patrzy na Wacka z uwagą, jednakże w dalszym ciągu nieufnie.- Kto to byli ci w nocy? - zapytuje z kolei Kubicz.Dziewczyna jakby naraz przybladła.- Ach.- z ust jej pada okrzyk pełen lęku.Wacek czuje, że teraz z kolei jego samego ogarnia rosnący niepokój.Czyżby sprawdziły się przewidywania Wellsa? W tym samym momencie gdzieś w pobliżu rozlega się przeraźliwy wrzask.- To oni - szepce nieznajoma w panicznym strachu.Kubicz wyjmuje scyzoryk, podchodzi do krzaków i ścina gruby pręt.- Niech się pani nie obawia.Dam sobie z nimi radę - mówi do dziewczyny.- Jest ich chyba tylko troje?- Tak, ale mają broń.Mój pistolet.Wargi dziewczyny drżą nerwowo.Znów rozlega się wrzask.Tym razem już zupełnie blisko.Potem dwukrotny suchy trzask, przypominający wystrzał z wiatrówki.W wypalonym otworze okiennym ukazuje się łysa głowa.Zdarty z dziewczyny kombinezon ciasno opina muskularne ciało.Mężczyzna trzyma w prawej dłoni jakiś krótki przedmiot.- A więc znów się spotykamy! - woła ochryple i celuje w Kubicza.Jego starcza twarz wyraża obłąkańczą radość.Wacek rzuca się na ziemię.Niemal w tym samym momencie nad jego głową przecina powietrze purpurowy błysk.Wacek chwyta dziewczynę za ramiona i przyciska do ściany, poza zasięg strzałów.Lecz napastnik wskakuje przez otwór okienny.Znów wznosi broń.Nagle robi się zupełnie jasno.Wacek słyszy nad sobą świst przecinanego powietrza i czuje jakby podmuch huraganu.Uderza grom i barczysta postać osuwa się na ziemię.Nad Wackiem i dziewczyną błyszczy w promieniach wschodzącego słońca „latający talerz”.Srebrzysty dysk szybuje nad miastem.Przez podłogę z przezroczystego tworzywa widać regularną siatkę ulic, maleńkie sylwetki mknących pojazdów i ciemne przecinki, w których trudno rozpoznać ludzi.Wzdłuż szerokich arterii rozsiadły się w harmonijnym układzie przestrzennym potężne gmachy o ażurowych, lekkich szkieletach wypełnionych wielkimi taflami różnobarwnego szkła.Nieco dalej biegną długie szeregi dwudziestowiecznych bloków mieszkalnych, wreszcie ukazuje się zielony pierścień plant i wąskie uliczki starego Krakowa.„Latający talerz” traci gwałtownie szybkość i wysokość.Zatacza szeroki łuk nad rynkiem, przelatuje nad filigranowym dachem Sukiennic, okrąża wieżę kościoła Mariackiego.Oto stare mury Wszechnicy Jagiellońskiej.Wawel z błyszczącą kopułą kaplicy Zygmuntowskiej.Potem znów szeregi bloków i ażurowych budowli.Wehikuł powietrzny ląduje łagodnie na płaskim dachu szklanego wieżowca.Bezszelestnie rozsuwa się ściana pojazdu.Wacek widzi, jak tuż przed nim wstaje z fotela dziewczyna, którą w nocy uwolnił z rąk tajemniczych napastników.Okryta jest teraz granatową, długą peleryną.Uśmiecha się do Wacka i daje znak, aby szedł za nią.Jakiś mężczyzna o jasnych włosach, prawdopodobnie pilot „latającego talerza”, kiwa im przyjaźnie dłonią na pożegnanie, gdy oboje opuszczają wehikuł.W rogu dachu widnieje prostokątny otwór - stopnie prowadzą w dół.Potem drzwi, jakaś winda, korytarze, wreszcie znów drzwi i wnętrze mieszkania.Meble o trochę dziwacznych kształtach.Krzesła, fotele i tapczany dostosowują się same do kształtu ciała ludzkiego.Dziewczyna wprowadza Wacka do przestronnego gabinetu.- Niech pan siada - wskazuje Wackowi fotel i włączając duży płaski ekran na ścianie, dodaje.- Zaraz wrócę.Ekran wypełniają kolorowe, plastyczne obrazy - ulice, dziwaczne pojazdy ni to helikoptery, ni to samochody o na wpół przezroczystych karoseriach.Kilkoro ludzi idących skąpaną w słońcu aleją rozmawia z ożywieniem.Uwagę Wacka przykuwają barwne, swobodne stroje zarówno kobiet, jak i mężczyzn.Młodzi ludzie uśmiechają się do siebie, są zadowoleni z życia.Jak pogodzić ten bajkowy obraz z tym, co niedawno przeżył?Wacek nie patrzy już na ekran.Nie potrafi z uwagą śledzić niezrozumiałej dla niego intrygi.Rozgląda się po pokoju.Za szklistą zasłoną - półki biblioteki.Na ścianach jakieś kompozycje geometryczne o delikatnych pastelowych barwach.Na stoliku, a może biurku, nieduża szafka z guziczkami i okrągłymi ekranami.Wzrok Wacka ślizga się po tych przedmiotach niemal bezmyślnie.Kubicz odczuwa wewnętrzne napięcie oczekiwania na coś czy na kogoś.W drzwiach staje Ewa.Ma na sobie w tej chwili krótką, żółtą sukienkę z miękkiej, powiewnej tkaniny.Lekkie pantofelki podkreślają piękną linię opalonych „na brąz” nóg.Dziewczyna jest nie tylko ładna, ale i niezwykle zgrabna.- Teraz możemy wreszcie porozmawiać spokojnie.Niech się pan przyzna - ta historyjka z anabiozą to żart.Prawda? A może nie chce pan powiedzieć, skąd na szczęście dla mnie, znalazł się pan wśród tych ruin? - pyta bezceremonialnie, jakby rozmawiała ze starym dobrym znajomym, i siadając na rogu stołu zakłada nogę na nogę.- Ależ ja naprawdę przespałem prawie 130 lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl